- Dąb gatunkowo jest czerwony, tak się nazywa, ale dotychczas nikt nie wpadł na pomysł, żeby go usuwać. Mieszkańcy chcieli bronić dębu własną piersią. Podobnie prezydent Roman Ciepiela - wyjaśnia Ireneusz Kutrzuba, rzecznik prasowy prezydent Tarnowa.
Zgodnie z tak zwaną ustawą dekomunizacyjną, gminy miały czas na pozbycie się obiektów nawiązujących do czasów poprzedniego ustroju do wiosny ubiegłego roku. Władze Tarnowa nie uznały tablicy pamiątkowej i samego dębu za taki symbol i zwlekały z realizacją postanowień ustawy. Tarnowianie cieszą się, że samo drzewo zostało oszczędzone.
- Mnie nie przeszkadza. Dziwiłam się, że to robią, ale podobno drzewo ma zostać. Rośnie, niech rośnie. Nikomu to nie przeszkadza. Roślina ważniejsza od tabliczki. Szkoda by było jakby ktoś chciał ściąć ten dąb. To by był błąd - mówią.
Obelisk został zdemontowany, zabezpieczony i złożony w miejskim magazynie. Na razie nie planuje się jego zniszczenia. Być może trafi do jednego z polskich muzeów związanych z epoką PRL.