Obrona tarnowskiego strażnika od początku przekonywała, że cała sprawa to pomówienie i zmowa więźniów.
Jak podkreślała sędzia Barbara Polańska-Seremet świadkowie zeznający na korzyść więźnia sami też mieli podobne sprawy. Jeden z nich skarżył się na pobicia i dręczenie przez funkcjonariuszy tarnowskiego więzienia - właśnie ze względu na występowanie w roli świadka w sprawie 34-letniego strażnika. "Jest to poważny argument, który nakazuje zastanowić się, czy można mu wierzyć w te zeznania". Sędzia Polańska-Seremet dodała, że drugi świadek starał się o 100 tysięcy złotych odszkodowania za pobyt w tarnowskim więzieniu. "Ma określony swój interes w przedstawianiu takich, a nie innych okoliczności".
Sąd zwrócił też uwagę na to, że Piotr Z. mógł wcześniej zawiadomić o tym, co go spotkało. Ale zrobiła to jego babcia, której poskarżył się na całą sytuację wtedy, gdy umieszczono go w celi z osobą skazaną za gwałt. "Nie wynika z tego, że się boi o własne bezpieczeństwo, chodzi o prestiż w ramach grupy osadzonych, że musi w ogóle z taką grupą przebywać".
Sędzia Barbara Polańska-Seremet powołała się też na akta osobowe Piotra Z. z pobytów w różnych więzieniach, które wskazując na "osobowość o charakterze manipulacyjnym, ta okoliczność również nakazuje sądowi poważnie zastanowić się za nim uwierzy w jego zeznania".
Pokrzywdzony, który przebywa obecnie w więzieniu w Kielcach, podczas mów końcowych nie chciał już nic dodawać. "Z całym szacunkiem, 28 miesięcy trwa ta sprawa, jestem wyczerpany psychicznie, schudłem 25 kilogramów przez tego człowieka. Nie śpię po nocach. Ale widocznie wystarczy przesłuchać następnych 20 świadków-służbistów, którzy idą za tym człowiekiem i wszystko jest w porządku".
Już podczas uzasadniania wyroku sędzia Barbara Polańska-Seremet podkreślała. "Gdyby materiał dowodowy wykazał trafność, zasadność zarzutów, sąd nie miałby wątpliwości, czy dotyczy to służby więziennej czy innego funkcjonariusza, który w imieniu państwa sprawuje władze publiczną".