Świadkowie twierdzą, że orszak zatrzymał starszy Rom, a posłużył się do tego dzieckiem, któremu kazał położyć się przed samochodami na ruchliwej drodze. Mężczyzna domagał się wódki. Ojciec panny młodej obawiał się jednak otworzyć bagażnik, w którym był alkohol, a także ślubne prezenty. Gdy odmówił, rozpętała się awantura, a z pobliskiej osady przybiegło kilkudziesięciu Romów.

Mężczyźni, kobiety i dzieci kłócili się z weselnikami, wyzywali, pluli i kopali samochody. Zdaniem weselników przed tragedią uratowali ich ochroniarze z prywatnej agencji z Łącka, a policja na miejsce przyjechała dopiero pół godziny po całym zajściu. Funkcjonariusze twierdzą jednak, że byli natychmiast po pierwszym telefonie z prośbą o pomoc od uczestników orszaku.

Czytaj także: Kamery pomogą w rozwiązaniu konfliktu polsko-romskiego?