"Nazwałbym to skrzyżowaniem głupoty i tupeciarstwa" - mówił Bogusław Kośmider w Radiu Kraków. Zdaniem szefa Rady Miasta tekst pokazuje, że komitet nie potrafi pokazać korzyści z Igrzysk.

Jagna Marczułajtis - Walczak w specjalnym oświadczeniu zapewniła, że Andrzej Walczak działa wyłącznie jako osoba prywatna. Posłanka odcina się też od jego wypowiedzi i zachowania. Zapowiedziała też, że zleci kontrolę działalności komitetu niezależnym ekspertom.




Zapis rozmowy Jacka Bańki z przewodniczącym Rady Miasta Krakowa, Bogusławem Kośmiderem.

Mąż posłanki Marczułajtis, szefowej komitetu konkursowego Kraków 2022, chciał płacić dziennikarzom za przychylne pisanie o Igrzyskach – tak donosi portal LoveKraków. Jak pan by nazwał tę sytuację?

- Cóż, to bulwersujące. To sytuacja, z której trzeba wyciągnąć wnioski. To należy jednak do osób, które za to odpowiadają. To nie była wprost propozycja korupcyjna. Portal zaproponował, ale nie było właściwej reakcji. To bulwersujące. To nie powinno tak wyglądać. Niektórzy powinni się temu głęboko przyjrzeć.

Jest takie słowo geszefciarstwo. Uprawnione?

- Ludzie różnie to nazywają. Dla mnie to skrzyżowanie głupoty i tupeciarstwa.



W sprawę Igrzysk angażuje się mąż posłanki, który nie jest związany z komitetem. To przecież kompromitacja komitetu. Niedługo teść będzie maczał w tym palce?

- Mnie denerwuje to, że tak naprawdę trudno komitetowi przychodzi pokazywanie, jakie korzyści powinny być z Igrzysk. To powinno być wprost powiedziane. Można łatwo pokazać korzyści i zagrożenia. Dyskusja na temat Igrzysk odbywa się na zasadzie monologów przeciwników i zwolenników.

Moim zdaniem to wina komitetu.

- Tak. Do tego zmierzam. Oprócz spraw, które teraz wyszły, bulwersuje mnie to, że ludzie nie mają informacji o tym, jakie korzyści i efekty są z ZIO. Liczyłem, że przy wniosku aplikacyjnym będzie analiza i ona zostanie sprzedana medialnie. Wtedy by się rozpoczęła merytoryczna dyskusja. Mamy Walkę o Ogień czyli krzesiwo i maczugi.

Za co pracownicy komitetu biorą średnio 6200 złotych?

- Nie wiem. Proszę zobaczyć, że komitet się skoncentrował nad wnioskiem. Nie poświęcił się umiejętności promocji tego wszystkiego. Co z tego, że mamy super wniosek, jak wizerunek Igrzysk jest jaki jest. Jest takie powiedzenie, że jak coś trudno przychodzi to ma większą wartość. Igrzyska będą miały dużą wartość.

Wczoraj jeden z przedstawicieli PiS apelował, żeby władze miasta zbadały działalność komitetu. Rada Miasta nie ma takich narzędzi. Kto może to zrobić? NIK, CBA?

- Tu jest jedna sprawa formalna, druga praktyczna. Formalnie to jest instytucja obok samorządu. Kontrolę stowarzyszenia może prowadzić na przykład CBA, ale jak jest podejrzenie. Członkowie założyciele powinni powołać kontrolera. Komisja rewizyjna czy Rady może kontrolować to, co zostało zrobione przez miasto. Tu jest inaczej. To oczywiście bulwersuje, ale nie powinno przysłaniać tego, że jest złożony wniosek i są konsultacje. Musimy wiedzieć, czy nam się to opłaci. Oczekuję obiektywnej dyskusji. Musimy znać wady i zalety projektu.

Posłanka Marczułajtis powinna przestać być szefową komitetu?

- Decyzje powinni podjąć założyciele komitetu. Oni to zrobią.

Przedstawiciele PO nieoficjalnie mówią, że każda wypowiedź posłanki Marczułajtis szkodzi idei Igrzysk. Zgodzi się z tym pan?

- Wolę taką ocenę zostawić założycielom stowarzyszenia.

Głupio wyszło z tymi Igrzyskami?

- Nie. To jest tak jak powiedziałem. Czasami przez pewne choroby trzeba przejść. Teraz to się dzieje. Czy głupio? Nauczeni doświadczeniem inaczej i otwarcie będziemy słuchali i patrzyli. Musimy wiedzieć, jak mówić o Igrzyskach. Komunikacja jest fatalna.

Myśli pan, że referendum wypadnie pozytywnie?

- Referendum będzie rozstrzygające. Jeśli będzie odpowiednia frekwencja, a jest na to szansa, będzie rozstrzygające. Warto, żeby te dni, które zostały poświęcić nie tylko na tropienie zachowań niewłaściwych, ale na pytanie, czy nam się to opłaca.

Jak pan przyjmuje wypowiedź ministra Biernata, który powiedział, że jak krakowianie powiedzą „nie”, to Kraków będzie musiał oddać 3,5 miliona?

- Problemem nie będą pieniądze, ale wizerunek Krakowa. Przegranie nie jest problemem. Jak się przegrywa z honorem to można przegrać. Przegrać walkowerem jest głupio.

PO będzie miała w Krakowie pod górkę po przegranej?

- Nie wiem. Różne ekipy to wspierały. W Sejmie wszyscy to popierali. To nie jest problem polityczny, ale wizerunkowy. Wizja, która wiąże się z Igrzyskami, to wizja miasta, które się rozwija dzięki wielkim wydarzeniom. Straciliśmy Euro, ale mamy Światowe Dni Młodzieży i ZIO. Startując w takich wydarzeniach, ściągamy różne możliwość do Krakowa. Ta wizja albo wygra, albo przegra.

Są opinie, że jak krakowianie powiedzą "nie", to zapłaci za to wiceprezydent Sroka. Ktoś musi być wskazany jako winny.

- Dyskusja na temat kozła ofiarnego nie jest dobrym sposobem na rozstrzyganie spraw. Pani Sroka swoim zaangażowaniem jest wzorem. Cały czas jednak oczekujemy, żeby pomysł został racjonalnie sprzedany.

Pan bez wątpliwości zagłosuje w referendum na tak?

- Wątpliwości mam, ale zagłosuję na tak. Uważam, że mimo zagrożeń, jest to szansa na skok cywilizacyjny dla Krakowa.



Prasę przeglądał Radosław Krzyżowski: