Niepokojące jest to, że liczba zwolnień lekarskich, które dostarczają policjanci w całej Małopolsce stale rośnie. To głównie funkcjonariusze drogówki i prewencji. W poniedziałek na chorobowe przeszło 15 procent garnizonu. We wtorek najnowsze dane mówiły o ponad 20 procentach. "Są takie jednostki, gdzie policjantów na zwolnieniach jest 12%, ale są i takie, gdzie poziom ten wzrósł do 40%. Nie mogę powiedzieć gdzie, ze względów bezpieczeństwa. Oczywiście te braki wyrównujemy, policjanci przesuwani są do innych oddziałów" - informuje Sebastian Gleń, rzecznik małopolskiej policji. 

Z kolei przewodniczący Zarządu Małopolskiego Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego Policjantów, Grzegorz Gubała tłumaczy, że masowo spływające zwolnienia lekarskie są spowodowane epidemią chorób wirusowych o tej porze roku. "Trzeba brać pod uwagę ogólną sytuację. Mamy okres jesienny. Wiele osób obecnie choruje na choroby zakaźne. Policjanci pracują w grupie. Jeśli jedna z osób przychodzi do służby zarażona wirusem, zakażenie może się rozprzestrzenić" - mówi.

Czy to grypa czy "psia grypa"? Odpowiedzi na to pytanie przewodniczący NSZZ unikał. Rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji w Krakowie stara się być mimo wszystko optymistą i jak mówi dostrzega nawet pewne zalety tej sytuacji. "Sprawdzimy, jak radzimy sobie w tak trudnych sytuacjach, choć ta jeszcze nie jest kryzysowa" - zapewnia Sebastian Gleń. Dodał jednak, że już teraz zdarzały się w Małopolsce przypadki, kiedy na patrol radiowozem wyjeżdżali naczelnicy wydziałów. Nie wyklucza również, że jeśli sytuacja będzie się pogarszać to na ulice wrócą policjanci, którzy teraz pracują za biurkiem.

 

Przypomnijmy, że zwolnieniami lekarskimi policjantów zajmuje się specjalny Zakład Emerytalno-Rentowy. Kontrolę tego czy zwolnienie lekarskie faktycznie jest chorobą może zarządzić komendant.  

Protest policjantów trwa od 10 lipca. Od 16 lipca dołączyli do nich funkcjonariusze Straży Granicznej, Służby Więziennej, Państwowej Straży Pożarnej i Służby Celno-Skarbowej. Decyzję o ogólnopolskiej akcji protestacyjnej podjęła Rada Federacji Związków Zawodowych Służb Mundurowych. Początkowo związkowcy domagali się podwyżek o 650 zł, powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego i odmrożenia waloryzacji pensji. 12 marca br. wysłali swoje postulaty do ministrów spraw wewnętrznych i administracji oraz finansów i sprawiedliwości. W marcu FZZSM informowała, że jeśli postulaty nie zostaną spełnione, odbędą się protesty.

Później NSZZ Policjantów informował o gotowości do ustępstw, m.in. w sprawie powrotu do poprzedniego systemu emerytalnego. Zapowiedziano zgodę na pozostawienie 25-letniego okresu służby, ale podkreślono żądanie likwidacji zapisu określającego wiek, od którego funkcjonariusze mogą przechodzić na emeryturę. Obecnie to 55 lat.

Zakończenie protestu związkowcy od początku uzależniali od postawy MSWiA. Resort wielokrotnie zapewniał zaś, że jest otwarty na rozmowy. Minister Brudziński podkreślał też, że "wspólnym celem MSWiA i strony społecznej jest dalsza poprawa warunków służby funkcjonariuszy". Podczas wtorkowego spotkania w Łodzi szef MSWiA apelował do oficerów policji, aby nie pozwolili na destabilizację służb i dialog z protestującymi.

 

 

 

(Joanna Orszulak/PAP/ko)