Justyna Kowalczyk zajęła dziewiąte miejsce w biegu na 10 km techniką klasyczną narciarskiego Pucharu Świata w fińskim Kuusamo. Triumfowała Norweżka Marit Bjoergen, która na trasy wróciła po przerwie macierzyńskiej. Polka straciła do niej 52,4 sekundy.
Druga była Finka Krista Parmakoski - 4,6 sekundy straty, a trzecia Norweżka Heidi Weng, która traciła do liderki 12,7 sekundy.
Niedzielne zmagania były ważnym sprawdzianem dla Kowalczyk. Podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego w tej konkurencji zdobyła złoty medal igrzysk w Soczi (2014) i to właśnie bieg na 10 km "klasykiem" podczas przyszłorocznych mistrzostw świata w Lahti będzie jej najważniejszym startem w sezonie.
Polka ruszyła mocno i na pierwszym pomiarze czasu, po 1,2 kilometra, osiągnęła najlepszy rezultat. Później jednak biegła słabiej od rywalek i obsuwała się w zestawieniu. Na półmetku była piąta, ze stratą 7,8 sekundy do Bjoergen. Od tego momentu różnica między Kowalczyk a Norweżką zaczęła rosnąć bardzo szybko.
Powrót Bjoergen na zwycięską ścieżkę nie trwał długo. Sześciokrotna mistrzyni olimpijska mamą została 26 grudnia 2015 roku. W PŚ 2015/16 z oczywistych względów nie startowała, ale treningi wznowiła niespełna miesiąc po porodzie.
Jest najbardziej utytułowaną zawodniczką w historii biegów narciarskich. W dorobku ma także 14 złotych medali mistrzostw świata oraz cztery Kryształowe Kule za triumf w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata. To było jej 103. indywidualne zwycięstwo na pucharowych trasach.
"Pierwsze koty za płoty. Trzy kilometry Justyna pobiegła elegancko, ale to jest dość ciężka trasa: zjazdy, podbiegi... Trzeba mieć "parę". Kowalczyk biegła dość ciężko" - komentował Józef Łuszczek, były mistrz świata w biegach narciarskich.
źródło: x-news.pl
Kowalczyk już wcześniej zapowiedziała, że po przyszłotygodniowych zawodach w Lillehammer zniknie z pucharowych tras na dwa miesiące. Wszystko po to, aby uniknąć rywalizacji techniką dowolną, która nie służy jej kolanu.
PAP/AD