- A
- A
- A
W Małopolsce straszy
Ciemno wszędzie, głucho wszędzie, co to będzie, co to będzie? Będzie o miejscach, w których straszy. Po rynku w Nowym Sączu przechadza się alchemik, Zamek w Niedzicy nawiedza Biała Dama, Pałac Wielopolskich Czarna Dama, a w domu przy Kosocickiej w Krakowie po prostu straszy. Tych miejsc się boimy, a jednak nas przyciągają.Wakacje to dobry moment, by odbyć wycieczkę szlakiem miejsc, w których straszy, a przewodził nam będzie przewodnik po tych miejscach - "Mapa cieni", którego oficjalna premiera odbędzie się na najbliższych Targach Książki w październiku. Z autorami Michałem Stonawskim i Krzysztofem Bilińskim rozmawiała w programie "Przed hejnałem" Anna Piekarczyk.
Anna Piekarczyk: Gdzie w Małopolsce straszy?
Krzysztof Biliński: W bardzo wielu miejscach i wciąż pojawiają się nowe. Te miejsca "nakręcają" najczęściej internauci. My wybraliśmy kilka.
Michał Stonawski: Polska ma duży potencjał do straszenia. Mamy zamki, baszty, kasztele, tam wszędzie są duchy, białe damy, są też lasy, mosty.
Anna Piekarczyk: Jakie panowie wybraliście miejsca?
Michał Stonawski: Mamy 16 miejsc. To między innymi dom na ul. Kosocickiej, las w Witkowicach, most samobójców w Nowej Hucie, nawiedzona hala, w której straszą kibice... Jest tego dużo.
Anna Piekarczyk: Ale co to znaczy, że tam "straszy"?
Krzysztof Biliński: W 99 proc. jest to wymysł - ludzie tworzą takie legendy. Działa tu coś w rodzaju syndromu społecznego, w którym ludzie sami się "nakręcają". Chociaż znajoma mojej żony twierdzi, że w domu na ul. Kosocickiej widziała kiedyś latające talerze...
Michał Stonawski: My nie jesteśmy łowcami duchów, my interesujemy się tylko bliskimi ludziom historiami.
Anna Piekarczyk: Skąd pomysł, by pisać o miejscach, w których straszy?
Michał Stonawski: Nikt wcześniej na to nie wpadł. Mnie pomysł wziął się stąd, że byłem ze znajomymi na ul. Kosocickiej kilka lat temu. Spodobała mi się historia tego domu. Postanowiłem znaleźć więcej tego typu miejsc i zaprosiłem do pracy Krzyśka, który okazał się świetnym fotografem.
Anna Piekarczyk: Jak szukaliście tych miejsc?
Krzysztof Bilińśki: Staraliśmy się słuchać ludzi, chodziło nam o legendy miejskiej, szukałem opowieści na forach, pocztą pantoflową.
Michał Stonawski: Czasem też po nitce do kłębka. W Witkowicach mieliśmy zrobić dokument o lesie, ale na miejscu okoliczny mieszkaniec wskazał nam inne miejsce i był to dom, w którym straszy. Okazało się, że dom był zamieszkany, mieszkała w nim miła starsza pani, która opowiedziała nam o historiach związanych z tym domem. Te historie są dwie. Pierwsza opowiada o mężczyźnie, który w czasie wojny chronił w nim dwie Żydówki, następnie wydał je, a ostatecznie obok tego domu został rozstrzelany. Druga historia mówi o rodzinie, której ojciec wyjechał do Stanów Zjednoczonych, a jego żona powiesiła się w tym domu. Później ten dom miał nazwę "dom wisielca", nikt przez długi czas nie chciał go kupić.
Anna Piekarczyk: Wróćmy do domu przy ul. Kosocickiej. Były wokół tego miejsca różne kontrowersje, prowokacje. Podobno za spędzenie tam całej nocy, można dostać nagrodę.
Krzysztof Biliński: Nie słyszałem, by ktoś spędził tam noc. Co ciekawe, to nie sam dom jest nawiedzony, ale to miejsce w ogóle. Już w XVI wieku notowana była jakaś aktywność, chłopi skarżyli się swoim przełożonym, że chodzą tam diabły i nie chcieli tam pracować.
Anna Piekarczyk: Oprócz domu przy ul. Kosocickiej straszy też w Pałacu Wielkopolskich, ale to miejsce nie znalazło się w przewodniku.
Krzysztof Biliński: Tak, dlatego że chcieliśmy być jak najbliżej czytelnika. O tego typu miejscach opowie każdy przewodnik, o lesie w Witkowicach już niekoniecznie.
Anna Piekarczyk: Te miejsca działają też na panów? Po tak dogłębnym zbadaniu wierzycie w te legendy?
Krzysztof Biliński: Na mnie najbardziej zadziałała bieda, zarówno materialna, jak i duchowa. Na nas zadziałały nie same miejsca, ale tworzone wokół nich historie, wymyślane przez lokalne społeczności.
Anna Piekarczyk: A jak weryfikowaliście te historie?
Krzysztof Biliński: Ciekawa historia wiąże się z lasem w Witkowicach. W internecie krąży historia, rzekomo z 2001 roku, o tym, że zaginęło wówczas dziewięciu studentów. Znaleziono po nich jedynie aparat z rozmazanymi zdjęciami, swoją drogą, te zdjęcia można znaleźć w internecie. W sieci krąży też rzekomy artykuł z "Gazety Krakowskiej" opisujący sprawę tego zaginięcia. Udałem się więc do biblioteki, by odszukać to wydanie, niestety nic takiego nie znalazłem, ten artykuł nie istniał.
Anna Piekarczyk: A czy któregoś miejsca boicie się najbardziej? Do którego nie poszlibyście sami?
Krzysztof Biliński: Ja bardziej niż samych miejsc, boje się ludzi, których mogę tam spotkać, tych, którzy też emocjonują się takimi historiami.
Anna Piekarczyk: Kiedy ukaże się przewodnik?
Michał Stonawski: Pierwsze wydanie planowane jest na Targi Książki w październiku, ale może też uda się zaprezentować album wcześniej, podczas Festiwalu Grozy w Bibliotece Wojewódzkiej.
Komentarze (0)
Najnowsze
-
15:33
Święta nie tylko za stołem, stawiamy na aktywność
-
14:28
Zawsze w Święta tłumnie przybywają tu krakowianie i turyści
-
14:22
To już tradycja!
-
12:50
Otwórz serce… i dom. Na rodziny zastępcze tylko w Tarnowie czeka niemal 20 dzieci
-
12:26
Abp Jędraszewski ostro o władzach państwowych. Apeluje o "wsparcie w czasie tacy mszalnej"
-
11:38
Nie takie spokojne… policja publikuje pierwsze świąteczne statystyki
-
11:22
Świąteczny stół aż się ugina? Można się podzielić
-
10:03
W pożarze domu w Chrzanowie zginęła jedna osoba
-
09:40
Świąteczny i magiczny Kraków
-
09:30
Szopki Bożonarodzeniowe w sądeckich kościołach
-
18:20
Świąteczne kalorie najlepiej spalić na stoku narciarskim
-
18:18
Żywa Szopka w Biegonicach