Sensem jej życia była właśnie miłość, a może raczej jej brak, nieustanne jej poszukiwanie, wręcz pragnienie i niezaspokojenia. Choć jako jedna z pierwszych w Polsce mówiła o radosnej miłości i świadomym macierzyństwie, sama tego nigdy nie doznała.
Z Violettą Ozminkowski, autorką biografii Michaliny Wisłockiej, w programie "Przed hejnałem" rozmawiała Sylwia Paszkowska:
- "Sztuka kochania gorszycielki" to opowieść o pierwszej damie polskiej seksuologii. Teraz na podstawie tej książki Krzysztof Rak napisał skrypt filmowy. Skąd, akurat teraz, 10 lat po śmierci Michaliny Wisłockiej i 40 lat od pierwszego wydania jej książki "Sztuka kochania", tak wielkie zainteresowanie jej postacią?
Ona była bardzo długo zapomniana. Jak przedstawiałam projekt tej książki w jednym z wydawnictw, to usłyszałam, że nikogo ona nie obchodzi. Gdy udało mi się z córką Michaliny Wisłockiej wydobyć jej postać na światło dzienne, to twórcy filmu "Bogowie" powiedzieli, że zainspirowała ich Grażyna Torbicka twierdząc, że następny film powinien być o silnej i mądrej kobiecie. Szukali takiej postaci i znaleźli Michalinę Wisłocką. Tak zbiegły się te dwie rzeczy.
- To nie jest paradoks, że sztuki kochania uczyła nas osoba, która miała nieszczęśliwe życie osobiste?
I tak, i nie. Dzięki temu, że nie była szczęśliwa w związku ze swoim mężem, mogła lepiej ocenić, czym jest szczęśliwe życie. To trzęsienie ziemi, o którym tylko czytała w książkach, spowodowało, że bardzo chciała nauczyć miłości wszystkie Polki. Poczuła misję do zrealizowania.
- Michalina Wisłocka była ginekologiem i seksuologiem. Miała wielką łatwość mówienia o rzeczach intymnych. Zawdzięczała to Zespołowi Aspergera, o który podejrzewała ją jej córka?
Była dobrym ginekologiem. Miała bardzo duże sukcesy w leczeniu niepłodności. Uświadamiała młodym dziewczynom tajniki antykoncepcji. Pamiętam ją jeszcze z telewizji, gdy byłam dzieckiem i wtedy dziwiła mnie jej łatwość mówienia o intymnych sprawach. Córka z nią rozmawiała o Zespole Aspergera i matka jej przytakiwała. Córka zobaczyła te same problemy u siebie i u swojej córki, wnuczki Michaliny. U Wisłockiej widzimy łatwość mówienia prawdy, brak empatii, które zaważyły na całym jej życiu, ale pomogły walczyć o swoje w karierze popularyzatorskiej.
- Jej małżeństwo było bardzo niestereotypowe. Ona przez lata żyła w trójkącie ze swoim mężem i ze swoją przyjaciółką. To była jej inicjatywa, by włączyć do życia małżeńskiego jej przyjaciółkę.
Przywiązywanie się w dzieciństwie do przyjaciół i ogromna samotność wiązały się z Zespołem Aspergera. Mąż był tyranem znęcającym się psychicznie nad nią, współżycie z mężem kojarzyło jej się z gwałtem. Kiedy zaproponowała to przyjaciółce, to ta zareagowała słowami - chyba zwariowałaś. Ten pomysł tłumaczy wojna. Łatwiej było wtedy decydować się na nieoczywiste wybory.
- Ona sama urodziła jedno dziecko, ale przyznawała się do kilku aborcji. Często w szpitalu ratowała życie kobiet po pokątnie wykonywanych skrobankach, dlatego była zwolenniczką edukacji seksualnej i stosowania antykoncepcji.
Antykoncepcję rozumiała nie tyle przez stosowanie tabletek antykoncepcyjnych czy terapii hormonalnej, lecz rozmawiała z młodymi. Przygotowywała ich do życia w rodzinie i do świadomego rozpoczynania życia seksualnego.
- Wielki nacisk kładła na uczucia i emocje, na to wszystko, czego jej w życiu brakowało.
Potrafiła wytłumaczyć dziewczynom, że jeżeli nie mają ochoty rozpoczynać życia seksualnego, to nie muszą tego robić. Wiedziała, jak wielką siłę ma życie uczuciowe, bo jej samej tego brakowało.
- Książka "Sztuka kochania" robiła wiele szumu. Jakim cudem udało jej się przebić ten mur? Polska w latach 70. była bardzo pruderyjna.
Sama próbowałam to zrozumieć. Miała przeciw sobie cały komitet centralny partii. Musiała przekonać Kościół, że jest prorodzinna. Poza tym była kobietą. To jest zupełnie niewyobrażalne, co zrobiła. Swoją siłę charakteru ćwiczyła od dzieciństwa. Zawsze marzyła, by być naukowcem. W zapędach naukowych znalazła siłę i miłość. Bardzo cierpiała przez to, bo 10 lat czekała na wydanie swojej książki. Na targach książki patrzyła na innych autorów z zazdrością, a sama w ręku miała bestseller.
- 7 milionów egzemplarzy książki wydanej w oficjalnym obiegu w Polsce. To absolutny sukces, a mimo to nie cieszyła się uznaniem środowiska.
Traktowano ją z przymrużeniem oka. Ta książka była napisana językiem przystępnym, nie naukowym. To jest następna bariera, którą udało jej się pokonać. Tylko prof. Andrzej Jaczewski napisał dobrą recenzję. Tylko on zrozumiał, że takim językiem trzeba pisać do czytelników, by chcieli czytać. Ostracyzm i zawiść środowiska to są rzeczy znane do dzisiaj. Stała się popularna, była zapraszana do telewizji, więc pytano, czemu ona, a nie ja. Wychowywałam się z ojcem, który nie wiedział, jak mnie uświadamiać seksualnie. Przynosił książkę Wisłockiej z biblioteki i w ten sposób mnie uczył. Wisłocka robiła ogromną pracę, trudną do zrozumienia w dzisiejszym świecie dostępu do wszystkiego.
- Właśnie przygotowywana jest ekranizacja książki. Główną rolę zagra Magdalena Boczarska, film reżyseruje Maria Sadowska, a autorem scenariusza jest Krzysztof Rak. To prawda, że Krzysztof Rak nie był pierwszy, który zaproponował pani ekranizację tej książki? A jak do pani zadzwonił, to usłyszał: "czemu tak późno"?
Tak, niewiele brakowało, bym sprzedała prawa komu innemu. Pisząc tę książkę, marzyłam, by pokazać postać Wisłockiej w filmie, bo mogłaby ona inspirować wiele pokoleń. Producenci dzwonili dość często, ale cały czas marzyłam o Krzysztofie Raku. Czułam, że ma tę wrażliwość męsko - kobiecą, którą miała Michalina. Zauważyłam ją w filmie "Bogowie". Poza tym on jest szalenie utalentowany. Wszystkich producentów pytałam, dlaczego Krzysztof Rak nie pisał scenariusza. Do tej pory nie wiem, czy on usłyszał od kogoś, że pytam o niego, czy sam zadzwonił. Czytałam scenariusz, bardzo mi się podoba. Udało mu się wyciągnąć wielką prawdę o człowieku.
- Jest szansa, by pokazać to, jak kontrowersyjną i wielowymiarową postacią była Michalina Wisłocka? Była też nie najlepszą matką jednego dziecka Krystyny Bielewicz, ale też wiele lat utrzymywała w przekonaniu Krzysztofa, syna swojej przyjaciółki i swojego męża, że jest jej dzieckiem. Ponosiła odpowiedzialność za jego życie, które nie potoczyło się szczęśliwie.
Zniszczyły razem z przyjaciółką życie dziecku. Trudno się podnieść po takim doświadczeniu, jeszcze dodatkowo odrzucił go ojciec. Takie postacie bardzo rzadko są dobrymi ojcami, czy matkami.
- Ale też ze względu na Zespół Aspergera.
Tak, te osoby trochę inaczej postrzegają świat. Córka nigdy nie miała poczucia, że matka jej nie kocha, że ją odrzuca. Trochę narzekała, że nie za dobrze się nią zajmuje, ale nigdy nie czuła braku miłości. Córce udało się stworzyć silną rodzinę.
- Ten film będzie o poszukiwaniu miłości, czy o jej karierze naukowej?
Krzysztof Rak po rozmowie z córką powiedział, że to powinien być film o miłości. Będzie więc zdecydowanie o miłości.
- A czyim pomysłem było powierzenie roli Magdalenie Boczarskiej?
Rozmowy trwały bardzo długo, bo było wiele znakomitych aktorek. Ta akcja będzie się toczyła na przestrzeni wielu lat, więc aktorka musi unieść młodszą i starszą postać. Są różne opinie, czy dobrze się stało, czy źle, że akurat Magdalena Boczarska została obsadzona w tej roli, natomiast gdy zobaczyłam jej zdjęcie w tej charakterystycznej chustce, to od razu mnie uderzyło. Ona ma bardzo podobny rodzaj figlika w oczach, który miała Michalina Wisłocka. Jestem pełna nadziei, że będzie potrafiła oddać jej naturę, bo mają coś podobnego w sobie.