Zapis rozmowy Małgorzaty Niecieckiej-Mac z Magdaleną Sroką, szefową Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej, była wiceprezydent Krakowa ds. kultury.

 

Jarosław Selin, wiceminister kultury powiedział, że w PISF potrzebny jest audyt.

- Pan minister na pewno z przyjemnością zapozna się z raportem NIK. Kontrola skończyła się kilka tygodni temu. Jasne, że minister będzie chciał się zapoznać z działalnością PISF. Ja też się z nią zapoznaje. To będzie proces, który możemy przeprowadzić wspólnie.

 

NIK powiedziała, że państwo muszą zwrócić szczególną uwagę na sposób finansowania i zbadać, jak dystrybutorzy rozliczają się z finansowania, którego państwo wymagają.

- Ta uwaga nie była kierowana bezpośrednio do PISF, ale do parlamentu. On, jako legislator, nie przewidział w ustawie, żeby wszystkich płatników - nadawców telewizyjnych cyfrowych, kablowych, dystrybutorów i kiniarzy - sprawdzać. Danina publiczna, którą płatnicy łożą na PISF, ma charakter deklaratywny. Tych narzędzi kontroli doprecyzowanych nie ma. To temat, na jaki NIK zwraca uwagę. Musi się nad tym pochylić PISF, ministerstwo i parlament.

 

Pani dobrze układa się współpraca z nowym ministrem kultury?

- Czekam na spotkanie z ministrem Selinem i premierem Glińskim. Jestem do dyspozycji. Takiego spotkania jeszcze nie było. W ciągu najbliższych tygodni będziemy mieli okazję się spotkać.

 

Jarosław Selin już zapowiedział plany, które chce powziąć z PISF. To między innymi konkurs na filmowe produkcje historyczne.

- Taki konkurs był organizowany w przypadku filmu o Powstaniu Warszawskim. Konkurs przyniósł 12 scenariuszy. Zrealizowano między innymi „Miasto 44”. Te tematy czasem kończą się sukcesem a czasem nie. Bez szukania ciężko oczekiwać, że znajdzie się upragniony scenariusz, który będzie atrakcyjny dla publiczności.

 

Teraz dotują państwo między innymi film „Przed sklepem jubilera”, powstanie też film o szkole lwowsko-warszawskiej. To tematy, które chyba ministerstwo doceni. Są w przygotowaniu produkcje, które wzbudzą emocje?

- PISF działa w oparciu o ustawę o kinematografii. Decyzje, jakie projekty są rekomendowane do finansowania, podejmują eksperci reprezentujący środowisko twórców. Tam najważniejsze jest kryterium jakości. To profesjonaliści. Jest różnorodność filmów finansowanych przez PISF.

 

Jakie filmy dla najmłodszych państwo finansują?

- Tu mamy problem. Finansujemy dużo seriali animowanych. Teraz wzmocniliśmy priorytet i na przyszły rok jest dodatkowa pula środków, żeby pokazać, że szczególnie będziemy wspierać kino dla młodego widza.

 

Z pani słów można wnioskować, że PISF nie będzie poddany naciskom.

- Jesteśmy w państwie prawa. Nie mamy się czego bać. Będzie dialog z ministrem.

 

PiS na pewno będzie się chciał przyjrzeć pracy PISF. To instytucja powołana dzięki głosom PiS.

- To powód do dumy. Możemy powiedzieć, że potrafimy się skonsolidować wokół wielkich idei. Za rządów PiS i przy wsparciu pana Selina i Urbańskiego doszło do powołania PISF. Nie zapominajmy, że PISF wspiera przedsiębiorców. Dotacje są udzielane nie organizacjom pozarządowym, ale przedsiębiorcom. Minister Fotyga musiała przeprowadzić proces notyfikacji ustawy przed Komisją Europejską.

 

Powinna też się zmienić ordynacja podatkowa, żeby filmowcy z całego świata i ci polscy, mogli realizować tutaj filmy?

- Tak. Tutaj jestem pełna nadziei. Jest pozytywne doświadczenie, bo to za rządów PiS doszło do powołania PISF. Tylko PiS i Nowoczesna w swoich programach zwróciły uwagę na fakt, że brak systemu zachęt podatkowych wyklucza Polskę z konkurencyjnego rynku europejskiego. Obojętnie czy będziemy się opierać na rozwiązaniu węgierskim czy brytyjskim, będzie to gigantyczna zachęta dla naszego przemysłu audiowizualnego. Mamy dwa mechanizmy. Po pierwsze zachęcenie polskich inwestorów, żeby chcieli sponsorować polskie filmy. Musimy dać im gwarancję bezpieczeństwa, że kwotę zainwestowaną mogą odzyskać ze swoich zysków w latach przyszłych. Po drugie sprawa VAT. Teraz VAT odliczamy. W koprodukcjach amerykańskich to problem. Ten proces jest też na tyle długi, że to utrudnia utrzymanie płynności finansowej producentom. W końcu zachęty podatkowe dla inwestorów zagranicznych, żeby chcieli swoje produkcje lokować w Polsce. To dostęp do pracy.

 

Ta zła podatkowa konstrukcja mogła doprowadzić do położenia na łopatki studia w Alwerni?

- Na pewno. Alwernia była w dynamicznym rynku i miała fenomenalną ofertę technologiczną. Wydawało się 10 lat temu, że będzie liderem w regionie. Była jednak niekonkurencyjna. Wprowadzanie zachęt podatkowych w Czechach czy na Węgrzech powodowało, że nie było impulsu, żeby lokować duże produkcje filmowe w Alwerni. Alwernia zawsze była 20% droższa i nie miała szans.

 

Skoro zeszliśmy na wątek małopolski, to tęskni pani za pracą w Krakowskim Biurze Festiwalowym?

- KBF zawsze będzie bliskie mojemu sercu. Już nie tęsknię. 5 lat bycia wiceprezydentem spowodowało, że podejmowałam nowe zobowiązania. To nowe wyzwanie jest dla mnie ekscytujące. Zawsze będę związana z Krakowem. Zawsze będę wrażliwa na krakowską kulturę.

 

Andrzej Kulig ostatnio mi powiedział, że państwo mają ze sobą kontakt i się państwo ze sobą naradzają.

Szanuję pana prezydenta Kuliga. Jestem do jego dyspozycji. Zawsze mu przedstawię swoją opinię.

 

Prezydent Kulig dzwonił do pani ws. zakończenia współpracy z Filipem Berkowiczem?

- Rozmawialiśmy w tej sprawie. Przedstawiłam swoją opinię. Moje stanowisko jest takie, że szukanie nowych impulsów nie może się wiązać z dyskredytowaniem tego co zostało osiągnięte. Nasze sukcesy mają odzwierciedlenie w wiernej publiczności i w pozytywnym odbiorze krajowym czy międzynarodowym. To musi być droga ewolucji, ale bez podważania tego co było dobre.