Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Krakowa, Jackiem Majchrowskim.
Jakie będą straty Krakowa wynikające z koronawirusa?
- To trudno obliczyć. Unia Metropolii Polskich zrobiła symulację ogólną. Wyszło, że jak idzie o PIT, będzie spadek 10%, CIT 33%, podatek od czynności cywilno-prawnych około 50%. W przeliczeniu daje to w sumie dla Krakowa około 310-315 milionów. Jak dodamy do tego 200 milionów z Piątki Kaczyńskiego, pół miliarda jesteśmy w plecy.
Potrzebne będą zmiany w budżecie?
- Na pewno. To, co się będzie działo, jeśli będzie taki spadek, będzie się trzeba zastanowić, co mamy ciąć. Mamy nie dawać podwyżek nauczycielom, nie wypłacać pensji? To nie wchodzi w grę. Zostaną inwestycje, które będzie trzeba ciąć. Jak je utniemy, co z umowami, które są zawarte? Jeżeli będziemy musieli obciąć inwestycje i finanse, znaczy to, że trzeba się będzie zastanowić nad wstrzymaniem janosikowego. 10 milionów miesięcznie Kraków płaci. Teraz trudno powiedzieć, że jesteśmy bogatszą gminą. Trzeba też się zastanowić, czy te 7 miliardów euro, które UE ma nam dać, nie przeznaczać na cele socjalne, które są potrzebne, ale na inwestycje. One uruchomią znowu działanie państwa i miasta.
Jest odpowiedź na te kwestie?
- Nie. To zostało wczoraj sformułowane. Poszło to do rządu.
Jak pan przegląda listy inwestycji, gdzie można zaoszczędzić?
- Nie powiem tego. Jeśli już, to na inwestycjach, gdzie nie ma jeszcze umów. To najprostsze.
Też nie na inwestycjach, które będą mieć wkład z UE?
- Tak. Tego szkoda. Jeśli musimy coś zrobić i mamy 60% z zewnątrz, trudno nie dołożyć 40%. Za kilka lat będziemy to robić za 100%.
Jak się idzie ulicą Grodzką, widać zamknięte sklepy. Będą inne formy pomocy krakowskim przedsiębiorcom, oprócz programu pauza?
- Rząd przedstawił pewne propozycje pomocy wczoraj. To, co rząd mówił… Szczegóły nie są znane, to był marketing. To jednak uzupełniające się rzeczy. To się składa razem, nasze i rządowe propozycje. To by dało efekt.
Spotyka się pan z przedsiębiorcami? Oni wysuwają propozycje pomocy?
- Nie spotykam się. Teraz jest taki czas. Na piśmie dostaję wnioski przedsiębiorców. One idą w kierunku, który my zastosowaliśmy.
Ta Tarcza Antykryzysowa pomoże przedsiębiorcom?
- Na pewno jakoś pomoże. Nie wiem czy wszystkim. Zobaczymy, jak to wyjdzie w ustawach.
Są symulacje dotyczące spadku w ruchu turystycznym?
- Nie trzeba robić symulacji. Wystarczy wyjść na Rynek. Jest pusto.
Pytam w kontekście tego, o czym mówi prezes Kraków Airport. On mówi, że koronawirus może zmieść tanie połączenia, mogą zniknąć popularne city breaki. Nie wiemy jak będzie wyglądać ruch turystyczny po koronawirusie.
- Na pewno będzie mniejszy. Zanim się to rozkręci, czas upłynie. Jeśli padną tanie linie, odpadnie masa turystów, którzy tutaj nimi przyjeżdżają.
Będzie potrzebna zmiana strategii turystycznej?
- Na pewno. Z jednej strony to nie jest dobre, ale to też spowoduje, że tanimi liniami nie będą przyjeżdżały rzesze Anglików, których chcemy wyeliminować. Jednak normalni turyści też odpadną.
Jakie to mogą być straty dla miasta?
- Na pewno spore.
Dyskusja o nadmiernej turystyfikacji, najmie krótkoterminowym traci sens?
- Traci sens. To jest to, że była grupa osób, które narzekały na ilość turystów. Teraz ich nie ma i padają całe branże – hotele, restauracje, biura. To się przekłada. Tego ludzie nie chcieli widzieć. Teraz widać to namacalnie.
Dlaczego w tych trudnych warunkach chce pan organizować nadzwyczajną sesję rady miasta?
- Tam jest kilka rzeczy, które muszą być zrobione. To będzie w piątek. Jest kwestia finansowania żłobków. Chcemy skończyć kwestie związane z drugimi czytaniami i śmieci, które wzbudzają największe kontrowersje.
Kilkunastu radnych jest w grupie ryzyka i może nie przyjść.
- Jest dwójka lekarzy w moim klubie. Nie wiem, czy będą. Radny Kucharski pracuje w szpitalu Żeromskiego. Nie wiem, jak to wyjdzie.
Do 50 osób będzie…
- Jest zasada, że jest 43 radnych, 3 osoby z obsługi rady sesji i 3 osoby ode mnie.
Pan?
- Jestem cały dzień zawsze. Natomiast będzie prezydent Kulig, ludzie z MPO.
Kiedy zabraknie pieniędzy na gospodarkę odpadami, jeśli nowy cennik nie zostanie przyjęty?
- Sądzę, że koło maja-czerwca. Trzeba przyjąć niestety nowy cennik. Wszystkie gminy to już zrobiły. My nie mamy tak drastycznych podwyżek jak w sąsiednich gminach, ale to jest konieczne. Firmy śmieciowe już mówią, że pracownicy odchodzą i oni też muszą zmienić stawki.
Rozumiem, że to propozycja, która utrzymuje dotychczasowe zasady i przynosi podwyżkę 20%?
- Plus minus 20%. To jest na czas teraźniejszy. Jak się skończy epidemia, wrócimy do dyskusji o kryteriach.
Czyli do ewentualnej kolejnej podwyżki?
- Albo zatrzymania tej, która jest.
Co przyniosły konsultacje społeczne ws. metody naliczania opłaty za wywóz śmieci? Jakie są wnioski?
- Różne. Dla jednych naliczanie od osoby jest najlepsze, dla innych przez wodę. Jak to połączyć? Dla jednych według takiego kryterium, dla innych inaczej? Wypada nam cały sektor przedsiębiorców.
Jest możliwe takie rozwiązanie, że inny sposób dla mieszkańców, inny dla przedsiębiorców?
- Nad tym się zastanawiamy. To kwestia tego typu, że dla hotelu ciężko liczyć od osoby. Dla mieszkańców od osoby? Dla jednych jest dobrze. Od metra? Czasem na 100 metrach jest jedna osoba.
Kiedy poznamy propozycję, która mogłaby wejść w życie?
- Sądzę, że jak się to skończy, wrócimy do rozmów.
Część radnych mówi o opłacie śmieciowej jako o formie podatku.
- To nie jest możliwe. Ustawa mówi, że system gospodarki odpadami musi być zamknięty, on się musi sam utrzymywać. To byłoby trudne do połączenia.
Będzie wystarczająca liczba radnych, żeby zdecydować?
- Nie wiem. Nigdy nie odpowiem na to pytanie. To zależy od radnych. Powinni jednak przyjść.