Edytuj
share
Wakacje z duchami. Nowy Wiśnicz, czyli dokąd lecieli Turcy
Sarmaci, cztery tajemnicze kolumny, Mickiewicz, Matejko, ziemniak, rosół, który nie może śmierdzieć wiatrem i kaplica, w której słychać każdą spowiedź – po prostu Nowy Wiśnicz. To tu zabieramy Was w ramach naszego letniego cyklu „Wakacje z duchami”.
Fot. Damian Radziak
„Weźmij materią mięśną wołową albo cielęcą, jarząbka albo kuropatwę, gołembie i cokolwiek mięsnego jest, co bydź może do rosołu gotowano, i zwierzyny wszystkie. Wymocz, wyfoluj pięknie i włóż w garnek, ociągnij. Ten zaś rosół w którymeś ociągał, kiedy się podstoi, przecedź przez sito i wlij w tę materją mięśną, włóż pietruszki, masła, przysol, odszumuj, a gdy dowre, daj gorąco na stół.
Trzeba też wiedzieć, że na każdy rosół włożyć co potrzeba, żeby wodą albo wiatrem nie śmierdział. To jest: pietruszki albo kopru, cebulę albo czosnku, kwiatu muszkatowego, albo rozmarynu, albo całkiem pieprzu według smaku albo upodobania. Limonia też i rozmaryn żadnego nie oszpeci rosołu” - to fragment pierwszej polskiej książki kucharskiej „Compendium Ferculorum albo Zebranie potraw”.
Co ma wspólnego rosół z zamkiem w Nowym Wiśniczu? Wystarczy rozwinąć tytuł książki, której autorem był Stanisław Czerniecki, kuchmistrz pana na Wiśniczu Stanisława Lubomirskiego.
Możecie więc zabrać się do gotowania rosołu ze staropolskiego przepisu (weźcie raczej kurczaka, bo jarząbki prowadzą skryty tryb życia), a my opowiemy wam historię zamku w Nowym Wiśniczu.
Sarmaci na Wiśniczu
Stoi zamek w Wiśniczu na północnym skraju cypla wcinającego się w dolinę potoku Leksandrówka. Jego historia zaczyna się jeszcze w XIV wieku – ród Kmitów (herbu Szreniawa) budował wokół Wiśnicza majątek skupując posiadłości ziemskie. To Jan Kmita postawił dla siebie warownię, o czym świadczą rachunki z lat 1396-1397. Niestety, zginął podczas buntu krakowskich mieszczan. Majątek przejął jego syn Piotr. Kmitowie byli magnacką, bardzo wpływową rodziną – jak nie wojewoda, to kasztelan albo dyplomata. Zarządzali zamkiem dwa stulecia.
Później przejęli go potem Barzowie i Stadniccy.
W 1593 roku właścicielem posiadłości został Sebastian Lubomirski – człowiek, który wyprosił u cesarza Rudolfa II tytuł hrabiego na Wiśniczu. Był pierwszym w rodzie senatorem, zresztą tytułów nazbierał sporo - kasztelan, burgrabia, starosta, poseł, a na koniec jeszcze hrabia Świętego Imperium Rzymskiego (przy okazji: to on fundował klasztor kamedułów na Bielanach).
Syn Lubomirskiego, Stanisław (uwaga: krajczy, podczaszy, rotmistrz, marszałek, czyli jeden z najbardziej wpływowych ludzi w ówczesnej Polsce), przebudował zamek w Wiśniczu - przede wszystkim umocnił go fortyfikacjami bastionowymi projektu Macieja Trapoli (włoski architekt polskiego pochodzenia, co nie dziwi, bo Polacy już w renesansie mieli do nich słabość, nawet do tych w połowie włoskich). Wizja Macieja była już barokowa, a właściwie wczesnobarokowa; zbudował najpiękniejszy w tej epoce polski zamek – cztery skrzydła, dziedziniec, cztery wieże. Do zamku prowadziła barokowa brama wjazdowa w formie łuku triumfalnego (wiadomo, sarmaci).
Było na bogato: zamkowe wnętrza ozdobiły marmur i polichromie, boazeria, nawet posadzki były marmurowe. Ot taki ówczesny glamour.
Rezydencja miała park ze zwierzyńcem i ogrody. Pisał o niej prof. Zbigniew Myczkowski:
Była to realizacja wizji Stanisława Lubomirskiego herbu Szreniawa bez Krzyża, jednego z najbardziej wpływowych ludzi swego czasu. Wchodząc przebojem do magnackiej elity Rzeczypospolitej, postanowił ten awans przypieczętować z barokowym rozmachem. Przebudował dawny zamek Kmitów w pyszną rezydencję, oddał chwałę Bogu, fundując klasztor karmelitów, wreszcie kazał zbudować - za królewskim przyzwoleniem - miasto Nowy Wiśnicz. Towarzyszyła temu matematyczna precyzja ówczesnych mistrzów. Centralne punkty zamku, klasztoru i miasta tworzą idealny trójkąt równoboczny! Krajobraz Wiśnicza na tle wnikliwej analizy porównawczej z takimi fenomenami jak: Łańcut, Podhorce, Krzyżtopór, Krasiczyn czy Żółkiew jest po prostu poza konkurencją - unikatowy. Dodajmy, że otaczają go tereny wyjątkowo piękne i harmonijne o znaczących wartościach widokowych, kulturowych i przyrodniczych.
Profesor tak opisywał magnacką rezydencję przy okazji uznania zamku za pomnik historii (2020 rok).
Cztery kolumny, a każda z inna datą
Szwedzi? Oczywiście, i tędy przeszedł potop, ale zamek wcale się nie bronił, bo - jak czasami zdarzało się w warowniach - zabrakło dowódcy.
W połowie XVIII wieku rezydencja przeszła w ręce Sanguszków, potem Potockich i Zamoyskich. W 1831 roku zamek spłonął, właściciele się wyprowadzili. Lepsze czasy przyszły za kilka dekad - Zjednoczenie Rodowe Lubomirskich odkupiło zamek w 1901 roku, pracami konserwacyjnymi kierował wtedy Adolf Szyszko-Bohusz. Po II wojnie światowej zamek przejęło państwo i szczęśliwie nie odpuściło - rezydencja przeszła gruntowny remont, a przy okazji przeprowadzono badania archeologiczne. Naukowcy odkryli, że pierwszy zamek był drewniany, chociaż niewiele z tamtego czasu się zachowało.
Dziś zamek można zwiedzać, a jest na co popatrzeć. Opowiedzą Wam o tym nasi reporterzy. Jak już będziecie na miejscu, zajrzyjcie do sali balowej albo sali akustycznej, w której spowiadali się kolejni właściciele zamku; przewodnik na pewno opowie Wam kto i kogo podsłuchiwał (zazwyczaj mąż żonę).
Wiśnicki zamek ma i swoją legendę: otóż Stanisław Lubomirski wziął w bitwie pod Chocimiem jeńców tureckich, przywiózł ich do zamku i kazał pracować przy budowie fortyfikacji. Turcy postanowili jednak uciec z niewoli (to chyba normalne) i skonstruowali skrzydła. Pomysł był taki, że wyjdą z nimi na gorę zamkową, założą je i polecą. A że mistrzami awiacji nie byli, wylądowali całkiem niedaleko, i nie było to Imperium Osmańskie. Miejsca ich upadku zaznaczono kolumnami. Pierwsza znajduje się przy Liceum Technik Plastycznych i pochodzi z 1646 roku, druga stoi w Kopalinach, trzecia w Bochni, a czwarta we wsi Łomna. Najdziwniejsze jest to, że każda pochodzi z innego roku; tak jakby Turcy regularnie latali. Na tej z roku 1747 wyryto napis: ”Przechodzący cłeku, hac via Ave Maria” (typowe dla ówczesnych łączenie polszczyzny z łaciną). Ale to jednak legenda, prawdziwa historia kolumn, które przecież możecie zobaczyć, wygląda zupełnie inaczej. Postaramy się o tym Wam opowiedzieć na antenie.
No dobrze, zamek zwiedzony, co dalej?
Stanisław Lubomirski był właścicielem 18 miast, nie dziwi więc, że chciał coś zostawić po sobie również w Wiśniczu (to, że miał już spektakularną rezydencję, nie miało właściwie żadnego znaczenia) – zbudował na wiśnickim rynku ratusz. Jest w Wiśniczu zakład karny i nie, żebyśmy zachęcali do jego zwiedzania, ale sama budowla jest zabytkiem (z mroczną historią): to dawny klasztor Karmelitów Bosych ufundowany przez Stanisława, zlikwidowany przez cesarza Józefa II i zamieniony, w części, na sąd i więzienie. Hitlerowcy urządzili tu obóz, a w 1944 roku AK odbiła więźniów politycznych, którzy mieli trafić do Auschwitz. Zapytajcie, jakie cenne skarby Niemcy ukryli tu w czasie wojny, może ktoś wie...
A, stańcie przy studni miejskiej w Nowym Wiśniczu; odwiedźcie Królówkę, mleczarnię z czasów Franciszka Józefa i Koryznówkę, w której bywał Jan Matejko. Idźcie tam, gdzie Was oczy poniosą. A że z wiśnickiego zamku panorama jest genialna…
Poeta Czerniecki
Wracając do rosołu.
Sarmacka szlachta lubiła jeść, wystarczy przypomnieć sobie „Potop” albo „Ogniem i Mieczem”. Rozmiłowana w jedzeniu postanowiła zebrać w książce ówczesne przepisy. Opracował je Stanisław Czerniecki, kuchmistrz Lubomirskich. Testował je na zamku w Nowym Wiśniczu, a potem spisał (w roku 1682). Do XIX wieku jego doczekała się aż 20 wydań.
Czerniecki przygotował też pierwsze przepisy z ziemniaków. Kartofle, zwane wtedy tertofelli, podarował Sobieskiemu cesarz Leopold I, który sadził je w ogrodach cesarskich; potem przywieziono je do rezydencji Lubomirskich. Czernieckiemu zapewne nie zawdzięczamy frytek (wymyślili je Belgowie), ale być może placki ziemniaczane.
Czerniecki miał lekkie pióro, każdy przepis w „Compendium Ferculorum albo Zebranie potraw” jest jak wiersz. Co docenił Adam Mickiewcz cytując fragmenty książki w „Panu Tadeuszu”. Oczywiście kuchmistrz nie ograniczył się tylko do przepisów, podzielił się również poradami, jak przygotować bankiet i jak być dobrym kucharzem. Był dobrym marketingowcem.
Aha, Czerniecki nie lubił wieprzowiny.
„Wakacje z duchami” czyli co?
Wybraliśmy dziesięć małopolskich zamków – w Niepołomicach, Dobczycach, Muszynie, Niedzicy, Nowym Wiśniczu, Suchej Beskidzkiej, Rabsztynie, Pieskowej Skale, Wieliczce. Do każdej z tych miejscowości dotrzemy przed wami.
Sprawdzimy czy w okolicy można odpocząć, a jeżeli tak, to jakie atrakcje na was czekają. Jak dojechać do zamku i czym? Opiszemy najlepsze trasy i dojazd z różnych regionów naszego województwa – można tylko samochodem czy jednak da się też transportem publicznym; ile będzie kosztować podróż, ile potrwa. A jeżeli już pociągiem czy autobusem, to jak często kursują i skąd. A może rowerem?
Zakładając, że będzie to wycieczka kilkudniowa, to gdzie przenocujemy, ile za to zapłacimy; gdzie i co zjemy. Poza tym mnóstwo przydatnych informacji: atrakcje dla dzieci, udogodnienia dla seniorów i osób z niepełnosprawnościami, trasy rowerowe, pobyt ze zwierzakiem, parkingi.
Te wszystkie informacje będą pojawiać się na antenie Radia Kraków w weekendy (i na radiokrakow.pl), ale nie tylko te.
Radio to ludzie, więc oni też opowiedzą wam o miejscu, do którego zapraszamy, znajdziemy lokalsów, którzy wiedzą najlepiej.
Słuchajcie nas, czytajcie.