W zeszłym roku było mnóstwo odwołań od wyników matur zwłaszcza w przypadku niskich ocen. Czy w tym roku będzie podobnie?
Wojciech Rzehak: Wydaje mi się, że tak. Zobaczyłem na blogu Dariusza Chętkowskiego wezwanie, by maturzyści szli i sprawdzali swoje prace, ponieważ wiele z nich było ocenionych po prostu źle. Napisał do mnie pewien młody człowiek o swoich wynikach z egzaminu z języka polskiego na poziomie podstawowym i rozszerzonym. Co ciekawe wynik na rozszerzeniu miał wyższy niż na podstawie. Z podstawy uzyskał 72%, a z rozszerzenia miał aż 91%. Do tego wyniku przyłożyły się przede wszystkim oceny języka. Zarówno na podstawie, jak i na rozszerzeniu za język można było otrzymać maksymalnie 7 punktów. Ten młody człowiek z języka na poziomie podstawowym otrzymał 0 punktów na 7, czyli został uznany w zasadzie za nieumiejącego poprawnie składać zdań, natomiast na rozszerzeniu otrzymał 7 na 7, czyli maksymalną ocenę. Okazało się, że jest wybitnym erudytą, ponieważ 7 punktów to jest praca bezbłędna. Proszę mi powiedzieć, jak takiemu młodemu człowiekowi można wytłumaczyć sens tej formuły oceniania egzaminu z języka polskiego? Ja nie potrafię. Żyjemy w świecie absurdów egzaminacyjnych. Młodzi ludzie powinni składać masowo wnioski o wglądy do swoich prac i weryfikować to, jak zostali ocenieni, ponieważ te kryteria są bardzo niesprawiedliwe.
Jak to wygląda w przypadku matematyki?
Kamil Chaber: Zależy, na którą maturę spojrzymy. Problem, na który bym zwrócił uwagę, to nie kryteria oceniania, ale sam wygląd formuły. Do tej pory przez jakieś 7 lat, a w zasadzie od początku matura była skonstruowana w ten sposób, że uczniowie mieli do dyspozycji najpierw 25 zadań zamkniętych, a później około 9 zadań otwartych. Były one uporządkowane tak, że naprzemiennie była strona zadań i strona brudnopisu. Dzięki temu uczeń mógł się rozeznać, które zadania pozwolą mu szybciej osiągnąć pożądany wynik, a na które zadania powinien poświęcić więcej czasu. Od dwóch lat zadania są całkowicie przemieszane. Uczniowie, którzy aktualnie zdają maturę, mają zupełnie inne problemy niż uczniowie, którzy pisali maturę 10 czy niecałe 15 lat temu, kiedy wchodziła obowiązkowa matematyka. Żyjemy już w pokoleniu smartfonów i ciągłej łączności z komunikatorami, co powoduje, że uwaga młodego człowieka jest o wiele bardziej rozproszona i zamiast pomóc mu utrzymać tę uwagę, to się go dekoncentruje, nie dając mu szansy skupić się na pracy.
(cała rozmowa do posłuchania)