Dr Karolina Panz otrzymała wyróżnienie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w 2024 roku - jury doceniło prowadzone przez nią badania losów Żydów podhalańskich, ale także działania na rzecz przywracania pamięci o nich. Od lat pomaga zarówno Ocalałym, jak i potomkom ludzi z tego regionu, w ustalaniu losów ich bliskich. Jest współtwórczynią projektu "Ludzie nie Liczby" i jego wolontariuszką. Pracowała przy tworzeniu list ofiar Zagłady w Krościenku, Czarnym Dunajcu i w Nowym Targu. Obecnie pracuje nad listą ofiar Zagłady z Zakopanego
Trajektoria losów
Jaki jest zakres pani projektu?
Są takie dwa tory, którymi idą moje badania. Po pierwsze: poznanie tego, jak kształtowała się społeczność Żydów zakopiańskich, jak Żydzi byli postrzegani przez ludność nieżydowską w Zakopanem, jak reagowano na zwiększenie populacji żydowskiej w tym mieście, jak wyglądały relacje codzienne sąsiedzkie, codzienne i co je determinowało. Jednocześnie badam też, co się stało w czasie wojny - jakie były losy całej społeczności, która została wysiedlona w ramach akcji tworzenia strefy zamkniętej przez Niemców.
Mamy też kwestię Goralenvolku, gdzie wątek antyżydowski był niesamowicie istotny i kluczowy dla propagandy. Interesuje mnie to, co się działo z mieniem żydowskim, czyli z poszczególnymi pensjonatami, z synagogą, cmentarzem. To jest kierunek dotyczący całej społeczności, a jednocześnie jej istnienia w Zakopanem.
Ilu Żydów mieszkało w Zakopanem przed wojną? Czy to było miasto, które miało wysoki procent ludności żydowskiej, czy podobnie było na całym Podhalu?
- Było ich około 2900. Bardzo charakterystyczne, a jednocześnie bardzo odmienne dla tego, co się dzieje w innych częściach tego regionu, jest to, że tak naprawdę przyrost populacji następuje gwałtownie w latach 30. Żydów zakopiańskich, będących tam od samego początku, jest naprawdę niewielu. Pojedyncze rodziny są tam obecne od XIX wieku - jak rodzina Riegelhauptów, która miała karczmę nieopodal kościoła, sklep.
To rodziny, które są od zawsze, które też migrują z różnych miejscowości. Później jest ruch ludności właśnie w latach 30. I kiedy badałam rejestry mieszkańców Zakopanego, zachowane i niezwykłe materiały, zauważyłam, że - wbrew temu, czego się spodziewałam - byli to Żydzi pochodzący z całej Polski. Czym się tam zajmowali? Zakopane przyciągało jako miejsce, w którym są możliwości. Na pewno byli właścicielami pensjonatów, ale też bardzo drobnych biznesów, chociażby kramów z pamiątkami. Byli rzemieślnikami, szewcami, krawcami. Byli też oczywiście właściciele sklepów na Krupówkach, ale to były rodziny zakopiańskie osiadłe od dawna. Drugim kierunkiem badań, który jest dla mnie niesamowicie istotny, to prześledzenie trajektorii losów każdej z osób, która mieszkała w przedwojennym Zakopanem. To jest zadanie bardzo żmudne i trudne, ponieważ niemalże wszyscy, poza 40 osobami, zostali wysiedleni na samym początku wojny.
Ślady niewymazywalne
Gdzie?
- Po prostu mieli opuścić Zakopane. I trafiali zazwyczaj do miejsc, skąd pochodzili. Więc tak naprawdę będę musiała prześledzić bazy osobowe przeróżnych archiwów. Nieliczni zostali na miejscu. Zadaniem, które chciałabym zrealizować razem z Fundacją Centrum Darka Popieli, jest imienne upamiętnienie wszystkich Żydów zakopiańskich na miejscowym cmentarzu.
Ilu z nich przeżyło wojnę?
- Nie mam jeszcze dokładnych danych. Na tym etapie badam dokumenty sądowe, czyli uznanie za zmarłych. Szukając nazwisk ocalałych, badam przeróżne dokumenty, rejestry powojenne. Myślę, że to było maksymalnie kilkadziesiąt osób.
Czy społeczność zakopiańska pamiętała o swoich żydowskich sąsiadach?
- W trakcie wojny sytuacja była o tyle inna, że Żydzi znikają z tej przestrzeni publicznej. Poza tymi 40 osobami. Jest kamieniołom, później obóz funkcjonujący przy Tartaku, więc Żydzi byli widziani - jako więźniowie, jako robotnicy. Jest szereg osób, które przybyło do Zakopanego pod przybraną tożsamością, próbując w tym kurorcie przeżyć. Co jest zadaniem bardzo trudnym, ponieważ to strefa zamknięta, trzeba mieć specjalne pozwolenia.
Cechą Zakopanego, która bardzo utrudniała zameldowanie i przetrwanie, było to, że pracownik biura meldunkowego Jerzy Gałek jest konfidentem. W Zakopanem było zgrupowanie wszystkich niemieckich sił mundurowych, więc to teren bardzo trudny. Osoby zadenuncjowane, wydane albo złapane trafiły do Willi Palace, gdzie były torturowane i zazwyczaj mordowane.
Wiele lat temu liczyłam te wszystkie przypadki - osób próbujących przetrwać pod przybraną tożsamością w Zakopanem. Według moich ustaleń przeżyła około połowa z nich, 120-160.
Czy społeczność pamiętała? Na pewno były takie osoby, strażnicy pamięci. Przewodnik Muzeum Tatrzańskiego, Juliusz Zborowski, zabezpieczył dokumentację Judenratu i opisał ją tuż po wojnie. Henryk Jost wydał książkę o Zakopanem w czasie okupacji, gdzie próbował też ustalić losy poszczególnych osób. Napisał również opracowanie o historii Żydów w Zakopanem.
W latach 80. próbowano postawić pomnik z pozostałości macew na cmentarzu, więc na pewno były osoby, które chciały podtrzymać pamięć o tej społeczności. Ale jak to dokładnie wyglądało, to dopiero ustalę i opiszę.
Kiedy projekt się zakończy i co będzie jego zwieńczeniem?
- Jego zwieńczeniem będą artykuły dotyczące historii Żydów Zakopanego, ale śladem, którego nie da się wymazać, będą tablice z imionami i nazwiskami ofiar Zagłady, które staną na cmentarzu żydowskim na Bachledzkim Wierchu.