Amalia Krieger fachu nauczyła się od ojca, razem z nią uczył się go również starszy brat Natan. Ojciec Ignacy Krieger przyjechał do Krakowa, założył swoją pracownię fotograficzną i w dość szybkim tempie zaczął zdobywać wierną klientelę. Natan i Amalia na tyle wierzyli w to, że nazwisko ojca stało się marką bardzo rozpoznawalną w Krakowie, że nigdy nie zdecydowali się na pracę pod własnymi nazwiskami. Stąd pewne zamieszanie: ponieważ Amalia swoje zdjęcia pieczętowała czy podpisywała nazwiskiem ojca „Ignacy Krieger”, w niektórych dokumentach pojawiają się nawet takie wzmianki, że jest żoną Ignacego.
Skarby, które zostawiła Krakowowi, doceniają wszyscy miłośnicy historii tego miasta. To jest materiał niebagatelny: tysiące zdjęć ulic Krakowa, mieszkańców od przełomu lat 60. i 70. XIX wieku do lat 20., ale to nie są tylko zdjęcia. Z tego, co pozostawiła, z szklanych negatywów, klisz, można do dzisiaj robić odbitki i to dużo lepszej jakości, niż była w stanie wykonywać. To jest wspaniałe źródło informacji. Muzeum Krakowa wydało książkę „Zbliżenia Krigerów”, gdzie te zdjęcia są opracowywane z przepięknym historycznym komentarzem i można odkrywać pewne detale, jak odbicie przechodnia w witrynie sklepu czy właśnie witryny sklepowe, gdzie można zobaczyć, jakie towary były sprzedawane, twarz w oknie, w kamienicy. Możemy się nimi cieszyć dzięki temu, że Amalia Krieger w ostatnich latach swojego życia ten skarb przekazała miastu Kraków.
Amalia pracowała na początku swojej kariery głównie w pracowni, jednak przyszedł taki czas, że zaczęła wychodzić w plener i dokumentować Kraków. Te zdjęcia nie przynosiły jej zarobku, a przecież wszystkie materiały do robienia zdjęć były bardzo drogie. To jest dowód na wielką miłość do Krakowa.
Amalia nigdy nie wyszła za mąż, nie miała dzieci, opiekowała się matką. Pod koniec życia mieszkała na ulicy świętego Jana. Nie wiemy, jakie miała wykształcenie. Na pewno bardzo kochała koronki i sama je wykonywała, więc być może chodziła do jakiejś szkoły, która jej pozwoliła te umiejętności zdobyć.
Autorstwo zdjęć można jej przypisywać z całą pewnością dopiero po śmierci brata. Pracowała na rodzinną markę, tak jak wiele kobiet przez wieki uczestniczyło w prowadzeniu rodzinnych interesów, ale usługi sprzedawane były pod szyldem zazwyczaj imienia i nazwiska ojca albo męża.