Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

"Znam weterynarzy, którzy żywili się kawą i energetykami. To zawód obarczony olbrzymim stresem"

Praca weterynarza obarczona jest gigantycznym stresem i ryzykiem wypalenia zawodowego. To zawód, który może pochłonąć życie prywatne i cały wolny czas. Wpływa również na relacje z innymi osobami, w tym przede wszystkim z najbliższymi. Gościem Sylwii Paszkowskiej był Radek Rak, pisarz i lekarz weterynarii. Zdobywca m.in. Nagrody Literackiej Nike i Nagrody im. Janusza A. Zajdla w roku 2020 za „Baśń o wężowym sercu albo wtóre słowo o Jakóbie Szeli”. W audycji Przed Hejnałem opowiedział o swojej karierze weterynaryjnej i wyzwaniach zawodu, który porzucił trzy lata temu na rzecz pisania. Zdradził również, nad jaką książką aktualnie pracuje i zaprosił na 26. Marsz Jamników, podczas którego będzie odgrywał rolę Mistrza Ceremonii.

Radek Rad, fot. Sylwia Paszkowska

Radek Rad, fot. Sylwia Paszkowska

Sylwia Paszkowska: W ostatnich latach sporo mówi się o tym, że weterynarze są wyjątkowo narażeni na wypalenie zawodowe i depresję. Dlaczego tak się dzieje?

Radek Rak: Bardzo dobrze, że coraz więcej się o tym mówi. Kiedy patrzę po swoich znajomych, to rzeczywiście jestem w stanie dojść do wniosku, że coś jest na rzeczy. Weterynaria to bardzo zazdrosna pani. Zazdrosna głównie o twój czas. Będąc młodym lekarzem można szybko dojść do sytuacji, w której nie ma życia poza tą weterynarią. Jest to zawód, który wykonuje się tak naprawdę cały czas. Zaraz po studiach przez trzy lata pracowałem w przychodni całodobowej. Te tygodnie, które były moimi tygodniami dyżurnymi, wspominam strasznie. To czas, w którym się nie śpi, bo coś może wydarzyć, jest się bez przerwy po telefonem. Wtedy sobie z tym bardzo dobrze radziłem. Miałem nawet ze swoją koleżanką z pracy taką głupią grę, kto będzie dłużej pracował bez przerwy. Mój rekord to był blisko 20 godzin. Podejrzewam, że przy lekarzach medycyny to jest żaden wyczyn. Przegrałem w tej grze, bo moja koleżanka dobiła do blisko 30 godzin.

W pewnym momencie zorientowałem się, że nie chcę, żeby tak wyglądało moje życie. Popatrzyłem na swoich znajomych, którzy często nie mieli przestrzeni poza weterynarią, albo była ona w jakiś sposób bardzo uboga. Nie radzili sobie z relacjami rodzinnymi, związkami. Ja cały czas miałem tę drugą kotwicę, pisanie jako rzemiosło. Wydaje mi się, że uratowało mnie ono przed pracoholizmem, czy narzuciło w jakiś sposób sensowne postrzeganie świata.

To jest zawód, który przyciąga określony rodzaj ludzi - idealistów, bardzo ambitnych, zdolnych. Jest duża konkurencja w procesie rekrutacji na studia, a później trzeba naprawdę solidnie pracować, żeby te studia skończyć. Mamy bardzo określony profil człowieka, który wchodzi w ten zawód.

I trzeba mieć bardzo dużo pieniędzy, bo oczywiście te wszystkie specjalizacje, szkolenia, które trzeba robić, są bardzo kosztowne. Nie wiem, czy jestem jakimś specjalnym idealistą. Zawsze było to dla mnie mimo wszystko rzemiosło, które wykonuję najlepiej jak potrafię, ale z pewnym dystansem. To jest jednak praca. To nie jest sens mojego życia, ale jednak żyję.

(cała rozmowa do posłuchania)

Tematy:
Autor:
Sylwia Paszkowska

Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię