Panie starosto, dlaczego chce pan przejąć, odzyskać prezydenturę miasta?
- „Przejąć” jest bliżej prawdy. „Odzyskać” niekoniecznie, bo nigdy nie byłem prezydentem miasta. Jako starosta oświęcimski wraz z zarządem i wraz z radą powiatu odwaliłem kawał dobrej roboty. Bardzo często porównuję powiat oświęcimski do perpetuum mobile. Dużo inwestycji, ogromne pieniądze – to się dokonuje. To co zaplanowaliśmy zrealizować przez cztery lata, zrealizowaliśmy w stu procentach. W każdej z dziewięciu gmin powiatu oświęcimskiego inwestycje wyglądały tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Nigdy nie mieliśmy problemu z radą powiatu, zawsze ta rada głosowała merytorycznie, wiedząc i widząc, że wszystkie kwestie związane z inwestycją, czy to kubatorową czy drogową, są im znane i zaplanowane. Nic nie było chowane pod stołem, wszystko było jasne, klarowne i transparentne. Kiedy widzę, co dzieje się w moim rodzinnym mieście, wydaje mi się, że mógłbym to miasto poprowadzić w zupełnie innym kierunku. Najwyższy czas, żeby to miasto zaczęło słuchać swoich mieszkańców. Dlatego zdecydowałem się na rezygnację z ubiegania się o reelekcję na stanowisko starosty oświęcimskiego i próbuję swoich sił w przekonaniu mieszkańców Oświęcimia do swojej kandydatury.
O co najczęściej mieszkańcy proszą, czego najczęściej by sobie życzyli?
- Jest wiele takich pomysłów. Przede wszystkim Oświęcim jest miastem ludzi w podeszłym wieku, wieku senioralnym. Moja uwaga skupia się bardzo mocno na pomocy seniorom. Ale również w moim kontrakcie dla Oświęcimia jest w punkcie dziesiątym – bo ten kontrakt zamknąłem w dziesięciu punktach – tak zwany „dialog publiczny”. Dochodzi do tego, że dziennikarze oświęcimscy startują w wyborach samorządowych, aby ich głos był słyszalny. Poza informacjami dobrymi żadne nie wychodzą z Urzędu Miasta. Ostatnio w rankingu państwa redakcji wyłączenie Radia Oświęcim stało się „Blamażem Tygodnia”. Do dnia dzisiejszego nie wiemy, jakie były powody. Pan prezydent obiecał na konferencji prasowej, że oczekuje odpowiedzi pisemnej od dyrektora miejskiej biblioteki, który ponoć nakazał wyłączenie tego radia. Po prawie dwóch tygodniach dalej nie wiemy, co było powodem.
Wiele miejsca poświęca pan stylowi prezydentury obecnego gospodarza miasta. Ja chciałbym dopytać pana o to, co pana zdaniem przez te pięć lat powinno być największym impulsem. Czy odpowiedź na pytanie jak gospodarczo miasto zaktywizować, chociaż wydaje się, że mieszkaniec Oświęcimia nie ma większego problemu ze znalezieniem pracy, czy kwestia seniorów, o której pan wspomniał, czy może jakości powietrza, nad którą się wszyscy w małopolskich miastach – i nie tylko – zastanawiają?
- Oczywiście to wszystko jest w moim kontrakcie, bo czyste powietrze to zdrowie, dbanie o starszych mieszkańców miasta to oczywisty obowiązek prezydenta, również zahamowanie ekspansji, zatrzymanie młodego człowieka. Nie ma bezrobocia na terenie miasta i powiatu oświęcimskiego. Ludzie, którzy figurują w urzędach pracy, to ludzie, którzy z reguły nie chcą podjąć tej pracy. Bardzo mocno postawię na tak zwane budownictwo czynszowe, nie zaniedbując oczywiście budownictwa OTBS-owskiego – wykorzystam je, tylko zamienię proporcje. Przede wszystkim postawimy na mieszkania tanie, na mieszkania czynszowe, ponieważ budownictwo OTBS-owskie jest ekskluzywne i nie stać na nie młodego człowieka. Z jednej strony dbamy o naszych seniorów a z drugiej strony o naszych młodych mieszkańców, próbujemy ich zatrzymać w mieście. To są dwie główne przesłanki. Oczywiście wszyscy mówią o kwestii czystego powietrza. Dla porównania – burmistrz Wadowic wymienił ponad 700 pieców, nasz prezydent, jak wynika z ostatnich danych, może mniej niż 50. Do 2022 roku muszą być wymienione wszystkie piece i ja zrobię wszystko, żeby się tak stało, mając na względzie, że 30% mieszkańców będzie potrzebowała stuprocentowego dofinansowania.
Prezydent mówił ostatnio w czasie debaty w Radiu Kraków o tym, że przeznacza milion złotych na likwidację palenisk rocznie. Pozostaje jeszcze 1800 pieców do wymiany, tak się szacuje. Myśli pan, że ta perspektywa pięcioletniej kadencji pozwoli w sposób definitywny problem w Oświęcimu zamknąć? Pytanie tylko, czy wtedy będzie konieczny montaż środków samorządowych z chociażby, środkami rządowego programu „Czyste Powietrze”?
- W tym tempie, w którym my wymieniamy piece na terenie naszego miasta, to dwadzieścia lat nie starczy. Rzeczywiście pojawiają się ogromne sumy – prawie sześć miliardów złotych – w ramach programu „Czyste Powietrze” rządu Prawa i Sprawiedliwości. Na każdej debacie mówię o tym, że rezygnacja z kładki za prawie czterdzieści milionów spowoduje, że będzie możliwość wymiany wszystkich pieców. Problem dotyczy tylko 30%. Jeżeli weźmiemy pod uwagę, że mamy 1800 pieców do wymiany, to 600 z nich należy do ludzi, którzy nie są w stanie dołożyć nawet złotówki. Trzeba im stworzyć warunki. Mówiąć prostym językiem – pukamy do drzwi, wchodzą monterzy, demontują stary piec, montują nowy i wychodzą. Te osoby, o których mówię, nie wypełnią formularzy w komputerze. Im trzeba po prostu zrobić tak zwanego „gotowca”. Wymienić, podziękować i to jeszcze nie wszystko, ponieważ paliwo w tych nowych piecach będzie oczywiście o wiele droższe niż dotychczasowe, byle jakie. Nad tą sytuacją też trzeba się pochylić, żeby zagwarantować w budżecie miasta Oświęcim kwoty, które spowodują jakieś dopłaty do tego nowego, ekologicznego paliwa, cokolwiek to będzie. Mamy Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej – zależną spółkę miejską w Oświęcimiu, która jest mało wykorzystana. Zróbmy tak, żeby jak największa liczba mieszkańców Oświęcimia została podłączona do PEC-u, ale zadbajmy również o to, żeby włodarz naszego miasta nie był zakładnikiem, żeby to paliwo cieplne nie pochodziło z drugiej ręki. Spróbujmy stworzyć taki model zaopatrzenia mieszkańców w ciepło, byśmy byli jego właścicielem.