Sposób prowadzenie gospodarki leśnej nie miał wpływu na powódź w południowo-zachodniej Polsce - wynika ze stanowiska 16 przedstawicieli świata nauk przyrodniczych, które przesłano do mediów. Autorami publikacji są dendrolodzy, klimatolodzy, hydrolodzy i leśnicy. Przypominają oni, że wprawdzie korony drzew, krzewy i gleba są w stanie zatrzymać określoną ilość wody, ale nie ma to większego znaczenia w wypadku nawalnych deszczy w Kotlinie Kłodzkiej. Poza tym susze poprzedzające niż Boris sprawiły, że ściółka leśna pochłaniała mniej wody. "W różnych publikacjach pojawiło się mnóstwo niesprawdzonych informacji" - powiedział Ewie Szkurłat prof. Jarosław Socha z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie.

Wg naukowców zdolności retencyjne lasów, choć istotne, nie są w stanie zapobiec skutkom ekstremalnych opadów. Zmiana klimatu, której jesteśmy świadkami, polega m.in. na wzroście temperatury globalnej, który skutkuje silnym skontrastowaniem warunków meteorologicznych także w Polsce. Jego efektem jest coraz częstsze występowanie ekstremalnych zjawisk pogodowych takich jak susze i powodzie. Szacuje się, że w przypadku niżu Boris, który był przyczyną intensywnych opadów deszczu, nigdy wcześniej nienotowanych w historii obserwacji w Centralnej Europie, wielkość opadów była zwiększona m.in. wyjątkowo wysoką temperaturą powierzchni wody w Morzu Śródziemnym. Stąd intensywne deszcze, które stały się bezpośrednią przyczyną powodzi, sięgały często wartości przekraczających 400 mm w ciągu 3-4 dni.

Leśnicy w regionach górskich i podgórskich zmagają się dodatkowo  z problemem suszy, która ma coraz większy wpływ na kondycję drzewostanów. Ich przebudowa  wymaga wycinania niedostosowanych do siedliska i bardziej podatnych na zamieranie drzew i zastępowania ich gatunkami lepiej dostosowanymi do zmieniającego się klimatu. Działania te są jednak długotrwałe i wymagają ingerencji w ekosystemy leśne.