Pierwsze skojarzenie z lekcją wychowania plastycznego? Dinozaury pamiętają być może malowanie plakatów z okazji kolejnej rocznicy wybuchu rewolucji październikowej. Są tu tacy? Pokolenie JP II mogło zachować w pamięci traumę projektowania afisza, fetującego papieską pielgrzymkę. Tak było? Następne pokolenia już niestety nic nie pamiętają, bo wychowanie plastyczne, jako przedmiot szkolny, wyleciało z programu.
Większość dorosłych z ulgą stwierdza dziś fakt, że wraz z nadejściem września nie musimy wracać do szkolnych ław. W Radiu Kraków proponujemy Państwu alternatywne lekcje wychowania plastycznego alternatywne - bez przymusu i przemocy. Naszą pierwszą nauczycielką jest Magdalena Ujma, wiceprezeska polskiej sekcji Międzynarodowego Stowarzyszenia Krytyków Sztuki AICA International, historyczka sztuki, krytyczka i kuratorka.
Sztuki wizualne często bywają przestrzenią skandalu, nieporozumienia, niezgody. Przykłady nieporozumień między artystą a odbiorcą-widzem można by mnożyć. Gorliwi obrońcy dobrego smaku (albo innych społecznych cnót) wkraczają z transparentami do galerii, na "świętym oburzeniu" budując polityczny kapitał. Tabloidom tylko w to graj, a media społecznościowe infekują świat oburzeniem, niczym śmiercionośnym wirusem.
Czyli... artyście wszystko wolno? Może nas "obrażać", naśmiewać się z wierzeń religijnych, budować "niezrozumiałe" konstrukcje, pozwalać sobie na tworzenie rzeczy "brzydkich"? Przecież syn koleżanki w przedszkolu namaluje to lepiej. A tak w ogóle, "co artysta tak naprawdę miał na myśli"?
Słuchaj też Radia Kraków Kultura
Właśnie w tym miejscu rozpoczynamy wspólną edukację. Zapraszamy ekspertów, chodzimy do muzeów, rozbrajamy medialne "ładunki wybuchowe". Dlaczego warto na chwilę wrócić do szkolnej ławki i spróbować otworzyć się na język obrazów?
- Sztuka rozwija abstrakcyjne myślenie - podkreśla krytyczka Magda Ujma. - Uczy nas rozumienia języka, który nie jest dosłowny. A dosłowność to prawdziwa epidemia naszych czasów, pisała o tym m.in. Olga Tokarczuk.
Sztuki wizualne uczą, że można komunikować się i snuć opowieści, nie posługując się słowami. Muzealnym przebojem tego roku okazała się wielka, berlińska wystawa malarza Caspara Davida Friedriecha (1774-1840). Ten niemiecki artysta uważany jest za jednego z najwybitniejszych twórców malarstwa romantycznego. Malował ruiny kościołów, jesienne i zimowe pejzaże, a znakiem rozpoznawczym jego sztuki są odwrócone plecami do widza postaci, często samotne, kontemplujące piękno przyrody. By kontemplować te obrazy przed drzwiami galerii stały tłumy.
- Język obrazów działa na nas natychmiastowo - mówi krytyczka. - Ale ten efekt to broń obosieczna. Mimo że komunikat wydaje się prosty - mężczyzna w staromodnej pelerynie stoi patrząc na morze - aby go zrozumieć, nie wystarczy go zobaczyć. A jednak ludzie od ponad 200 lat wciąż chcą oglądać "Opactwo w dębowym lesie" czy "Wędrowca nad morzem mgły", wciąż zastanawiając się, jakie znaczenia i tajemnice kryje w sobie obraz.
Czy to znaczy, że musimy teraz pędzić do biblioteki, studiować opasłe tomy, konteksty, życiorysy? Tego nigdy dość, ale nie jest to warunek. Jednak bez małej inwestycji czasowo-umysłowej trudno nam będzie zrozumieć „co artysta miał na myśli” Na pewno nie zaszkodzi też "Wychowanie plastyczne" w poniedziałkowe wieczory w Radiu Kraków. Zapraszamy.