Wywołała pani duże zamieszanie na skalę ogólnopolską. Chodzi oczywiście o rzekomy zakaz nauki pisania w zerówkach. Jest ten zakaz czy go nie ma?
Nie wywołałam żadnego skandalu. Media usiłują podbić bębenek. To po pierwsze. Po drugie, niczego nie zakazałam. Jedynie zrobiłam to, co każdy porządny kurator powinien zrobić, czyli przypomniałam zapisy podstawy programowej.
Co ta podstawa programowa mówi?
Nakazuje określone rzeczy zrobić nauczycielowi przedszkola i tyle. To jest wszystko, co zrobiłam. Przypomniałam, co powinni robić nauczyciele w przedszkolu.
Ale na to, co pani powiedziała, zareagowało nawet Ministerstwo Edukacji. Wydało też swoje oświadczenie, w którym mówi, że absolutnie dzieci w zerówkach uczyć się pisać mogą.
Obawiam się, że nie rozumiemy podstawowej rzeczy: co to jest pisanie. Jeżeli chodzi o ćwiczenie małej motoryki, to ja to wręcz rekomenduję. Natomiast bardzo trzeba uważać z tak zwanym pisaniem w liniaturze i w małych kratkach ciągłych wyrazów, ponieważ trzeba określić dojrzałość szkolną dziecka.
Nauczyciele, zwłaszcza nauczyciele 1-3 oraz wychowania przedszkolnego, powinni się skupić na tym, co jest w podstawie. Są świetnymi fachowcami i doskonale wiedzą, jak się ćwiczy rękę, małą, dużą motorykę. O tym piszę w swoim stanowisku. Stworzono fakt medialny.
Co pani tak naprawdę powiedziała?
Powiedziałam wielokrotnie, że nie należy przyspieszać pisania. Przez pisanie rozumiem siedzenie w ławce 3-4 godziny przy stoliczku, trzymanie niedojrzałym chwytem pisarskim pióra, długopisu czy ołówka i kreślenie liter w liniaturach.
Jeżeli nauczyciel stwierdzi dojrzałość pisarską ucznia, to może sześciolatek pisać. Nie ma żadnego zakazu.
Natomiast jeśli nie stwierdzi, twierdzi pani w oświadczeniu, które jest na stronach Kuratorium Umowy Oświaty, że to grozi między innymi dysleksją.
Może skutkować. Może skutkować dysleksją, dysgrafią.
Mamy klasy maturalne, gdzie 50% uczniów ma jakiś „dys-”. Albo dziecko w klasie pierwszej, drugiej, trzeciej nie umie pisać. I trzeba się zastanowić, co takiego się stało w historii tego dziecka, że skutki są takie, a nie inne.
To jest zasada domina. Trzeba bardzo wyważyć moment, w którym dziecko jest zdolne do pisania. Jeżeli jest to w wieku sześciu lat, należy ćwiczyć, bawić się.
Przede wszystkim pisanie jest działaniem psychomotorycznym. Musi być do tego dojrzały mózg.
Wszystkie formy pisania na papierze, w rozumieniu linii falistych, okrągłych, kształtów, elementów pisania, są jak najbardziej potrzebne. Trzeba się skłonić ku podstawie programowej. Mam wrażenie, nie wszyscy ją dobrze przemyśleli.
Jeśli dziecko samo chce pisać, samo się nauczyło, to powinno się mu zabraniać, jeśli nauczyciel uzna, że jest jeszcze do tego niedojrzałe?
Jeżeli dziecko samo chce pisać, to dziecko samo pisze. Aktywności ucznia nie można zamykać. Ale my mylimy dwa fakty: pisanie spontaniczne z ukrzesłowieniem dzieci.
Jeżeli dziecko jest dojrzałe, to może takie ćwiczenia robić. To są bardzo odpowiedzialne ćwiczenia i nauczyciel wie, kiedy je włączyć. Nie jest także prawdą, że jeżeli dziecko jest niedojrzałe do pisania, wyćwiczy tę umiejętność, pisząc wiele stron. U dziecka mniej znaczy więcej. Mniej pewnych ćwiczeń, ale we właściwym czasie.
I najtrudniejszym czasem jest właśnie 6 lat.
Nie tak dawno mieliśmy reformę edukacji. Sześciolatki przez dwa lata chodziły do pierwszej klasy już.
Sześciolatek w szkole jest jak najbardziej fajnym rozwiązaniem i on jest dalej sześciolatkiem w szkole. I gdyby był w tej szkole, powinien pracować jako sześciolatek.
Jeśli ktoś wpadł na to, że sześciolatek w szkole powinien być traktowany jak siedmiolatek, nie rozumie w ogóle psychorozwoju dziecka. Dziecko w szkole, sześciolatek miało być traktowane jako sześciolatek. Dziecko, które zostało w przedszkolu jako sześciolatek, jest dalej tym samym sześciolatkiem.