„Ach, kolorowa bajecznie” - można zacytować Wyspiańskiego (i zarazem Sewera, czyli Ignacego Maciejowskiego, którego powieść „Bajecznie kolorowa” opowiada o małżeństwie Włodzimierza Tetmajera; malarz mieszkał po sąsiedzku w Bronowicach i kościół w Modlnicy, wśród tylu innych, swoją polichromią ozdobił). W dzień świętego Wojciecha Modlnica jest „kolorowa bajecznie” z okazji odpustu parafialnego. Nie chodzi tylko o barwne kramy. Mszę o 17.00 odprawił arcybiskup metropolita krakowski a mieszkańcy na pewno z tej okazji wystąpili w tradycyjnych, krakowskich strojach ludowych. Coraz rzadszy to widok pod Krakowem, ważne jednak, że ta tradycja jest w Modlnicy podtrzymywana. Bo też jest to wieś z tradycjami.
Wprawdzie wzmianka o niej pojawiła się w dokumentach stosunkowo późno, raptem 59 lat przed wzmianką o aktualnej stolicy Polski, czyli dopiero w 1254 roku, kiedy to Bolesław Wstydliwy wymienił Modlnicę jako własność sióstr norbertanek na Zwierzyńcu. Wiadomo jednak, że miejscowość istniała znacznie wcześniej. Tu zacytujmy stronę internetową parafii: „Dzieje Modlnicy sięgają początków chrześcijaństwa na ziemiach polskich. Legenda głosi, że w miejscu zwanym Zagórze, zatrzymał się zdążający do Prus św. Wojciech, którego żegnał lud krakowski. W tzw. Świętym Gaju, pod lipą, miał nawracać poprzez głoszenie ludziom Ewangelii. Na pamiątkę tego wydarzenia wspomnianą wieś Zagórze, od modłów św. Wojciecha, nazwano Modlnica. Pod sławną lipą, która już dziś nie istnieje, znaleziono w ziemi popielnicę i rzymski pieniądz z czasów cesarza Trajana.”