Zdecydowałeś się na wyjazd z Ukrainy stosunkowo późno.Dlaczego dopiero teraz?

Na początku tej wojny żona z synem wyjechali do Lwowa, a ja byłem w Kijowie wolontariuszem. Wojna nie skończyła się wbrew naszym wcześniejszym przypuszczeniom dlatego zdecydowaliśmy, że nasze dziecko musi mieć spokojne dzieciństwo a może je mieć tylko w Polsce. Mam polskie korzenie.

Luczezar jest uczniem 5 klasy szkoły podstawowej. Siedzi w przebraniu, które ma przypominać strój polskiego żołnierza.Chodzi tak do szkoły?

Powiedziałem, że jak chce to może.Bierze udział w rekonstrukcjach historycznych.W Ukrainie też się tym interesował, tylko wtedy przebierał się za żołnierza ukraińskiego.Dziś zmienił barwy. Co tydzień jeździmy na Kazimierz i kupujemy jakiś drobiazg tego typu na targu staroci.Syn zainteresował się historią dzięki nauczycielowi w ukraińskiej szkole,który po wybuchu wojny poszedł walczyć na front.

To Ty wybrałeś Kraków?
Miałem pradziadka i prababcię Polkę, więc moja babcia cały czas opowiadała swoich rodzicach i o Polsce. Czytaliśmy coś w języku polskim. A od 2005 roku mieszkałem przez pół roku w Polsce, bo byłem stypendysta Programu Stypendialnego Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego Gaude Polonia, więc Kraków to jest chyba taki takie miasto życia. To najpiękniejsze miasto, które widziałem w Polsce, więc jak już postanowiliśmy, że wyjeżdżamy, no to powiedziałem, że jadę do Krakowa.

Pojechałeś sam?

Tak, na początku pojechałem sam w ogóle, żeby po prostu znaleźć choć jakieś mieszkanie, jakąś pracę. Nie chciałem być uchodźcą za socjalne pieniądze. Chciałem samodzielności. Po czterech miesiącach przyjechał do mnie syn.
Pracuję w branży IT , dostałem pracę w ramach mojej firmy, która miała siedzibę na Ukrainie. Przenieśli ją teraz do Warszawy a ja pracuję zdalnie z Krakowa. Moja żona jest ilustratorką książek dla dzieci więc też pracuje zdalnie. Jakoś dajemy sobie radę.