To był najtrudniejszy weekend w ostatniej historii lotniska w Balicach - tak Łukasz Strutyński, prezes Kraków Airport, opowiadał o wydarzeniach z weekendu, kiedy to gęsta mgła sparaliżowała pracę lotniska. W sobotę ponad 150 lotów zostało odwołanych i przekierowanych, w niedzielę było ich ponad 50.



Trzy różne źródła informacji i powstała dezinformacja

Jestem na lotnisku, mój lot jest odwołany, samolot nie wystartuje. Co wtedy musi zapewnić mi lotnisko? Jak zachować się w takiej sytuacji?

- Radziłbym po prostu zachować spokój. Nikt nie lubi takich sytuacji jak mgły czy inne zjawiska atmosferyczne – ani pasażerowie ani przewoźnicy lotniczy. Przewoźnik musi poradzić sobie nie tylko z 200 pasażerami na każdym locie, ale też przekierować maszynę w bezpieczne miejsce. Albo trzymać ją i płacić za obsługę w miejscu, w którym ona utknęła.

Co robić? Przede wszystkim zachować spokój i znaleźć wiarygodne źródło informacji. W Krakowie sytuacja była o tyle skomplikowana, że inne były informacje prezentowane na stronie oficjalnej internetowej lotniska; inne komunikaty linii lotniczych, przewoźników lotniczych, do których Balice pasażerów odsyłały. Do tego jeszcze informacja krążące choćby w takich aplikacjach jak Flightradar24. Te trzy różne źródła, podające często sprzeczne z sobą informacje, spowodowały dezinformację.

To w pierwszej kolejności kogo słuchamy?

- Jednak lotniska. Kontrola lotów wie dokładnie, który samolot w danym momencie na płycie lotniska jest i przyjmie pasażerów, a który do tego lotniska zmierza albo ma z tym kłopot. Szum komunikacyjny, czyli odsyłanie do stron przewoźników, powoduje dezinformację. Pasażer nie wie, gdzie jest prawidłowa informacja – na przykład lotnisko twierdzi, że lot jest przekierowany do Katowic, a przewoźnik na swojej stronie informuje, że lot odbywa się z zakłóceniami, opóźnieniem, ale odbywa się normalnie. Za to w aplikacji widać, że samolot wcale nie leci do Katowic, tylko do Wrocławia. Wydaje mi się, że Kraków - przy tych częstych problemach związanych z mgłą - musi jednak wypracować bardziej sprawny sposób informowania pasażerów. Wszystko rozbija się o brak koordynacji danych.

27 kółek nad Krakowem

Czyli słuchamy lotniska a aplikacje zostawiamy?

- Aplikacja może być pomocnym narzędziem, ale bardziej jednak dla pasjonatów. Może aktualizować informacje w czasie rzeczywistym, ale nie może być podstawą dochodzenia roszczeń wobec lotniska czy linii lotniczej. Choćby wyglądało to na bardzo duży chaos, na totalną organizacyjną katastrofę - te krążące autokary, jedne przywożące pasażerów z lotnisk rezerwowych, inne autokary odjeżdżające z pasażerami wylotowymi, ludzie koczujący jeszcze w terminalu, zatłoczone punkty gastronomiczne, łazienki, toalety – to jednak wszystko się w końcu uspokaja. Każda linia ma obowiązek tego pasażera dowieźć na miejsce. Odrębną zupełnie kwestią jest sprawa odszkodowań, przebukowań biletów czy update'u cenowego za bilet na lot, który nie odbył się terminie, a czym innym jest organizacja tego na miejscu.

Jeżeli mamy odwołany lot, a chcemy się dostać na przykład na sylwestra w Paryżu, czekamy już czwartą, piątą godzinę, nie wiemy co mamy zrobić, to jakie prawa nam przysługują? Lotnisko zawsze musi nas dowieźć – na przykład - do Katowic, Rzeszowa, Łodzi, żeby zapewnić nam ten lot?

- Wszystko zależy od tego, gdzie jest nasz samolot. Czy jest plan, żeby przylecieć na lotnisko, z którego pierwotnie mieliśmy startować; czy czeka na nas na innym lotnisku. Jeżeli wiemy od samego początku, że nasz samolot po prostu z Krakowa nie odleci, ale za to przyleciał do Ostrawy, przywiózł ludzi z poprzedniej rotacji i czeka na nas w Ostrawie, to nic innego nam nie pozostaje, jak czekanie na wiążący komunikat od przewoźnika lub lotniska. Czasem bywa jednak tak, że pogoda się poprawia i nie trzeba do tej Ostrawy jechać autobusem. Bywa faktycznie tak, że ten słynny lot Wizz Air, który był przebazowany z Katowic do Krakowa i zrobił nad Krakowem 27 kółek, to był przykład na to, że maszyna chciała zabrać pasażerów z Krakowa, dostała sygnał, że jest okienko pogodowe, a finalnie wróciła do Katowic po 27 kółkach.

Przez 3 godziny krążył nad Krakowem i wykonał aż 27 okrążeń wokół lotniska! Przez 3 godziny krążył nad Krakowem i wykonał aż 27 okrążeń wokół lotniska!

Ryzyko, z którym trzeba się liczyć

Ale koniec końców przewoźnik musi nam zapewnić transport.

- Tak, oczywiście. Linia lotnicza musi nas dowieźć na miejsce, obojętnie, czy jest to tania linia lotnicza, czy linia tradycyjna. Ale to też nie oznacza, że samolot będzie czekał gotowy na przyjęcie na pokład pasażerów mimo, że jest mgła. Takie jest ryzyko operacji lotniczych - nawet najnowocześniejsze maszyny w czasie mgły, nie mając odpowiednich systemów na lotniskach, muszą po prostu poczekać.

Jeżeli ten samolot nie przyleci lub się spóźni, my się spóźnimy na jakieś ważne biznesowe spotkanie, to co wtedy? Czy możemy na przykład żądać 100 procent zwrotu kosztów?

- Wszystko zależy po pierwsze od tego, gdzie jest zarejestrowany ten przewoźnik. Co innego, kiedy przewoźnik zarejestrowany jest na terenie Unii Europejskiej, a co innego jeżeli pochodzi spoza EU. Czym innym jest spóźnienie powyżej 4 godziny, czym innym jest powyżej 24 godzin. Mgła nie jest czynnikiem, za który z automatu należą nam się odszkodowania.

Czyli nie zawsze tak jest?

- Nie zawsze. Oczywiście, jeżeli następuje dolot do miejsca docelowego nawet dobę później - z powodów właśnie mgły - jest to rzecz, za którą trudno linię lotniczą pozwać. Można oczywiście wykłócać się z lotniskiem, w tym przypadku lotniskiem w Krakowie.

Najważniejsze jest to, że w końcu docieramy jednak na miejsce. Z ryzykiem zawsze musimy się liczyć. Mgła nie jest zależna od przewoźników.

ILS na starej drodze?

Dlaczego Kraków nie ma systemu ILS trzeciej generacji, który pozwala na starty i lądowania przy ograniczonej widoczności, a na przykład Gdańsk ma?

- To pytanie pewnie padło w tym studiu setki. Od momentu, kiedy zaczęliśmy mówić o tak zwanej nowej drodze startowej. Ujmując rzecz najkrócej: to są bardzo skomplikowane procesy związane z decyzjami środowiskowymi, analizami, protestami mieszkańców, kwestiami ekologicznymi (przeloty nad Ojcowskim Parkiem Narodowym). Lotnisko w Krakowie chciałoby mieć nową drogę startową, bo ta, która jest obecnie używana, nie pozwala na lądowanie samolotów transatlantyckich, dużych maszyn. A instalacja systemu ILS, bardzo drogiego, który umożliwiałby lądowanie na starej drodze mija się z celem. Za jakiś czas cała ta instalacja i tak będzie wymieniona.

Czyli bez nowej drogi nie będziemy mieć też nowego systemu.

- Droga do nowej drogi startowej bardzo się się wydłuża (przynajmniej urzędowo). Prezes liczy się z tym, że ILS będzie instalowany jednak na drodze dotychczasowej.

Prezes lotniska twierdzi, że zgodnie z porozumieniem, które mamy z Polską Agencją Żeglugi Powietrznej, w połowie 2026 roku takie urządzenie trafi na krakowskie lotnisko. To według pana jest realne?

- Tak. Trzeba jednak pamiętać, że ILS to nie jest tylko postawienie paru światełek na terenie lotniska. System działa również na terenach przylegających do lotniska, które do niego nie należą (właścicielami są prywatne osoby lub gminy). Koordynacja tego jest szalenie trudna. Potrzebne są jednak szybkie decyzje. Wierzę, że zarząd portu zdaje sobie sprawę z tego problemu i mówiąc wprost – weźmie to na klatę.

Świetne wieści dla krakowskiego lotniska. Są pieniądze na rozbudowę portu Świetne wieści dla krakowskiego lotniska. Są pieniądze na rozbudowę portu