Rozmowa Sylwii Paszkowskiej z gośćmi programu "Przed hejnałem"

 

Sylwia Paszkowska: Kiedy zapytamy przeciętnego Polaka, kto jest najbardziej znanym kontrabasistą, to odpowiedź automatyczna padnie: Jerzy Stuhr. Kontrabasiści się nie oburzają?

dr hab. Marek Kalinowski: W żadnym wypadku. Przeważająca większość kontrabasistów, zwłaszcza tych dojrzałych, widziało spektakl w wykonaniu pana Jerzego Stuhra. Jest to bardzo popularny spektakl.

 

Sylwia Paszkowska: Jak to się stało, że to pan zostałem nauczycielem Jerzego Stuhra, nauczycielem gry na kontrabasie?

dr hab. Marek Kalinowski: Historia zaczęła się od tego, że znam dobrze żonę pana Jerzego Stuhra. Miałem przyjemność pracować z nią w orkiestrze radiowej. Również dobrze znam Mariusza Pędziałka, który był odpowiedzialny za stronę muzyczną tego spektaklu. Spotkałem się z propozycją pani Barbary, czy bym nie miał ochoty poduczyć pana Jerzego Stuhra, który właśnie przygotowywał się do premiery sztuki „Kontrabasista”. Muszę przyznać, że moja pierwsza decyzja była na nie, ponieważ byłem młodym kontrabasistą. Mój staż w orkiestrze wynosił pięć lat. Nie pracowałem jeszcze na akademii, uczyłem w szkole średniej, muzycznej. I propozycja, żeby uczyć tak wielkiego i wybitnego aktora początkowo mnie mocno speszyła i z dużą rezerwą do tego podszedłem.

 

Sylwia Paszkowska: Czyli pan był bardziej stremowany niż Jerzy Stuhr?

dr hab. Marek Kalinowski: Dla mnie Jerzy Stuhr już wtedy był wybitnym aktorem i moja rola, wydawało mi się, była wtedy dość trudna. Ale moja żona, pani Barbara i muzycy namówili mnie, żebym jednak się odważył, spróbował i przekonał się jak ta współpraca będzie się układała. No i podjąłem decyzję, że spróbujemy.

 

Sylwia Paszkowska: Jakim studentem był Jerzy Stuhr? Pokornym i pilnym?

dr hab. Marek Kalinowski: Pracowało nam się fantastycznie. Posiadał cechy, które można śmiało polecić każdemu, młodemu człowiekowi, który chce na instrumencie coś osiągnąć. To była zupełnie nowa materia dla pana Jerzego i bardzo trudne zadanie. Rozpoczynać naukę na instrumencie w dojrzałym wieku to jest duże wyzwanie. Również mieliśmy ograniczenia czasowe. Tych spotkań nie mogło być dużo, bo było kilka miesięcy do premiery. Założenie było takie, że opanujemy podstawowe elementy gry, które pozwolą to zrealizować w czasie spektaklu. Cechy z jakimi się spotkałem u adepta to był pełny profesjonalizm w podejściu do zagadnienia, niezwykły zapał, zaangażowanie. Wszystko, co próbowaliśmy wypracować było robione z niezwykłą pasją pana Jerzego. To było bardzo miłe i mobilizujące do współpracy.

 

Sylwia Paszkowska: W orkiestrze by sobie poradził? Czy jednak to jest markowanie a nie granie.

dr hab. Marek Kalinowski: Żeby w orkiestrze grać musielibyśmy trochę więcej czasu temu poświęcić. Co najmniej kilka lat.

 

Sylwia Paszkowska: Miał pan okazję porównać, jak sobie radził na początku, a jak teraz radzi sobie z kontrabasem?

dr hab. Marek Kalinowski: Niestety nie widziałam jego ostatnich występów. Nie wiem, jak to przedstawienie ewoluowało. Teraz jest pewna zmiana. Jak przygotowywaliśmy się do premiery, to zamysł muzyczny był taki, że spektakl zaczynał się częścią muzyczną, gdzie występował kwartet obojowy, w którym Basia Stuhr grała pierwsze skrzypce a Mariusz Pędziałek grał na oboju. Razem z tym kwartetem koncertował pan Jerzy Stuhr. Pewne fragmenty były tak zinstrumentowane, że on po iluś lekcjach dawał radę i bardzo ładnie grał arko, czyli smyczkiem po pustych strunach. Dawał tę podstawę basową, harmoniczną. Natomiast w pewnym momencie pojawiała się partia wirtuozowska kontrabasu, która polegała na tym, że kontrabas zaczynał grać bardzo efektowne pasaże. To jest kilka oktaw. Tak to zostało zrealizowane, że wcześniej ten fragment został nagrany przeze mnie. I gdy zbliżał się moment, kiedy miał rozpocząć się popis wirtuozerii, Mariusz Pędziałek miał ukryty przycisk pod nogą, który uruchamiał taśmę. Włączał się podkład muzyczny a pan Jerzy Stuhr w tym momencie fantastycznie udawał, że to wszystko jest faktycznie przez niego wygrywane.

 

Sylwia Paszkowska: Stereotyp każe myśleć o kontrabasie jak o instrumencie typowo męskim, wymagającym siły i rzeczywiście niewiele kobiet gra na kontrabasie, ale może się mylę. Jak to jest?

dr hab. Marek Kalinowski: Myślę, że sama obecność tutaj pani Natalii jest dowodem na to, że kobiety często wybierają ten instrument i osiągają na nim wspaniałe rezultaty i poziom gry. Mnie się wydaje, że ten trend, gdzie kobiety są kontrabasistkami, na Zachodzie od wielu lat jest standardem. W Polsce widoczny jest proces zwiększającego się zainteresowania instrumentem ze strony kobiet i myślę, coraz więcej młodych dziewczyn wybiera ten instrument. Już nie tylko prześliczne wiolonczelistki, ale i prześliczne kontrabasistki też się zdarzają, świetnie grające w dodatku.

 

Sylwia Paszkowska: Jak to się stało, że pani wybrała taki pokaźny instrument?

Natalia Chmurczyk: O wszystkim zadecydował przypadek. Miałam 16 lat, kiedy zdecydowałam się na rozpoczęcie nauki w szkole muzycznej. To jest już taki wiek, że na niewielu instrumentach można grać. Jednak na kontrabasie naukę można rozpocząć w miarę późno, w porównaniu do innych instrumentów. Na skrzypcach dzieci grają w wieku 4-5 lat. Na fortepianie jest podobnie. Na kontrabasie możliwe jest rozpoczęcie nauki później i osiągnięcie jakiegoś poziomu gry. Miałam bardzo mały wybór instrumentów, na których mogłabym się uczyć grać, dlatego wybrałam kontrabas. No i tak zostało.

 

Sylwia Paszkowska: Rzeczywiście kontrabas jest mniej wymagający od skrzypiec?

dr hab. Marek Kalinowski: Jest zasadnicza różnica w budowie i wielkości instrumentu. To powoduje, że możliwości techniczne skrzypiec są dużo większe, niż kontrabasu, który z uwagi na swoje rozmiary, na grubość strun, jest trudniejszy w grze.

 

Sylwia Paszkowska: Waży do piętnastu kilogramów, dawniej nawet dwadzieścia pięć.

dr hab. Marek Kalinowski: To jest waga, ale proszę też zwrócić uwagę na naciąg strun, gdyby się zmierzyło jaka siła działa na podstawę, to mierzone jest to w kilkuset kilogramach. Tutaj jest duża rola tzw. mocnych palców, czyli dobrze wytrenowanej lewej ręki, która pozwala te grube struny czasami w bardzo szybkich przebiegach dobrze dociskać do podstrunnicy, bo to pozwala nam wydobyć dźwięk.

 

Sylwia Paszkowska: Palce nie bolą?

Natalia Chmurczyk: Bolą. Czasem bardzo.

 

Sylwia Paszkowska: Kontrabas jest wysoki na dwa metry, trzydzieści centymetrów i to pewnie powoduje dyskomfort. Trzeba mieć chociażby pokaźnych rozmiarów mieszkanie. Kiedy się podróżuje to też łatwo nie jest. Trzeba zamawiać specjalną taksówkę. Odczuwacie państwo takie prozaiczne problemy w związku z tym, że wybraliście taki pokaźny instrument?

Natalia Chmurczyk: Tak. Na pewno bardziej się to odczuwa, kiedy nie ma się samochodu i trzeba liczyć na to, że taksówkarz przychylnie spojrzy na fakt, że trzeba złożyć siedzenie. Albo trzeba wejść z tym kontrabasem do pociągu.

 

Sylwia Paszkowska: A jak się wsiada do autobusu z kontrabasem?

Natalia Chmurczyk: Raczej się nie wsiada. Zostawia się go w luku bagażowym.

 

Sylwia Paszkowska: Jest taki żarcik, że jeżeli muzyk ma garsonierę a gra na kontrabasie, to nocą zajmuje łóżko muzyk a w dzień kontrabas. Rzeczywiście tak jest?

dr hab. Marek Kalinowski: Kontrabas jest duży, nie da się ukryć. Jeśli ktoś nie dysponuje powierzchnią zbyt dużą, to rzeczywiście jest problem, gdzie ten instrument przechowywać. Bo to też musi być miejsce bardzo bezpieczne. Łatwo jest kontrabas uszkodzić. Trzeba mu znaleźć kącik nie za blisko kaloryfera, bo może to na niego bardzo źle wpłynąć.

 

Sylwia Paszkowska: Jaka jest relacja między muzykiem a jego instrumentem? Traktujecie to jako narzędzie pracy czy jednak jest to bardziej osobista relacja?

dr hab. Marek Kalinowski: Patrząc z boku można powiedzieć, że jest to narzędzie pracy. Niezwykle specyficzna wytwarza się tu więź.

 

Sylwia Paszkowska: Rozmawiacie?

dr hab. Marek Kalinowski: Może aż tak to nie. Ta rozmowa przebiega w innej płaszczyźnie. To jest rozmowa poprzez muzykę, jaką się próbuje na tym instrumencie tworzyć. Ta więź, zwłaszcza u muzyka z dużym stażem, z własnym instrumentem przybiera na sile. W pewnym momencie człowiek sobie uświadamia, że kontrabas jest częścią jego samego. To jest to, dzięki czemu muzyk może swoje wnętrze, swoją wrażliwość, to, co ma do zaoferowania słuchaczowi, przekazać.

 

Sylwia Paszkowska: Z wyborem kontrabasu jest jak z wyborem partnera życiowego?

dr hab. Marek Kalinowski: Trzeba mieć trochę szczęścia. Jak się ma szczęście, można trafić na wspaniały instrument, którego potem się nie odda do końca życia. Niektórzy borykają się z posiadaniem słabego instrumentu, który nie mobilizuje do dobrej gry, który jest trudnym instrumentem, ale są i takie, które niezwykle pozytywnie wpływają na nas i stwarzają niezwykłe możliwości wykonawcze.

 

Sylwia Paszkowska: Czyli tak jak z partnerem życiowym, po prostu. Ta sztuka opowiada przede wszystkim o duszy muzyka. Kontrabasista jest takim muzykiem, który jest gdzieś z tyłu za orkiestrą, zasłonięty przez własny instrument, przez inne instrumenty. To nie jest trudne, pogodzić się z tym, że choćbym był nie wiem jak dobry, to i tak zawsze będę z tyłu?

dr hab. Marek Kalinowski: To jest stereotyp, który funkcjonował dawniej. Teraz odchodzi się od tego typu myślenia. Kontrabas jest niezwykle doceniany przez bardzo dobrych dyrygentów. Jest wręcz stawiany na pierwszej linii. Używa się takich określeń, że to jest kręgosłup orkiestry. Od tego jak zagrają kontrabasy, zależy brzmienie całego kwintetu, ponieważ kontrabasy wykonują najniższe rejestry. To są fundamenty akordów. I teraz jak te akordy są zagrane, jak zaintonowane, od tego zależy jak następne linie w akordzie, czyli wiolonczele, skrzypce, altówki się ułożą, jak będą brzmieć. Kontrabasy odpowiadają za stronę rytmiczną. Wielokrotnie się spotkałem w swoim trzydziestopięcioletnim stażu orkiestrowym, że przez wielu dyrygentów kontrabasy są niezwykle doceniane i w żaden sposób nie odczuwam, żeby były traktowane jako instrumenty ostatniego rzędu.

 

Sylwia Paszkowska: Mamy światowe festiwale kontrabasowe. Jeden z tych festiwali odbywa się we Wrocławiu. W 2006 roku zagrał tam nawet Jerzy Stuhr. Państwo uczestniczą w tym festiwalu?

Natalia Chmurczyk: Nie miałam jeszcze okazji uczestniczyć. Festiwal odbywa się w wakacje, wtedy, gdy odbywa się wiele innych kursów orkiestrowych więc nigdy nie udało mi się uczestniczyć czynnie w festiwalu kontrabasowym we Wrocławiu, ale bywałam tam na koncertach. Widziałam wielu wspaniałych kontrabasistów, którzy pokazaliby, że obraz zakompleksionego kontrabasisty z tyłu orkiestry to jest stereotyp i nie ma nic wspólnego z prawdą.

 

Sylwia Paszkowska: Jakie są państwa ulubione utwory solowe na kontrabas?

Natalia Chmurczyk: Moim ulubionym utworem są cztery miniatury Reinholda Gliere'a. Ciekawe jest to, że akurat ten kompozytor nie był kontrabasistą. Wiele utworów pisanych na kontrabas było pisanych przez kontrabasistów. Natomiast ten kompozytor na kontrabasie nie grał, ale napisał utwory, które co prawda są wymagające dla wykonawcy, ale zupełnie inaczej potraktowana jest w nich rola kontrabasu. One należą do moich ulubionych.

 

dr hab. Marek Kalinowski: Zgadzam się. To bardzo piękne utwory. Ja z kolei bym wymienił utwory Botessiniego, włoskiego wirtuoza, który swego czasu koncertował z naszym znakomitym skrzypkiem Wieniawskim. Są to utwory typowo wirtuozowskie, napisane z wielką znajomością specyfiki instrumentu. Pisał to wirtuoz kontrabasu a do tego jest to Włoch, który był zakochany w operze. Ta muzyka operowa niezwykle mocno pobrzmiewa we wszystkich jego kompozycjach.

Sylwia Paszkowska: Czy gdyby pan miał jeszcze raz dokonać wyboru, to także wybrałby pan kontrabas? Pan też grał na skrzypcach. To jest taka kariera, która syci muzyka?

 

dr hab. Marek Kalinowski: Jestem w pełni zadowolony, szczęśliwy jako instrumentalista. W którymś momencie poczułem, że kontrabas jest tym instrumentem, który mi leży. Ten wybór był jak najbardziej trafny. Do tego doszło trochę przez przypadek. Patrząc z perspektywy czasu, kiedy grałem na skrzypcach, kosztowało mnie to wiele pracy i problemów, z którymi się spotykałem, ćwicząc na tym instrumencie. Jednak kontrabas spowodował, że nigdy bym nie zamienił tego instrumentu na żaden inny.

 

Sylwia Paszkowska: A pani, pani Natalio?

Natalia Chmurczyk: Nawet o tym nie myślę. Co prawda, zaczęłam na nim grać przez przypadek, ale kontrabas okazał się trafionym wyborem. Już nawet abstrahując od tego, jak wspaniale jest móc muzykować i grać na takim instrumencie, to zwiedziłam też mnóstwo miejsc na świecie, dzięki temu, że gram.

 

Sylwia Paszkowska: Ale to nie jest taki instrument, który spontanicznie weźmie się na imprezę ze znajomymi i po prostu zagra.

Natalia Chmurczyk: Okazuje się, że jest. Co prawda jest problem z transportem, ale dla chcącego nic trudnego.

 

Sylwia Paszkowska: Ze względu na kontrabas, w życiu też państwo lubicie takie solidne i duże rzeczy? Jak pies to pokaźny, jak samochód to duży i solidny?

Natalia Chmurczyk: Jeżeli samochód to tak. Musi się do niego mieścić kontrabas. Jeżeli chodzi o inne rzeczy to niekoniecznie się to przekłada na rzeczywistość.

dr hab. Marek Kalinowski: Muszę przyznać, że nie myślę takimi kategoriami, że to jest duże. To jest po prostu instrument dla mnie, który ma przepiękny ton, przepiękne walory i możliwości brzmieniowe i traktuje go jak każdy inny instrument, chyba, że trzeba go gdzieś przenieść. Wtedy to jest ten krótki moment, kiedy sobie uświadamiam, że jest to strasznie wielkie i niewygodne w transporcie.