Radio Kraków
  • A
  • A
  • A
share

Z konia świat inaczej widać...

Zwycięzcą nie zawsze jest ten, kto pierwszy osiągnie cel – taka zasada obowiązuje podczas rajdów konnych. Już w najbliższą niedzielę rozpoczyna się II Puchar Małopolski w Towarzyskich Rajdach Konnych. Trasa pierwszego rajdu prowadzić będzie przez południowo-zachodni stok Jasienia, przez miejscowości Mszana Górna i Łętowe. Uczestnicy pokonają około 30 km.

Posłuchaj rozmowy Sylwii Paszkowskiej z jej gośćmi
Rajdy konne w Małopolsce

Przez kolejne pięć miesięcy miłośnicy tego sportu i sposobu spędzania czasu spotykać się będą w różnych gminach Małopolski. Gośćmi audycji "Przed hejnałem" byli:

Marta Grzyb, zafascynowana rajdami konnymi, w których uczestniczy z całą rodziną;

Marek Siudym, aktor, pasjonat koni, trener, autor książki "Konie według Siudyma";

Robert Sławecki – organizator II Puchar Małopolski w Towarzyskich Rajdach Konnych,

Tadeusz Siudym. 

Zapis rozmowy:

 

Sylwia Paszkowska: Jest takie powszechne przekonanie, że każdy aktor jeździ konno i jest to element wykształcenia. Kiedyś w szkołach teatralnych uczono jazdy konnej. Pan zaprzyjaźnił się z końmi wcześniej.

Marek Siudym: Tak, ja zaprzyjaźniłem się z końmi znacznie wcześniej, a poza tym, to jest nieprawdą, że każdy aktor jeździ konno. Każdy w swoim cv pisze, że jeździ konno po to, aby otrzymać daną rolę, ale w rzeczywistości jest inaczej. W krakowskiej czy łódzkiej szkole teatralnej były obozy konne, ale w warszawskiej szkole nie uczono jazdy konnej. Do szkoły teatralnej przyszedłem już jako jeżdżący.

 

Sylwia Paszkowska: Kiedy zaczęła się ta pana przygoda z koniem?

Marek Siudym: Urodziłem się i wychowałem w Łodzi, ale moja rodzina wywodzi się z  Lubelszczyzny, a część rodziny przeprowadziła się pod Gdańsk. Tam mieli gospodarstwo i jako pięcio- czy sześcioletni chłopak tam spędzałem wakacje. Siadałem na oklep na gospodarskiego konia i tak się zaczęło.

 

Sylwia Paszkowska: Co dla pana w życiu jest ważniejsze: aktorstwo czy koń? Pan jest też instruktorem jazdy konnej, trenuje pan konie, napisał pan książkę.

Marek Siudym: Jeżeli mógłbym z czegoś żyć, co dawało by mi absolutne bezpieczeństwo finansowe i nie musiałbym nic innego robić, to wybrałbym konie. Aktorstwo to główne źródło utrzymania i nawet to lubię, ale pasją są konie.

 

Sylwia Paszkowska: Czy ta pasja przeszła także na pana dzieci?

Marek Siudym: Bałem się tego, żeby nie realizować własnych marzeń czy pasji w ten sposób, że będę w to wciągał syna. Jako siedmiolatek  uczęszczał do szkółki jeździeckiej, ale nie ja go uczyłem. Potem nastąpiła przerwa i dwa lata temu powrócił do tego już w innym wymiarze, z  pełną świadomością.

 

Sylwia Paszkowska: Dobrze się trenuje pod okiem ojca, czy lepiej mieć innego trenera?

Tadeusz Siudym: Nie ma lepszego trenera niż ojciec. Teraz jeździmy razem na naszym koniu i jest coraz lepiej.

 

Sylwia Paszkowska: Macie teraz dwa konie, ale tych koni bywało więcej.

Marek Siudym: Tak. Ten drugi ma 27 lat. Czuje się całkiem nieźle, ale mając siedem lat miał kontuzję i nie mógł chodzić pod siodłem. Pierwszy mój ukochany koń. Powiedziałem, że nie pozwolę, aby mu się cokolwiek stało i do końca życia może się opalać w dobrym towarzystwie. Bywało, że trzeba było sprzedać mieszkanie, samochód, to to robiłem,  a konia nie.

 

Sylwia Paszkowska: Takich koni "opalajacych się" dużo jest w stajniach?

Robert Sławecki: Dosyć sporo. Każdy jeździec ma swojego ukochanego konia i  przychodzi taki czas, że ten koń też dożywa już wieku emerytalnego. Wydaje mi się, że nie ma takich pieniędzy, za które można by takiego konia sprzedać.

 

Sylwia Paszkowska: Porozmawiajmy o imprezie, która w niedzielę rozpoczyna się w Małopolsce i która jest pretekstem do naszego spotkania i do tego, że pan Marek Siudym przyjechał do nas. Mszana Górna to pierwszy etap rajdów konnych.

Robert Sławecki: Ta impreza odbywa się już po raz drugi. W zeszłym roku spróbowaliśmy to zrobić po raz pierwszy. Spotykamy się w  sezonie pięć razy i są to rajdy amatorskie. To wspaniały sposób na przemieszczanie się - tu cytuję Marka Siudyma. Konie pokazują nam, jak odbierać naturę, jak korzystać z wolności. Wspaniale się jedzie konno mając towarzysza, który umie skorzystać z tej przyrody.

 

Sylwia Paszkowska: Czy trzeba dobrze jeździć konno, dobrze się czuć w siodle, żeby móc wziąć udział w takim rajdzie?

Robert Sławecki: Trzeba dobrze czuć się w siodle, bo to, czy ktoś dobrze jeździ, to jest pojęcie bardzo względne. Ja jeżdżę kilkadziesiąt lat  i ciągle się uczę. To są rajdy amatorskie, więc nie jest wymagana żadna licencja.

 

Sylwia Paszkowska: To jest dyscyplina, która staje się coraz bardziej popularna w Polsce, bo wielbicieli jazdy konnej przybywa. Ilu uczestników było w zeszłym roku, kiedy zaczynaliście?

Robert Sławecki: Wystartowało 18 osób, ale  sumie  par koń - jeździec  "przewinęło się" 120 . W tym roku zgłosiło się 25 osób, ale do niedzieli mamy jeszcze trochę czasu.

 

Sylwia Paszkowska: Panie Marku, ile czasu poświęca pan koniom?

Marek Siudym: To się bardzo zmieniało. Przez wiele lat to były trzy, cztery treningi dziennie, potem robiłem więcej roboty trenerskiej. W tej chwili - to jest bardzo nieregularne, bo na to wszystko trzeba zarobić. Jest takie pytanie, w jaki sposób dzięki koniom można zostać milionerem. To bardzo proste. Najpierw trzeba być miliarderem.

 

Sylwia Paszkowska: Z pewnością pamiętają państwo film "Zaklinacz koni" z Robertem Redfordem  - przez niego reżyserowany i też z nim w roli głównej. Rzeczywiście jest taki rodzaj mistycznego porozumienia z koniem?

Marek Siudym: To nie jest mistyczne, to jest bardzo logiczne. Prototyp głównego bohatera napisał w swojej książce, że to jest wszystko takie proste i logiczne. Z koniem jest tak, jak z człowiekiem - z niektórymi mamy ten kontakt lepszy, z innymi słabszy. Kontaktu z koniem można się nauczyć, jeżeli człowiek chce obserwować, słuchać. To nie jest metafizyka. To jest przyroda.

 

Sylwia Paszkowska: Część ludzi boi się koni. Pan ufa całkowicie swoim koniom, czy pozostaje jakiś margines bezpieczeństwa?

Marek Siudym: Margines trzeba mieć zawsze. Nie podejrzewam konia, że chce zrobić mi krzywdę, ale może to zrobić niechcący, przez przypadek. Trzeba myśleć o nim, co się w nim dzieje i pewną rezerwę trzeba zachować.

 

Sylwia Paszkowska: Porzekadło mówi, że dopóki nie spadniesz z konia, nie nauczysz się jeździć.

Marek Siudym: Trzeba rzeczywiście kilka razy spaść.

 

Sylwia Paszkowska: A dlaczego ludzie spadają z  konia? Nie potrafią jeździć, czy to jest niebezpieczny sport?

Marek Siudym: To nie jest niebezpieczny sport. Więcej ludzi poślizgnęło się w łazience i złamało coś niż doznało urazu podczas jazdy konnej. To się  może zdarzyć. To są dwie żywe istoty i coś może nie zadziałać w ich wzajemnej komunikacji. Koń może się czegoś przestraszyć, może chcieć się pozbyć niewygodnego jeźdźca. Jest takie piękne powiedzenie: "Nie ma konia, którego się nie ujeździ. Nie ma jeźdźca, którego koń nie zrzuci". Z tym pierwszym bym polemizował.

 

Sylwia Paszkowska: Czy rajdy są niebezpieczne?

Robert Sławecki: Trasy są tak tyczone, że niedźwiedzia i wilka tam nie ma.

 

Sylwia Paszkowska: Zadzwoniła do nas pani Hanna, jak sama siebie przedstawiła, bardzo wiekowa pilotka szybowcowa, wielbicielka pana Marka, zwłaszcza jego piosenki "Moje rottweilery".

Marek Siudym: Jestem wzruszony, że pani pamięta tę piosenkę i coś wie o moich rottweilerach. Chciałem powiedzieć pani, że szybowce to była taka moja niespełniona miłość. Mając lat piętnaście, chciałem zacząć się uczyć latać na lotnisku w Łodzi, ale ponieważ byłem niepełnoletni, potrzebowałem zgody na takie szkolenie. Mama bardzo się o mnie bała i nie podpisała takiej zgody.

 

Sylwia Paszkowska: A Tadeuszowi pozwoliłby pan na latanie szybowcem?

Marek Siudym: Jasne, że tak.

 

Sylwia Paszkowska: Tadeusz, a Ty interesujesz się sportami ekstremalnymi?

Tadeusz Siudym: Ja się trzymam koni, pływania. Jeszcze się nie porwałem na takie ekstremalne sporty, ale zobaczymy, co przyniesie los.

 

Sylwia Paszkowska: Goście przynieśli dziś do studia  podkowę, taką prawdziwą, nie taką kupioną w sklepie z pamiątkami. Czy to jest ważne, w jaki sposób wiesza się podkowę, aby przynosiła szczęście?

Marta Grzyb: Podkowa zawieszona w kształcie literki U zatrzymuje to szczęście w domu, w miejscu, gdzie jest powieszona.

 

Sylwia Paszkowska: Pani uprawia jazdę konną z całą rodziną?

Marta Grzyb: Teraz już tak. Zaczęłam jeździć konno jako dziecko i ta pasja we mnie została. Bardzo się cieszę, że moje dzieci urosły na tyle, że mogą próbować swoich sił. Także mąż się przekonał. To jest sport, w którym razem ze zwierzęciem tworzy się całość, zespół i razem się coś udaje. Człowiek nie polega wyłącznie na sobie.

 

Sylwia Paszkowska: Rajdy konne mają to do siebie, że oprócz sportu, kontaktu ze zwierzęciem, wspaniałymi widokami, mogą być także dodatkowe atrakcje, jak choćby możliwość spędzenie nocy pod gołym niebem.

Marta Grzyb: Takie możliwości pojawiają się przy dłuższych rajdach. Te trasy zawsze są obliczone na możliwości konia i jeźdźca i trzeba się wsłuchać w rytm zwierzęcia.

 

Sylwia Paszkowska: Co przewiduje niedzielny rajd?

Robert Sławecki: Zaplanowana jest trasa 30 km w określonym czasie.

 

Sylwia Paszkowska: Wygrywa nie ten, kto przyjedzie pierwszy.

Robert Sławecki: Wygrywa ten, kto przyjedzie w najlepszej formie tzn. koń musi być w dobrej formie. Jeździec może być "sponiewierany".

 

Sylwia Paszkowska: Konie szybciej wracają do formy po takim rajdzie?

Robert Sławecki: Jak jest dobry zespól, to w tym samym czasie.

 

Sylwia Paszkowska: Panie Marku, czy pan pamięta taki rajd, który pana "sponiewierał"?

Marek Siudym: Ja nigdy nie jeździłem w rajdach. Z powodu wieku albo i urody, pełnię ciągle funkcje ozdobne, jestem np. honorowym patronem. Ja to dopiero poznaję, ale to jest coś fantastycznego.

 

Sylwia Paszkowska: Ale taka jazda terenowa nie jest panu obca?

Marek Siudym: Ja uważam, że każdy koń powinien być trenowany terenowo.

 

Sylwia Paszkowska: Pan ma też na koncie takie jazdy brzegiem morza. To, co kojarzymy z filmów romantycznych, to w rzeczywistości też się dzieje.

Marek Siudym: Pojechaliśmy z synem do Pogorzelicy do Małgosi i Marka Lewickich. Marek Lewicki, nasz kadrowy jeździec, absolutna czołówka, dobrze usytuowany w rankingu europejskim. Stajnia ich znajduje się 12 minut kłusem do plaży. Byliśmy kilka razy na takich galopach brzegiem wody. Coś fantastycznego. To można porównać z jeżdżeniem po górach. To jest to, o co chodzi.

 

Sylwia Paszkowska: A potem jeszcze spotkania towarzyskie i opowieści, co się komu wydarzyło...

Robert Sławecki: Z konia w ogóle świat inaczej widać...

Tematy:
Wyślij opinię na temat artykułu

Komentarze (0)

Brak komentarzy

Dodaj komentarz

Kontakt

Sekretariat Zarządu

12 630 61 01

Wyślij wiadomość

Dodaj pliki

Wyślij opinię