Za nami wybory do Bundestagu, w których wygrywa CDU-CSU. Na drugim miejscu, zgodnie z oczekiwaniami AfD. I jeszcze frekwencja - 84 procent.

- Taką frekwencję przewidywano. Niemcy mają zawsze stosunkowo dużą frekwencję, dodajmy, że bez obowiązkowego głosowania. To społeczeństwo przyzwyczajone do tego, że należy głosować. Tegoroczna frekwencja, wyższa o prawie 10 punktów procentowych od poprzedniej, pokazuje wagę problemów, które stoją przed Niemcami.

Niemcy stanęli przed wyborem cywilizacyjnym i stąd taka mobilizacja?

- Może nie jest to wybór cywilizacyjny. Ale Niemcy mają przekonanie, co pojawiało się w kampanii wyborczej, że wypalił się model przede wszystkim gospodarczy kraju. Do tego doszedł też temat migracji. Niemcy nazywają to „Zeitenwende”, czyli znaczący, duży zwrot. I chyba faktycznie ta wysoka frekwencja była efektem właśnie takiej narracji.

Ale jak się patrzy na tę mapę powyborczą, to wschód czyli była NRD, jest niebieska – wygrywa AfD. Zachód zaś czarny z czerwienią czyli CDU, CSUN i SPD.

- Eksperci, którzy zajmują się Niemcami, zawsze podkreślają konflikt wschodnie Niemcy - zachodnie Niemcy. Ten konflikt cały czas jest bardzo silny, mimo tego, że zjednoczenie było tak dawno. Odzwierciedla on nie tylko różnice gospodarcze (zarobki), ale też różnice w mentalności. Niemcy wschodnie bardziej są skłonne głosować na partie skrajne, i z lewa, i z prawa. Niemcy zachodnie, a to absolutna większość wyborców (wschód to chyba 13 procent wyborców,) są stabilne. I to one zdecydowały w wyborach.

Elon Musk nie pomógł AfD. A może jednak dodał trochę punktów procentowych?

- Zwolennicy AfD nie mają problemu z tym, że Elon Musk mógł w jakiś sposób angażować się w wybory. Sprawą do rozstrzygnięcia będzie, na ile w grę wchodziło finansowanie wyborów. Takie podejrzenia w przypadku AfD są; zresztą nie tylko dotyczące pomocy z tej strony, także ze wschodu.

Blokada AfD

Ponad 20 procent dla AfD oznacza, że ta formacja dwukrotnie zwiększyła swój stan posiadania. Co będzie za cztery lata, albo i wcześniej?

- Słuchałam wczoraj przemówienia Alice Weidel, liderki AfD - były podziękowania, to jasne, ale skupiała się ona również na tak zwanym ”Brandmauer”. Tak Niemcy nazywają blokadę AfD - partie głównego nurtu deklarują, że absolutnie nie będą zawierać koalicji z AfD, niezależnie od tego, ile będzie miała procent. Alice Weidel mówiła, że są gotowi do rządzenia, do wejścia do koalicji rządzącej (CDU to wyklucza), ale jeśli „Brandmauer” zostanie utrzymany, to będą wcześniejsze wybory i wtedy AfD zdobędzie jeszcze więcej głosów i będzie dyktować warunki.

Czy jest to ugrupowanie wprost rewizjonistyczne?

- Zależy co pod tym pojęciem rozumiemy. Myślimy o Polsce i ewentualnie o granicach i słynnej wypowiedzi Alice Weidel o wschodnich i środkowych Niemczech? Polska tę wypowiedź zinterpretowała jako podważanie porządku prawnego i stałej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej. Weidel tłumaczyła potem, że się przejęzyczyła.

Oczywiście takie nastroje rewizjonistyczne w AfD są, ale raczej nie wyrażane oficjalnie, bo nawet w tej partii takie rzeczy nie przejdą. Byli członkowie partii skrajnie prawicowych są kontrolowani i śledzeni przez Urząd Ochrony Konstytucji, a AfD jest pod taką kontrolą. Nie sądzę jednak, że powinniśmy w jakikolwiek sposób bać się tego. Gdy w badaniach opinii publicznej pyta się, czy Niemcy byliby skłonni odzyskać majątki w Polsce i mieszkać tutaj, to odpowiedzi na „tak” są w granicach błędu statystycznego.

Wszystko wskazuje na to, że Friedrich Merz, kiedyś współpracownik Angeli Merkel, będzie nowym kanclerzem. Czy to może oznaczyć powrót do polityki właśnie Merkel?

- Nie. Merz rywalizował z Merkel zawsze i bardzo był niezadowolony, że to ona była we władzach CDU. Mówi się, że Merkel stała za odejściem Merza z kierownictwa CDU. On zrezygnował z funkcji, poszedł w biznes, współpracował z dużymi korporacjami amerykańskimi. I to też ma znaczenie przy ewentualnej współpracy z Trumpem. Merz był zawiedziony, ale nie zostawił polityki. Po odejściu Merkel te drzwiczki dla niego znów się uchyliły.

Zebrał wokół siebie ludzi z CDU, którzy byli niezadowoleni, że CDU skręciła bardzo w lewo. Oczywiście nadal jest partią centrową, nawet niektórzy twierdzą, że centroprawicową. Merz reprezentuje bardziej tradycyjny elektorat CDU. Chociaż w Niemczech oznacza to coś innego, niż w Polsce.