Ze względu na swoje rozpowszechnienie w środowisku wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne są poważnym zagrożeniem dla zdrowia ludzkiego, ale także rolnictwa. 16 związków z tej grupy wpisano na w latach 70. ubiegłego wieku na listę zanieczyszczeń priorytetowych. W połączeniu z parą wodną zawieszoną w powietrzu WWA stają się składnikami smogu. Mogą również zanieczyszczać glebę i wodę, zwłaszcza tę powierzchniową. Ze względu na wysoką biodostępność i bioprzyswajalność WWA łatwo przedostają się do roślin, zwierząt oraz organizmu człowieka. Dostępna literatura wskazuje, że narażenie na nie jest w dzisiejszych czasach ciągłe i intensywne.
Za najniebezpieczniejszy spośród WWA uważa się benzo[a]piren, który wykazuje najsilniejsze działanie kancerogenne. Jak wskazują liczne publikacje naukowe, nie istnieje próg narażenia w jego przypadku, co oznacza, że ekspozycja na każde stężenie benzo[a]pirenu może spowodować powstanie nowotworu. Wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne są również związane z ryzykiem wystąpienia przedwczesnego porodu i wad rozwojowych płodu.
Wielopierścieniowe węglowodory aromatyczne (WWA) to związki, które występowały w środowisku naturalnym od zawsze, jednak działalność człowieka doprowadziła do znacznego wzrostu ich stężenia. Do naszych organizmów trafiają wraz ze wdychanym tlenem oraz drogą pokarmową. W powietrzu nośnikiem tych rakotwórczych związków są pyły zawieszone. Badania potwierdziły, że na zawartość WWA wpływa sposób i czas obróbki termicznej oraz pochodzenie żywności. Co jest ich głównym źródłem? Ewa Szkurłat zapytała o to prof. Alicję Kicińską z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie, kierowniczkę grupy badawczej Środowisko i Człowiek, członka Regionalnej Rady Ochrony Przyrody i przewodniczącą komisji nauk geologicznych PAN.