Gościem Jacka Bańki był Edwin Bendyk, prezes Fundacji Batorego, dziennikarz i publicysta zajmujący się wpływem technologii na życie społeczne.
Przyszłość nas nie potrzebuje
Panie prezesie, w kontekście sztucznej inteligencji pisze pan o możliwym końcu marszu intelektu - który to odpowiadał przecież za rozwój naszej cywilizacji - bo człowiek po prostu przestaje być potrzebny. Nawet przywołuje pan słowa głównego inżyniera SUN Microsoft. Przyszłość nas nie potrzebuje, ale być może z takim narzędziem jak sztuczna inteligencja potrzebuje nas przeszłość.
Intencją tych kilku słów, które tam sformułowałem, było to, że mierzymy się z problemem, z którym się w zasadzie zastanawiamy od dwustu ponad lat. Hasło o marszu intelektu było sformułowane na początku XIX wieku, kiedy jeszcze nie było takich maszyn jak komputery, które dopiero umożliwiły realizację tego, co mamy dzisiaj - systemów takich jak chat GPT czy podobne.
Już wtedy dokładnie dostrzeżono, że sam proces mechanizacji związany z przemysłem i maszyna nowoczesna jest już czymś w rodzaju komputera i stąd hasło marszu intelektu mówiące o tym, że maszyny to jest coś, co zamyka ludzką wiedzę w postaci pewnego systemu, który wspomaga człowieka, a w pewnym momencie przestaje go wspomagać, tylko włącza, zaczyna dominować nad człowiekiem.
To był XIX wiek, na samym początku rewolucji przemysłowej. Potem wydarzyły się kolejne etapy, właśnie pojawienie komputerów i możliwość realizacji bezpośrednio w sferze intelektualnej pewnych działań. Dzisiaj zastanawiamy się nad efektami rozwoju tego, co nazywamy sztuczną inteligencją, ale ja pokazuję tę historię dlatego, że ta historia pomaga nam lepiej uchwycić moment.
To, na ile to, co się dzieje, to jest rzeczywiście rewolucja, a na ile to jest proces rewolucji, która trwa od 200 lat, bo od 200 lat się mówi o rewolucji. Każda nowinka technologiczna była okrzykiwana jako coś rewolucyjnego i rzeczywiście one zmieniały rzeczywistość, ale przez 200 lat ciągle jesteśmy ludźmi. Więc pytanie, czy to, co dzisiaj się dzieje, to jest rzeczywiście coś radykalnie innego, tak jak niektórzy mówią, na miarę wynalazku koła, czy nawet ognia.
Nie mam jasnej odpowiedzi. Pokazuję tylko raczej, co jest stawką. W świecie, w którym 80% ludzi musiało pracować w rolnictwie, 80% losów był zdeterminowany, że są przywiązani do ziemi. Dziś w rolnictwie pracuje 2-3% w krajach wysoko rozwiniętych, więc pozostała ma znacznie większą możliwość wyboru. Przestrzeń wolności się zwiększyła na skutek zmiany technologicznej.
Z drugiej strony maszyna, która to umożliwiła, coraz bardziej współuczestniczy w podejmowaniu decyzji przez człowieka, czyli ogranicza coś, co się nazywa autonomią. I tu jest ta gra, że zyskaliśmy wolność polegającą na większej możliwości wyboru ścieżek życia, na przykład chociażby zawodowego, ale jednocześnie w podejmowaniu konkretnych decyzji, decydowaniu o konkretnych sprawach, nawet nie zdajemy sobie sprawy, jak bardzo jesteśmy uwikłani w otaczającą nas technologię.
Gdybyśmy przyjęli, że jest to kolejna rewolucja, to czy jej skutki są takie same jak rewolucji poprzednich, oczywiście w wymiarze społecznym?
Krytycy znani jak Yuval Noah Harari, który napisał kiedyś książkę Homo Deus, a teraz najnowsza jego książka Nexus, jeszcze po polsku niedostępna, podejmuje kwestię logiki rozwoju systemów przetwarzania informacji aż do sztucznej inteligencji.
On mówi, że jest zasadnicza różnica jeśli chodzi o sztuczną inteligencję, bo one same siebie mogą kształtować. To już widać, że jeden system sztucznej inteligencji uczy inny, prawda, że one same siebie już mogą uczyć i rozwijać jakby swoją tą inteligencję, czyli zdolność do funkcjonowania i podejmowania nawet samodzielnie decyzji w oparciu o zestawy reguł. System AlphaGo Zero, który był przeznaczony między innymi do gry w Go, najtrudniejszą podobno grę dla systemów technicznych, on się nauczył sam grać na podstawie reguł, które opisują tę grę i ucząc się w ciągu kilkunastu czy kilkudziesięciu dni zbudował zdolność do tworzenia strategii, jakie były w ogóle niewyobrażalne dla ludzi, dla najlepszych mistrzów gry w Go.
Wszyscy staniemy się zbędni?
Nawiązując do sformułowania, które zostało ukształtowane w początkach XX wieku, myślę o tym sformułowaniu „ludzie zbędni”, wszyscy będziemy ludźmi zbędnymi?
Może tak być, ale nie musi. Warto przywołać tegorocznych noblistów z ekonomii. To jest trójka amerykańskich ekonomistów, jeden z nich, Darona Acemoglu, to ekonomista pochodzenia tureckiego. On razem z Simonem Johnsonem napisali książkę „Power and Progress”, czyli „Władza i postęp”, gdzie analizują tysiąc lat mniej więcej postępu technicznego w krajach cywilizacji tej, powiedzmy, euroatlantyckiej, tak to nazwijmy. Oni odrzucają tezę, że postęp technologiczny jest w jakiś sposób zdeterminowany, że on sam z siebie definiuje, co jest postępem. Czyli dopiero to, co dostarczą nam inżynierowie, wchodzi w życie społeczne poprzez instytucje, które nadają kolejnym wynalazkom ramy wykorzystania.
Na przykład korporacje, które mogą wykorzystywać maszyny do tego, żeby eliminować robotników z pracy, ale mogą też zrobić tak, jak Henry Ford, który wdrożył taśmowy system produkcji i podniósł radykalnie płace. Stwierdził, że lepiej będzie dać dużo pieniędzy robotnikom i stworzyć z nich nabywców tego, co produkują. To nie było oczywiste rozwiązanie wtedy i tak samo dzisiaj.
My możemy sztuczną inteligencję wykorzystać do tego, żeby zastępowała ludzi w pracy, ale możemy stworzyć warunki współpracy człowieka z maszyną po to, żeby człowiek efektywniej pracował. Jeżeli znajdziemy reguły właśnie takiej kooperacji, to pytanie o ewentualną eliminację czy zbędność będzie bezsensowne, bo pokaże się, że oczywistą strategią jest współpraca i kształtowanie tych systemów technicznych właśnie pod tym kątem, bo ciągle to jednak my mamy wpływ na danie kierunku rozwojowi tej technologii.
Jaką przeszłość możemy odzyskać?
Porozmawiajmy jeszcze o przeszłości. Na odzyskanie jakiej przeszłości daje szansa sztuczna inteligencja? Naszą cywilizację przecież budowali ludzie młodzi. Średnia długość życia w XVI wieku to bodaj niespełna 30 lat, w XVIII nieco ponad 30, pod koniec XIX to chyba było niecałe 50 lat.
Oczywiście możemy wykorzystywać, i to się dzieje, cały rozkwit tak zwanej cyfrowej humanistyki, czyli wykorzystania tych systemów analizy dużych zbiorów danych, również z systemami analizy opartymi na sztucznej inteligencji, dają nam możliwość odkrywania pewnych kroków historycznych i powiązań np. źródeł inspiracji, skąd się pewne idee się rozprzestrzeniały, które dają nam szansę lepszego zrozumienia przeszłości. Ujawnienia pewnych warstw.
Są bardzo ciekawe analizy, pokazujące jak przepływały idee w oświeceniu na podstawie cyfrowej analizy listów, które między sobą przesyłali najaktywniejsi twórcy, tacy jak Diderot na przykład, który napisał tam około 20 tysięcy listów. Nie mając internetu, myśliciele oświeceniowi tworzyli, można powiedzieć, taki internet. Dzięki technologiom cyfrowym, digitalizacji tych zasobów, jesteśmy w stanie odtworzyć obieg myśli, w związku z czym możemy jeszcze raz dokonać interpretacji tego i zobaczyć, co z tego jest na nowo aktualne, i to jest niezwykle ciekawe.
Inna rzecz to jest wykorzystanie systemów przetwarzania danych sztucznej inteligencji do ponownej często eksploracji zasobów wiedzy, to jest niezwykle ciekawy aspekt. Wiedza naukowa podwaja się ilościowo mniej więcej co 12 do 15 lat. To zależy od dyscypliny, ale ten proces trwa już od praktycznie początku rewolucji naukowej, czyli od XVII wieku. My sobie nie zdajemy sprawy z konsekwencji, co to znaczy, że dzisiaj jeszcze przy tym olbrzymim zasobie wiedzy za 15 lat będzie jej dwa razy więcej.
Nie ma już takiego człowieka, który był w stanie nawet dotknąć, chociażby części tego zasobu, jak jeszcze Newton potrafił w swoim czasie. Musimy posługiwać się do tego technologiami i właśnie te technologie umożliwiają nam dotarcie do tego, czego sami pracą umysłów ludzkich nie bylibyśmy w stanie zrobić i to już widać efekty.
Na przykład praca nad szczepionkami przeciwko COVID była w dużej mierze przyspieszona przez wykorzystanie nowoczesnych systemów analizy wiedzy wykorzystujących sztuczną inteligencję do poszukiwania pewnych powiązań, które nie były oczywiste dla człowieka, który to analizował.
Analiza niepowodzeń może być równie ciekawa, jak analiza sukcesów
Może się okazać, że w tym zasobie wiedzy, który mamy, jeszcze tyle się kryje ciekawych rzeczy, że dostaniemy dodatkowe inspiracje do odkryć, do wynalazków. Kilka lat temu pojawiła się książka „The Science of Science”, czyli nauka o nauce. Jednym z jej autorów jest Albert Laszlo Barabasi, jeden z ważniejszych badaczy nie tyle sztucznej inteligencji, ale właśnie systemów analizujących duże zbiory danych i też zajmując się analizą sieciową, czyli powiązań między różnymi zbiorami.
On stwierdził, że dzisiaj mamy nowe narzędzia do analizy niepowodzeń w wielu badań naukowych. A analiza niepowodzeń często jest równie ciekawa, jak analiza sukcesów. Wyjaśnienie, dlaczego coś się nie udało, może doprowadzić do odpowiedzi, która powie, co zrobić, żeby dany problem rozwiązać.
Więc w tym sensie to tworzywo historii w postaci zasobów wiedzy, jaką wytworzyliśmy, zasobów humanistyki, tekstów, które powstały, one są nie tylko źródłem nauki dla tych systemów, takich jak czad GPT, żeby umiały z nami rozmawiać i tworzyć jakieś nowe treści, ale są bardzo wdzięcznym zasobem do analizy właśnie w tym paradygmacie humanistyki cyfrowej.