Z dr. Andrzejem Kobiałką (UKEN) rozmawiał Paweł Sołtysik.
Pan na co dzień żyje w świecie, który, właściwie to każdy z nas żyje w tym świecie, tylko pan jakoś żyje bardziej świadomie, panie doktorze.
Świadomość tutaj mi się bardzo podoba z uwagi na to, że rzeczywiście od wielu lat pracuję na przestrzeni działań profilaktycznych i próbuję uświadomić nie tyle dzieciom, bo dzieci mają wiedzę nieraz szerszą niż my dorośli, ale próbuję uświadomić dorosłym, w jaki sposób zwracać uwagę na rzeczy, które dzieją się w dwóch światach równoległych, w świecie realnym i w świecie wirtualnym.
Ale my, dorośli, często zastanawiamy się, cóż to nasze dziecko widzi w tym ekranie i jak może wytrzymać godzinę, dwie, trzy, a nawet cztery. To są najczęściej wypowiadane przez rodziców zdania, w których mówią, że gdyby im zapłacili, to nie wytrzymaliby tyle godzin, patrząc w smartfona. Gdzie więc tkwi haczyk w tym urządzeniu, że dziecko z takim ukochaniem zerka na obrazki w telefonie? Konflikt między pokoleniami istniał zawsze.
Świat wirtualny na tyle mocno wciąga nie tylko nas, ale przede wszystkim dzieci z uwagi na przebodźcowanie. To właśnie świat wirtualny działa w ten sposób, że nie tylko dostajemy obraz, dźwięk i fonię, która w jakiś sposób tutaj oddziaływuje na nas, ale tak samo przyciąga, czyli to jest bardzo ważne, że tutaj sięgając po coś, co rzeczywiście jest zawieszone w tym świecie równoległym, bardzo mocno angażuje, generując pewne plusy, chciałoby się powiedzieć, bo przecież ta gratyfikacja, którą młody człowiek otrzymuje w świecie wirtualnym, wzbudzając zainteresowanie tym, co się dzieje wokół niego, to jest coś, co rzeczywiście charakteryzuje nas, czyli osoby, które urodziły się jeszcze w tamtym wieku, a do osób, które funkcjonują dzisiaj. Właśnie ten temat dopaminy, czyli dopamina online, stanowi tutaj bardzo ważny element, dlaczego ten świat wirtualny tak bardzo mocno angażuje i wchłania młodych ludzi, angażując w różne zmysły.
Ale wydawałoby się, że w dzisiejszym świecie jest wiele sposobów na to, aby dostarczyć sobie właśnie tych bodźców, których potrzebujemy, chyba że ten głód jest już teraz tak duży, że to zadanie wcale nie jest takie proste.
Sytuacja nie jest prosta, nie jest do rozwiązania tu i teraz, z uwagi na to, że to my stworzyliśmy świat, który w jakimś kontekście doprowadził do tego, że ten młody człowiek, nie mając zrozumienia, mając nieraz duże problemy związane z relacjami, między innymi z najbliższymi, ucieka z tego świata realnego, angażując się w ten świat wirtualny. Mam wrażenie, albo takie przeświadczenie, że rzeczywiście ten świat wirtualny nie powinien być demonizowany, ale powinniśmy tak samo mieć świadomość, jakie zagrożenia ze sobą niesie i tak samo w jakiś sposób chronić nasze dzieci, uczniów, czy osoby, które funkcjonują w naszym środowisku, aby ten czas tak samo był na tyle mocno wyważony, aby tak samo zwrócić uwagę na coś, co bardzo intensywnie się wzmacnia. Mówimy tutaj o higienie cyfrowej.
Tyle się o tym mówi w przestrzeni medialnej. Rodzice słyszą o tym wciąż, a młodzi, w tym nastolatkowie, także zdają sobie sprawę, że problem nie polega tylko na tym, że ciągle patrzymy w ekran. Chodzi również o to, że spędzamy tak dużo czasu wpatrzeni w niego, że przez to nie doświadczamy innych, zwykłych doznań w naszym codziennym życiu. Czyż nie jest tak, że zamiast zaspokajać nasze potrzeby, tłamsimy świadomość? Chcemy czegoś znacznie więcej niż to, co oferuje nam rzeczywistość?
Człowiek zawsze dążył do tego i może to będzie trochę trywialne, ale rzeczywiście żyjemy w takim świecie, że idziemy na skróty. Spłycamy pewne rzeczy, dostając tu i teraz. Kiedyś próbowaliśmy zapracować na to, teraz ten efekt, wow, mówiąc kolokwialnie, mamy tu i teraz.
Świat wirtualny daje nam to złudzenie, że rzeczywiście to, co oglądamy, żyjemy nieraz bardzo mocno, angażując się w funkcjonowanie innych osób, tworząc sobie taką swoistą bajkę tego, gdzie my nie funkcjonujemy. To jest oszukiwanie własnej rzeczywistości, bo nieraz ona jest bardzo mocno skomplikowana. Ja mam wrażenie, że rzeczywiście tutaj budujemy relacje z naszymi dziećmi właśnie poprzez kontakt bezpośredni.
Zdarza się tak, że relacje oparte są tylko i wyłącznie na tym, że informacje do swoich dzieci wysyłamy za pośrednictwem messengerów czy innych środków komunikacji wirtualnej, a sam dialog zanika.
Wspomnieliśmy de facto o mechanizmie dopaminy. No ale wyjaśnimy, jak to działa, jak to się zmienia na przestrzeni lat, na przestrzeni czasu. Im więcej korzystamy, tym trudniej jest nas zaskoczyć, czy zainteresować, czy przykuć naszą uwagę na dłużej, więc sięgamy po coraz takie intensywniejsze treści. To mniej więcej o to chodzi?
Generalnie tak. Już mówimy tak samo o uzależnieniach nie tylko od substancji psychoaktywnych, ale tak samo mówimy o uzależnieniach behawioralnych. I tutaj może tak samo trzeba zwrócić uwagę na to, że właśnie uzależnienie, co jest takim bardziej szerszym pojęciem, jest pewnym elementem, który bardzo często, zwłaszcza młode osoby, w wieku rozwojowym wchłania.
Patrzę na perspektywę rozwoju dziecka i patrzymy na wiek 6 lat. Tam dochodzi do socjalizacji przy użyciu telewizora. Mówiąc krótko, ten udział w życiu dorosłych, pozyskiwanie dziecka przez m.in. kupowanie pewnych elementów, które związane są z tą wirtualnością, w jakiś sposób odzwierciedla tę sytuację, która nieraz dzieje się w tych polskich domach. Później zaczynają się sytuacje, gdzie pojawiają się pierwsze gry elektroniczne, pojawia się pierwsze samodzielne kontakty z komputerem. Mówimy tutaj o między 6, a 7, a 8 lat. I zaczyna się zasypianie po 21.
Tutaj ten nadzór rodziców tak samo jest bardzo mocno ograniczony. Zwłaszcza, że to dziecko dzisiaj ma własny laptop, własną komórkę i bardzo często korzysta bez nadzoru rodziców. Tutaj już, na tym etapie, mówimy o tzw. chemii wzmacniającej. To rzeczywiście stanowi duży problem. Im mniejsze dziecko, tym większa podatność na pewne elementy, które niestety niesie za sobą ta dopamina.
Mówi się o tym bardzo szeroko, aby rzeczywiście dziecko do drugiego roku życia nie korzystało z żadnych multimediów. To dziecko powinno być manualnie uzdolnione. I dzisiaj zastanawiamy się, że rodzice bardzo mocno akcentują to, że dziecko na laptopie, na tablecie potrafi paluszkami rozbić wszystkie baloniki.
Natomiast zwykłego ludzika z plasteliny ma problem, żeby ulepić. Więc tutaj troszeczkę zmieniliśmy percepcję patrzenia na rozwój. Rozwój, który powinien być dopasowany do dziecka.
W którym wieku to dziecko powinno funkcjonować w tym świecie realnym i kiedy możemy, a nawet powinniśmy towarzyszyć temu dziecku przez cały okres potem dojrzewania. To jest bardzo trudny okres.
Ten rozwój ma konsekwencje. To znaczy, kiedy wszystko jest w porządku, tak to nazwijmy, to to, że to dziecko będzie robiło tego ludzika z plasteliny, ciągnie za sobą inne, pozytywne w naszym rozumieniu, w rozumieniu tej rozmowy sytuacje. Czyli na przykład interesuje się bardziej, sięga po nożyczki, wycina sprawnie, dzięki temu później ładnie pisze. Kiedy ten proces zostanie zakłócony, to to właściwie jest początek całej kolejki nieszczęść. Dobrze to rozumiem?
Zdecydowanie tak. Dziecko, jeżeli zbyt intensywnie funkcjonuje w tym równoległym świecie, w tym świecie wirtualnym, okazuje się, że jest bardzo mocno przebodźcowane. To dziecko ma różne problemy związane z funkcjonowaniem.
Pojawiają się pewne elementy, które już można powiedzieć, że to dziecko ma pewne problemy funkcjonowania w oderwaniu od tego świata wirtualnego. Czyli unika na przykład kontaktów z rówieśnikami, już inaczej próbuje funkcjonować. Co więcej, pojawia się pewien problem związany z tym, że to przebodźcowanie pewnymi elementami, które dzieją się w wirtualności, nie dają takiej satysfakcji w tym życiu realnym.
Oczywiście, rodzice zapewniają, próbują zapewniać różne formy oderwania od tej rzeczywistości wirtualnej, ale proszę zwrócić uwagę, żeby tak samo to nie było mocno spolaryzowane, żeby tak samo tutaj z tego świata wirtualnego na siłę nie uzdrowić swoich dzieci poprzez taką swoistą polaryzację.
Chociaż w takiej sytuacji często rozumiem, że rodzic może usłyszeć mimo starań, że to jest nudne, bo ten mechanizm dopaminy w takiej sytuacji nie jest aż tak, że tak powiem, zaspokajany, czy też dopamina nie jest uwalniana w takiej ilości przy tych zwykłych rzeczach, jak wtedy, kiedy ogląda się film, na którym ktoś kogoś leje, robi komuś jakąś krzywdę albo robi coś nietypowego, niecodziennego, zaskakującego dla innych, czy można się później podzielić ewentualnie, bo już nie opowiemy, że z tatą czy z mamą dzisiaj, nie wiem, rozpalaliśmy ognisko.
Myślę, że to jest taki szerszy bardziej kontekst tego, w jaki sposób tak samo my rodzice patrzymy przez pryzmat swojej świadomości, bo ja mam wrażenie, że przy normalnym funkcjonowaniu, że jeżeli rzeczywiście te relacje są niezaburzone, to dziecko ma swoisty, właściwy samorozwój, bo przecież generalnie, jeżeli patrzymy na rozwój dziecka, to ono w zasadzie oparte jest na trzech elementach. Na tym elemencie dziedzicznym, czyli na genach, na tym, w jaki sposób funkcjonuje, w jakim środowisku, no to tutaj patrz środowisko rodzinne, ale tak samo to, w jaki sposób samo dziecko wykazuje pewną aktywność. My nieraz nie dajemy przestrzeni na to, żeby to dziecko funkcjonowało.
Patrzę przez pryzmat takiego przebodźcowania, ale w drugą stronę, na zasadzie pewnej polaryzacji, że to dziecko, zamiast być dzieckiem, zamiast się bawić, ono jest przebodźcowane różnymi dodatkowymi zajęciami, bo chodzi na angielski, chodzi na konie, chodzi na jeszcze karate i tak dalej. Ja się pytam, kiedy to dziecko ma się bawić? Kiedy to dziecko ma być dzieckiem?
Więc ten cały proces rozwojowy powinien charakteryzować się przede wszystkim pewną taką strukturą, którą my jako rodzice przechodzimy, ale powinniśmy to robić w sposób bardzo świadomy.
Obawiam się, że częstszą sytuacją jest jednak to, że rodzic przymyka oko na ten włączony ekran, taki czy inny, bo po prostu jest bardzo zmęczony tak na co dzień. Kiedy się to zrobi już raz, drugi, trzeci, to też być może to sumienie trochę jest nieco gaszone w głowie takiego rodzica. No i to już jest początek tych problemów, o których dzisiaj rozmawiamy.