Sylwia Paszkowska: Musical "1989" cieszy się ogromną popularnością, a ty masz duży udział w całym przedsięwzięciu.
Wojciech Długosz: Tak się złożyło, że jestem kierownikiem muzycznym zespołu instrumentalnego, który towarzyszy aktorom na scenie. Gram również na perkusji, a Piotr Bolanowski, którego będzie można spotkać również w niedzielę [podczas Niepołomickiego Festiwalu Wina – przyp. red.] gra w spektaklu na klawiszach.
Jak to się stało, że zostałeś włączony w ten projekt?
Do pewnego stopnia jest to dzieło przypadku. Przez pewien okres czasu mieszkałem poza Krakowem, a konkretnie w Szczecinie. Tam poznałem Andrzeja Mikosza, czyli Webera, który jest kompozytorem muzyki do tegoż właśnie musicalu. Ja później wróciłem do Krakowa, ale z Andrzejem utrzymywaliśmy nadal serdeczny kontakt. Pewnego dnia zwrócił się do mnie z tematem spektaklu, szukał muzyków z Krakowa. Obdarzył mnie dużym zaufaniem.
Co sobie pomyślałeś? Granie spektaklu regularnie to jest jakaś forma uwiązania.
Szczerze mówiąc, na początku nie zdawałem sobie sprawy z tego, z czym mamy do czynienia. Znałem teatr, ponieważ skomponowałem muzykę do kilkunastu już spektakli. Były też epizody wykonywania muzyki na żywo, w czasie trwania spektaklu.
Co innego jest skomponować muzykę, nagrać ją, a co innego grać na żywo, w kontakcie z widownią, w kontakcie z artystami. Możesz spotkać się z różną aurą wśród widowni.
Na koncertach jest podobnie. Nie zawsze jest świetnie, nie zawsze publiczność, że tak powiem, z ręki rezonuje. Oczywiście teatr rządzi się swoimi prawami, ale ja to bardzo lubię. Ochoczo przystałem na tę propozycję, nie spodziewając się absolutnie tego, jak olbrzymią ilość pracy mamy wszyscy przed sobą.
(cała rozmowa do posłuchania)