Jak zapamiętał pan dzień wyborów?

- 4 czerwca 1989 roku odróżniam od 1991 roku. Dla mnie wolne wybory miały dwie części. Te do sejmu były częściowe. Pamiętam rodzaj ożywienia, pracowałem wtedy w radiu. Próba potraktowania tego jako wyzwania. Bardzo mi utkwiło w pamięci to, że było spotkanie wszystkich dziennikarzy mediów z Krakowa w hotelu Polonia. Mam taką pamiątkową plakietkę. Poczuliśmy, że będziemy wspierać to, co się dokonywało.

Na tym spotkaniu sformułowano jakieś oczekiwania wobec dziennikarzy?

- Nie. Liczyło się to, czy ktoś przyszedł, czy ktoś uznał, że w Polsce nic się jeszcze nie dzieje. Inni byli bardziej zaangażowani, inni mniej. Moje zaangażowanie polegało na tym, że postanowiłem kreować inny rodzaj rzeczywistości poprzez to, czym się zajmowałem. Zajmowałem się radiem. Robiliśmy program o wolność i niepodległość, gdzie propagowaliśmy wszystkie wiersze i materiały związane z kontrowersyjnymi momentami historii. Teraz można było to nagrać i kolportować.

Jakich zmian się pan spodziewał po wyborach?

- Przede wszystkim oczekiwałem zmian w konstytucji. Preambułę Mazowieckiego uznawałem za największą. To znaczyło zmiany ustrojowe. Chodziło o demokratyczne państwo prawa. Dobrze brzmiał pluralizm polityczny. Ważna też była niezależna działalność gospodarcza. Z tym wiązaliśmy nadzieję. Drugi punkt był taki, żeby sztuka znalazła właściwe w tworzącej się na nowo rzeczywistości.

Które oczekiwania zostały spełnione?

- Zniknęła przewodnia rola partii, przyjaźń ze Związkiem Radzieckim. Wynik pierwszych wyborów był spełnieniem oczekiwań. Wydawało się, że będzie dobrze i do głosu dojdą autorytety: Mazowiecki, Geremek, Bartoszewski. Chcę też wymienić politykę międzynarodową. Zapamiętałem Skubiszewskiego, który miał wiele spotkań z artystami. Uważał, że Polska to nie tylko elita polityczna, ale grunt, który tworzą artyści.

Jakie było pana największe rozczarowanie po 1989 roku?

- To się rozkładało w czasie. Kolejne wybory pokazywały, że zniknęło Centrum. Drugie rozczarowanie było takie, że po pięknej roli, jaką odegrał kościół, rola kościoła została zminimalizowana także poprzez elity, wyjąwszy Tischnera i Hellera. Rola kościoła została zmarginalizowana.

Co zalicza pan do swoich największych życiowych sukcesów w III RP?

- Przyniosłem swój złoty mikrofon numer 122 z datą 24 października 1990. To ważne. Mówimy o 1989 roku. Ja z dobrym paszportem wkraczałem w III RP. To była nagroda Krytyki za dorobek twórczy i wybitne zasługi dla programów radiowych. Miałem otwarte pole do działania. Dla mnie to był rodzaj paszportu do innego radia. Byłem prezesem już przekształconej rozgłośni regionalnej. Wydawało nam się, że to będą nowe media. Była audycja Solidarności, dobrze się to zaczynało. Wydawało się, że będziemy mieli swobodę. Pewne rzeczy w ustawie było do dopracowania. Powstało 17 spółek i to było dobre rozwiązanie. Tak jak kościół nie odczytał swojej myśli, tak samo nie odczytano misji artystów. Tu się dokonuje polityka. Nie znamy źródeł finansowania sztuki. Byłem dyrektorem teatru i to jest cały czas próba poszukiwania źródła finansowania.

Angażował się pan w działalność polityczną lub społeczną w III RP?

- Naszą siłą była założona apolityczność, ale otwartość dla wszystkich ugrupowań. Jednym z niespełnień jest to, ze nie ma prawdziwej Socjaldemokracji. Z pełnym uznaniem dla Lewicy muszę wspomnieć postać Andrzeja Urbańczyka. Takiego myślenia brakowało.

Jak zmieniał się pana status materialny?

- Szliśmy na jakość a nie na ilość. Był moment ożywienia po 10 latach działania w III RP, kiedy podmioty gospodarcze się zawiązały. To były sygnały, że jest nierozwiązany problem. On się zmieniał na niekorzyść. To zaowocowało pogodzeniem się. Wzrastała świadomość, że im większe robi się dzieło, tym mniej można liczyć na gratyfikację. Mądre dzieło daje do myślenia. Skoro ma dać do myślenia każdemu, to trudno oczekiwać od wszystkich. Płaci ten, który czuje, że ma do czynienia z przesłaniem jednoznacznym.

Kogo by pan wymienił jako symbol ostatniego 25-lecia?

- Myślę o Mazowieckim. Także o Jerzym Turowiczu. On był dla mnie typem empatycznego twórcy. W równym stopniu był zaangażowany w politykę i w twórczość. Trzeci element, który cechuje taką osobę i oni obaj to mieli to umiejętność dzielenia się tym potencjałem.

 

 

 

Ewa Szkurłat

Patronat Prezydenta RP Bronisława Komorowskiego

 

 


Partner Główny: