Zapis rozmowy Jacka Bańki z Wojciechem Grzeszkiem, szefem małopolskiej Solidarności.
Co w sprawie Brzeszcz może zrobić samorząd wojewódzki?
- Myślę, że może zrobić dużo. To zakład na terenie województwa. Oczywiście będą glosy, że nie jest to w kompetencji województwa, ale to są miejsca pracy. Zwracamy uwagę, że ten zarząd to powielenie koalicji rządzącej całą Polską. Nie jest tak, że zarząd nie ma wpływu na decyzje w Warszawie. Jak nie mają to musimy ich zachęcić do walki o miejsca pracy. Sytuacja na Śląsku jest niebezpieczna. Ludzie siedzą na dole, dołączają kolejne kopalnie. Jest determinacja wszystkich kopalń, które chcą dołączyć do akcji Solidarności. Ona może mieć różny charakter i formę. Będziemy mieli do czynienia z postawą solidarnościową innych górników.
Czyli władze Małopolski powinny apelować do rządu, żeby ten się wycofał z planów restrukturyzacji górnictwa?
- Dosadnie określił to przewodniczący regionu śląsko-dąbrowskiego. Górnicy zostali oszukani. Mówiła pani premier, mówił premier Tusk. On mówił, że widzi przyszłość. Te decyzje są brutalne i niepoprzedzone konsultacjami. Wychodzi jak rząd się dobrze czuje jak nie ma komisji dialogu. Są decyzje i rząd się nie liczy z ludźmi. Ci ludzie nie walczą o nic wielkiego, tylko o swoje miejsca pracy. To dyskusja dotycząca przyszłości rodzin górników.
Kopalnia w Brzeszczach nie powinna zostać zamknięta, mimo że generuje duże straty?
- Ja już w tym sektorze widziałem różne przypadki. Były kopalnie, które generowały straty i dziś jest dobrze. Nawet jak mamy do czynienia ze złym zarządzaniem to płacą za to górnicy. Oni nie mają wpływu na zarząd.
Wczoraj poseł Błaszczak mówił, że pracownicy powinni dostać podwyżkę a powinien się zmienić zarząd kopalni. Tak to powinno wyglądać?
- Ja nie słyszałem tej wypowiedzi, ale być może poseł ma bardziej precyzyjne dane. Była wizyta PiS w kopalni. Jest tak, że wynagrodzenia rządzących są duże a pracownicze nie rosną. Wszystko zależy od właściwego kierowania. Chodzi też o eksport i przypływ węgla z Rosji czy Ukrainy. Nikt nie powie, że wiążą nas umowy z UE. To kraje spoza UE.
To ma być proste rozwiązanie? Dosypiemy publicznego grosza?
- Nikt nie ma prostych rozwiązań. Na problem górnictwa trzeba patrzeć całościowo. Łatwo powiedzieć, że padnie cała Kompania. Czy znajdzie się miejsca pracy dla ludzi? Rząd i grono ekspertów powinno się zająć reformą tego przemysłu, ale nie kosztem ludzi. Jak zabezpieczyć rynek od napływu taniego węgla? Nie można się ograniczać do zwolnień. Jestem zdumiony, że w roku wyborczym rząd się na to porywa. Jestem zdumiony tym co robi pani premier wobec obietnic Donalda Tuska.
Wrócę do sprawy samorządu. Tylko apele pozostają?
- Najpierw spróbujmy powalczyć, żeby rząd się z tego wycofał. Także województwo z ekspertami i uczelniami powinni usiąść i zastanowić się jak to rozwiązać z pożytkiem dla gospodarki i żeby miejsca pracy nie były stracone. W tym zakresie województwo ma swoją rolę. Radni wojewódzcy też mają swoją rolę, żeby alarmować i zwoływać sesję. Wszystkie ręce na pokład.
Skończy się górnikami na ulicach?
- Jeśli rząd nie podejdzie do sprawy rzeczowo, nie wycofa się z decyzji to tak się może skończyć. Nie będzie tak jak w służbie zdrowia. Górnicy to dzielni ludzie, którzy codziennie ryzykują życie. Państwo wiedzą ile jest wypadków górniczych. Determinacja i solidarność między zakładami może zadziwić Polskę.
Nie jest tak, że nie możemy być zakładnikami jednej grupy zawodowej? Ciągle słyszymy, że jak górnik jest na ulicy to trzeba się wycofywać z planów.
- Jeśli premier, który dzisiaj jest w Europie, mówi że przyszłością Polski jest górnictwo a teraz się mówi o zamykaniu kopalń to trzeba zapytać jaka jest perspektywa. W oparciu o jakie oceny to jest robione? To obiektywne oceny? To nie pytanie do związkowców. Naszym zadaniem jest obrona miejsc pracy. Oni walczą o byt swoich rodzin, nie walczą o przywileje, nie dążą do utarczki politycznej.