Ludzie zdali sobie sprawę z tego, że najcenniejsze co mamy na ziemi to wcale nie jest złoto czy diamenty tylko woda?
Myślę, że w wielu częściach świata, tych najbardziej narażonych na zmiany klimatu i ekstrema pogodowe, gdzie susze już funkcjonują od kilkunastu lat ludzie od dawna o tym wiedzą. Natomiast w naszej polskiej mentalności cały czas wydaje się, że woda jest, ponieważ pada deszcz i nie ma większych problemów, w związku z czym nie ma kryzysu wodnego. Susza glebowa w Polsce trwa już od siedmiu lat, więc problem narasta i będzie dotykał coraz mocniej, stąd też próba napisania książki.
Opowiadasz historię pewnego porwania.
Tak, początkowo miał być to zbiór reportaży z różnych części świata, ale nastała pandemia i w trakcie researchu zdałem sobie sprawę, że muszę poszukać jednej historii, która mnie poprowadzi przez tę książkę. Zachwyciło mnie pojęcie ratowania motyli monarchicznych przez Homero Gonzáleza. To aktywista meksykański, który poświęcił całe życie tym motylom, które migrują 5000 km znad Wielkich Jezior między Kanadą a Stanami Zjednoczonymi do połaci lasu w Meksyku. Ten fenomen migracji przez lata był nierozwiązywalny, a migrujące motyle zjawiały się w okolicach dnia zmarłych w Meksyku i stały się metaforą tego, co się dzieje z naszym światem. Postanowiłem przyjrzeć się problemom związanym z wodą przez pryzmat tych motyli, ponieważ pewnego dnia Homero, ich obrońca, został porwany i zacząłem śledzić tę sprawę. Gdzie się nie rozglądałem, którego tematu nie poruszyłem, w tle była woda. Ta historia służy mi jako pretekst do opowiedzenia o różnych problemach. Nie opowiadam tylko o Meksyku, jeżdżę po świecie – Irak, Maroko, Stany Zjednoczone. Mówię o kopalniach i o tym jak zniszczyły one bioróżnorodność Kolumbii. To jest takie mrugnięcie okiem do czytelnika z Polski, żeby przyjrzał się też tym problemom na naszym podwórku.
(cała rozmowa do posłuchania)