Rozmowa Jacka Bańki z senatorem PiS prof. Włodzimierzem Bernackim
Co będzie można nazwa sukcesem amerykańskiej wizyty prezydenta Andrzeja Dudy? Z jakimi zapewnianiami prezydent powinien wrócić do Polski?
Samo zaproszenie prezydenta do Waszyngtonu jest sukcesem Polski, Polaków i samego prezydenta. Wiemy, że jest pierwszym oficjalnym gościem z zewnątrz, jeśli chodzi o Stany Zjednoczone. Po drugie, bilans relacji polsko-amerykańskich jest imponujący, jeśli chodzi prezydenta Andrzeja Dudę. Jednocześni mamy świadomość tego, że relacje transatlantyckie znalazły się w bardzo istotnym punkcie. Punk ciężkości przesunął się bardziej na wschód. Podmiotem w relacjach Stany Zjednoczone – Europa staje się Polska jako miejsce, które w przeszłości będzie odgrywało bardzo ważną rolę. I to nie tylko w aspekcie militarnym, czyli możliwości rozbudowy baz wojskowych w Polsce - idea i, mam nadzieję, wkrótce rzeczywistość Fort Trup, ale również w wymiarze politycznym i energetycznym. Wymiar polityczny to jest to wszystko, co jest związane z ideą Trójmorza. USA bardzo zaangażowały się we wspieranie Polski w tej materii.
Pojawiają się si wątpliwości co do prawdziwych intencji prezydenta USA. Czy aby nie jest to wzbijanie klina w NATO? Najpierw słyszymy o decyzji wycofania ponad 9 tys. amerykańskich żołnierzy z Niemiec, a potem o przeniesieniu ok. tysiąca z nich do Polski. Też docierają do nas informacje o ewentualnym montażu w Polsce głowic nuklearnych. Jak pan przyjmuje te informacje?
Jako tak naprawdę dezinformacje, jako próbę wprowadzania chaosu albo próbę realizacji pewnej polityki, która jest próbą realizacji polityki sprzyjającej Federacji Rosyjskiej. Jeżeli spojrzymy z perspektywy kilkuletniej, to zauważymy, że reakcje na wydarzenia w 2008 r. (aneksja Abchazji i Osetii), była praktycznie żadna, jeśli chodzi o Europę Zachodnią. Jeśli chodzi o 2014 r., to zajęcie Krymu, który jest też zaanektowany (w Wikipedii pisze się o Republice Krymskiej jako państwie nieodległym porównywalnym z Kosowem i to polska Wikipedia o tym pisze). Jeśli spojrzymy na aneksje Gruzji, Krymu i Donbasu, to warto pamiętać, co państwa Europy Zachodniej uczyniły dla zmiany tej sytuacji. Praktycznie nic, jeśli spojrzeć na relacje niemiecko-rosyjskie i francusko-rosyjskie. W ilu przypadkach Niemcy, jak to trafnie ujął prezydent Trump, zamiast przygotowywać i mieć pewien potencjał militarny na wypadek zagrożenia wewnętrznego i to w kontekście NATO, a więc wszystkich członków tego paktu, dają pieniądze Federacji Rosyjskiej. Oczywiście mowa o Gazpromie jako podmiocie niezależnym od rządu moskiewskiego. W to chyba wierzy tylko Angela Merkel i paru innych polityków niemieckich. Jeżeli spoglądamy na twierdzenie, jakoby wbijano klin pomiędzy państwa członkowskie Paktu, to jest bzdura. To budowanie siły i potencjału NATO w sytuacji, kiedy inne z państw, w tym chociażby Niemcy, rezygnują i chcą wycofać się z dotychczasowej roli w ramach Paktu.
Kto ma więcej do zyskania: prezydent Duda kilka dni przed wyborami czy prezydent Trump kilka miesięcy przed wyborami?
Wymiar polityczny jest bardzo istotny. Po pierwsze, Polonia w USA to bardzo liczna grupa i to jest ważne ze względu na otwarcie przez prezydenta Trumpa i Dudę przestrzeni tej relacji polsko- amerykańskiej, a więc tego, że Polacy mieszkający w USA mają swobodę kontaktu ze swoimi rodzinami, a również i te rodziny, które miały poważny kłopot z wyjazdem do Stanów, mogą podróżować bez utrudnień, oczywiście pomijając kwestię problemów, jeśli chodzi o linie lotnicze i pandemię koronawirusa. Ten pierwszy aspekt wydaje się być niezwykle ważny. To jest kontakt prezydenta Dudy z Polakami i Polonią. Natomiast ważne są rozmowy wprost tych polityków, którzy mają bardzo dobry kontakt, z czym zgodzą się chyba wszyscy amerykaniści. Prezydent Andrej Duda jest w tym względzie prezydentem wyjątkowym, ponieważ żaden innym prezydent nie miał tak częstych, intensywnych i owocnych kontaktów z prezydentem USA.
W perspektywie wyborów proszę spojrzeć nie przez aspekt marketingowy. Raczej spoglądam na to z perspektywy faktów, które będą za jakiś czas. Proszę pamiętać, że mamy ledwie 9 dni do wyborów i wyłączenie prezydenta może być dla jego sztabowców dość kłopotliwe.
Czy po wyborach, nawet jeśli wygra prezydent Duda, nieuniknione będą roszady i rozliczenia w obozie Zjednoczonej Prawicy? Czy w jakiś sposób Porozumienie czy jego część zostanie ukarana?
Nie, nie spoglądam na to w ten sposób. Mamy wątpliwości co do postawy byłego wicepremiera Jarosława Gowina, ale mamy świadomość, że takie próby rozliczeń do niczego dobrego nie prowadzą. Samo określenie „rozliczenia” jest stosowane na wyrost. Rzeczywiście wygrana prezydenta Andrzeja Dudy będzie otwierała nowy etap, jeśli chodzi o politykę polską zarówno wewnętrzną, jak i zewnętrzną. W wymiarze wewnętrznym będzie konieczność realizowania bardzo ważnych reform.
Słyszymy, że czeka nas rekonstytucja rządu, nie wiadomo jak duża, po wyborach. Czy może zmienić się blok prawicy, tym razem z Konfederacją, bo to głosy jej wyborców prawdopodobnie zdecydują o wyniku 2. tury, i częścią Porozumienia, której bliżej do PIS niż do Jarosława Gowina?
Do Konfederacji jestem nastawiony dość sceptycznie, jeśli chodzi o liderów Konfederacji, natomiast pozytywnie, jeśli chodzi o zwykłych obywateli, którzy biorą aktywnie udział w wyborach. Mam świadomość, że 1. tura jest zawsze taką turą, w której głosuje się na swojego kandydata w wymiarze politycznym a 2. jest taką turą już rozstrzygającą. Zatem jeśliby doszło do 2. tury, to wierzę, że ci, którzy głosowali na pana Bosaka, w tym przypadku będą głosować na prezydenta Dudę, pomimo dziwnych wypowiedzi niektórych polityków Konfederacji. Jeśli mówimy o kwestiach związanych z funkcjonowaniem obozu Zjednoczonej Prawicy, to wszystkim nam przyświeca myśl, alby po pandemii realizować program, który przywróci dynamikę gospodarczą Polski w wymiarze europejskim i światowym. Jeszcze raz podkreślam konieczność realizowania określonych reform, które zatrzymały się w pewnym momencie, a wszystko to związane było z tą straszliwą pandemią.
Zmniejsza się przewaga Andrzeja Dudy nad Rafałem Trzaskowskim. Kolejne badania pokazują, że 2. tura będzie wyrównana. Jak przyjmuje pan te wyniki i jak duży jest potencjał elektoratu, który podpisałby się pod hasłem „Mamy dość”?
Uważam, że te wyniki sondażowe są takimi wynikami, w których to miejsce Andrzeja Dudy jest, krótko mówiąc, niedoszacowane. Mamy w obecnej sytuacji do czynienia ze zmasowanym atakiem zawłaszcza mediów niepublicznych wobec prezydenta Dudy i obozu Zjednoczonej Prawicy. Również wielu celebrytów o poglądach liberalno-lewicowych zaangażowało się w tę kampanię. Stąd też część osób biorących udział w ankietach zachowuje pewien dystans. Uważam, że w tych wyborach zwycięży prezydent Andrzej Duda, ponieważ jest to wprost sprzężone z tą polityką, która była realizowana przez ostatnich 5 lat i jeśli spojrzeć na tę politykę, to wydaje się, że jedynym rozsądnym czynem, który może mieć miejsce 26 czerwca, jest to, co przełoży się na głos dla polityka reprezentującego obóz, który zagwarantował stabilność finansową i zmianę dotychczasowej polityki. Jestem spokojny o wynik wyborów.