Sejm przyjął nową ustawę o TK autorstwa PiS. Zakłada ona między innymi, że pełny skład orzekający Trybunału to 11 sędziów. Wyroki mają zapadać zwykłą większością głosów. Podczas głosowania w Sejmie odrzucono wszystkie 44 poprawki opozycji. "Ta ustawa nie gwarantuje niezależności Trybunału" - oceniał Władysław Kosiniak Kamysz w porannej rozmowie Radia Kraków.

 


Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z szefem PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

 

W Warszawie zaczyna się największy w historii szczyt NATO. Uczestnicy mają podjąć decyzję o stacjonowaniu stałych sił Sojuszu na wschodniej flance. Pan liczy jednak na to, że prezydent Duda usłyszy z ust prezydenta Obamy gorzkie słowa ws. TK?

- Dwa zdania o szczycie. To ważne wydarzenie, które mimo różnic politycznych jest kontynuacją. Decyzja zapadła w tamtej kadencji, teraz jest finał. To wspólny mianownik. Szczyt jest ważny, choć wojska NATO są w Polsce od momentu wejścia do NATO. Nasi żołnierze są częścią Sojuszu. Dla wzmocnienia prestiżu i bezpieczeństwa jest to wydarzenie ważne. Szkoda, że wczoraj nie doszło do zażegnania sporu ws. TK. Dzisiaj prezydent miałby komfortową sytuację. My przedłożyliśmy projekt. Tam były rozwiązane wszystkie kwestie. Mimo dobrych sygnałów, mimo znalezienia porozumienia z klubem Kukiz'15, nie udało się. Walczyliśmy o ten projekt. PiS poprawki odrzucił. Przyjął ustawę, która nie gwarantuje spokoju. Ten temat będzie dzisiaj poruszony. Ten kamuflaż PiS nie zadziała na prezydenta Obamę.

 

Trudno też nie zauważyć, że są zmiany w nowym kształcie prawa. Wyroki, poza tym spornym z 9 marca, mają zostać opublikowane. Dzisiaj w Rzeczpospolitej konstytucjonalistka profesor Genowefa Grabowska mówi, że nowa ustawa ogranicza spór do kwestii politycznych.

- Nie do końca. Nie ma rozwiązanej kwestii personalnej, o czym mówiła Komisja Wenecka. Jest publikacja wyroków, ale od 10 marca. My chcieliśmy poprawki, nie udało się. Daliśmy możliwość honorowego wyjścia z pata dla obu stron. Szkoda, że tak się nie stało. Nie będzie normalności. Szkoda Polski. To spór polityczny, ale jego konsekwencje odczują wszyscy obywatele. TK będzie zakorkowany. On teraz nie działa.

 

TK odkorkuje się w grudniu jak prezes Rzepliński przestanie być prezesem?

- Na pewno wtedy sympatia PiS do nowego prezesa będzie większa niż teraz. Nie chodzi jednak tylko o prezesa, ale o kolejność wpływu spraw. Ona powoduje, że tematy bardzo ważne, jak ustawa o ziemi, czekają. To jest ważne. Jak będzie kolejność to ta sprawa poczeka 3 lata na rozpatrzenie. Szkoda. Było wiele wyroków, które dotyczą zwykłych spraw codziennych, jak wycinka drzew.

 

Sejm podjął także decyzję o uchwaleniu ustawy dotyczącej stawki godzinowej dla osób na umowach cywilnoprawnych i samozatrudnionych. Oznacza to, że najsłabiej zarabiający będą zarabiać lepiej, czy wzrośnie szara strefa?

- Byłem zawsze zwolennikiem minimalnej stawki godzinowej. Toczyłem spór z PO. Teraz głosowaliśmy za tym. Chcieliśmy 14 złotych, nie 12. Dlaczego? Umowa cywilnoprawna nie ma elementów kodeksowych. Jest słabszą umową. Jak ma być realny wybór to albo wybieramy umowę kodeksową i stawkę minimalną miesięczną, lub umowę cywilnoprawną, ale z większą stawką. To realny wybór. Nigdy nie zgadzałem się, że podniesienie płacy minimalnej to zwiększenie szarej strefy. Te stawki cywilizują rynek pracy. Tak jest w Niemczech czy Francji. To wymóg naszych czasów. Musi być równowaga między elastycznością a ochroną. Ta równowaga jest teraz wzmocniona. Oczywiście ktoś może się dogadać, że zatrudni na pół etatu a reszta będzie inaczej rozliczana. To jednak zawsze będzie. Bezrobocie będzie spadać w Polsce. Szukani są pracownicy, nie będzie o nich łatwo. Niedługo w najtrudniejszych zawodach nie będzie chętnych do pracy, nawet za te 12 złotych za godzinę.

 

Jak pan po 3 miesiącach ocenia program 500+? Nie żałuje pan, że program nie został wprowadzony za czasów pańskiej bytności w resorcie?

- Mnie się udało wprowadzić program 1000 złotych na każde dziecko, wydłużyć urlopy rodzicielskie, wprowadzić ulgi podatkowe dla rodzin wielodzietnych. Nie byłoby programu 500+, gdyby nie te zmiany. Z punktu widzenia marketingowego 500+ jest bardziej widoczne, ale mam kontakt z rodzinami, które się cieszą z moich udogodnień. Dobrze, że jest kontynuacja. Głosowaliśmy za tym projektem. Mówiłem burmistrzom i wójtom z PSL, żeby wdrożyli dobrze ten projekt. Oni to zrobili. Wszystko jest w porządku. Jest efekt socjalny. Nie wierzę w efekt demograficzny. Jego jednak jeszcze się nie da ocenić.

 

Będzie efekt na rynku pracy? Kobiety będą rezygnować z pracy?

- Takie sygnały są. W miejscach, gdzie jest więcej niż 2 dzieci i kobieta pracowała, jak rodzina dostała świadczenie to dostaję sygnały, że pracownicy odchodzą. Jak jeszcze pracownik przechodzi na pół etatu to dobrze. To nie jest rozwinięta u nas forma zatrudnienia. Kobiety mogą pracować na pół etatu gdy mają małe dzieci. Gorzej jak zrezygnują z pracy. Powrót będzie trudny.

 

Dlaczego nie doszło do potępienia zbrodni wołyńskiej i ustanowienia 11 lipca dniem pamięci ofiar? Wydawało się, że wszyscy są zgodni w tej sprawie.

- Ofiar rzezi na Wołyniu. Trzeba użyć tego słowa. To hańba dla Sejmu. My walczymy o prawdę historyczną. Nie w imię animozji, ale w imię uszanowania honoru naszych rodaków i sąsiadów Ukraińców, którzy ich ratowali. Ich też nie brakowało.

 

Pan jest w gronie osób, które uważają, że polityka światowa zdecydowała? Jest szczyt NATO i lepiej nie wchodzić teraz w starcie z Ukrainą na tym polu?

- Było blisko. Złożyliśmy projekt uchwały o dniu pamięci. Kukiz i PiS też to zrobili. PiS zmienił na chwilę swój pomysł na 11 lipca. Wszystko się wydawało, że jest dobrze. To pękło. Wczoraj jedyny sposób upamiętnienia to była wspólna modlitwa. Wnioskowałem o to. 11 lipca organizujemy konferencję w Sejmie. Trzeba tę pamięć historyczną pielęgnować. Ukraina wznosi pomniki Bandery. Przynajmniej jej część. Nie chcemy odbijać piłeczki. Środowiska kresowe proszą po prostu, żeby pięknie uczcić pamięć ofiar.