Najpierw trzeba podsumować to, gdzie był do tej pory i co się zakończyło. Zakończył się projekt Zjednoczonej Prawicy. To jest bardzo poważna sytuacja, w której dochodzi do rozpadu koalicji rządzącej i do utraty większości przez jeden klub. Oczywiście ta większość będzie łatana wyżebranymi albo czasem wymuszonymi głosami. Sytuacja nie jest dobra, bo lepsza wszak jest stabilna większość. Jarosław Gowin stając w obronie wolności mediów i przedsiębiorców czyli realizując też nasze postulaty programowe, na pewno zachowuje się w tym momencie przyzwoicie. To trzeba docenić, choć długo to trwało, zanim zrozumiał, że jest w grupie, która nie gwarantuje dobrych pomysłów dla Polski.
Realizuje wasze, jak pan powiedział, pomysły programowe, czyli Koalicji Polskiej? Czy to oznacza, że Jarosław Gowin będzie w stronę Koalicji Polskiej zmierzał?
Obroniliśmy Polskę wspólnie przed blamażem wyborów kopertowych i myślę, że to była sytuacja bardzo znacząca. Tak naprawdę wtedy Jarosław Kaczyński podjął decyzję o zakończeniu współpracy z Jarosławem Gowinem. Ta agonia trwała długo, ale w końcu dochodzi do zerwania tych relacji. Nie jest tajemnicą, że rozmawiamy, współpracujemy w sprawach merytorycznych, ale każdy podmiot polityczny chce zachować swoją podmiotowość, swoje wartości. Będziemy współpracować w przypadkach merytorycznych: obrony przedsiębiorców, sprawy wolności, relacji polsko-amerykańskich. To jest agenda na najbliższy czas. Jeżeli się pojawią ciekawe pomysły do współdziałania, tak jak wczoraj przyjście Porozumienia na nasz okrągły stół w sprawie reformy wymiaru sprawiedliwości, to na taką współpracę jesteśmy otwarci.
Ale czy to oznacza, że pan dziś sobie nie wyobraża wspólnego projektu politycznego z Jarosławem Gowinem? Mam na myśli nowy polityczny szyld.
Chcemy na wybory budować blok centrowy. Uważam, że opozycja powinna być w dwóch blokach. Niektórzy mówią, że w jednym. Jestem od dwóch lat stały w tym poglądzie, że dwa bloki mogą być skuteczne. Budujemy blok centroprawicowy, do którego zapraszamy wyborców przede wszystkim tych, którzy rozczarowali się rządami PIS-u. I na pewno do tego bloku bliżej Jarosławowi Gowinowi niż do bloku liberalnolewicowego. Co do tego nie mam żadnych wątpliwości.
To rozszyfrujmy jeszcze ten zaimek „my”. Koalicja Polska czy może szersza formuła?
Myślę, że to, co dobre przed nami, więc im więcej osób jest w grupie i im liczniejsze jest stado, to tym lepiej. Więc na pewno trzeba mieć wspólny program, podzielać wspólne wartości, bo to nie może być takie wrzucone do jednego worka od Sasa do lasa. To się nie sprawdza. Testowaliśmy. Jak są wspólne wartości, wspólny cel, wspólne idee wspólny, program, to ma to sens.
Gdy słyszę o bloku centrowym i o tym, że powinien być drugi blok lewicowy na scenie politycznej przed wyborami, to słyszę w pana słowach myśli bardzo bliskie Donaldowi Tuskowi. Mam wrażenie, że jemu także do lewicy jest daleko.
Pytanie, jak się będzie ustawiać cała Platforma, bo tam są różne nurty. Jednak ta młoda część Platformy jest dużo bardziej lewicowa niż starsi działacze, inni są posłowie i inni są pewnie działacze regionalni. Widać, że nie było miejsca dla polityków centroprawicowych jak Ireneusz Raś i on jest dzisiaj u nas w klubie, więc ten podział gdzieś się zarysował i na pewno my jesteśmy bardziej w centrum czy na prawo nawet niż Platforma. Platforma jest bardziej na lewo i bardziej w tych sprawach światopoglądowych liberalna niż nasza tradycyjna, ludowa, konserwatywna formacja.
Przyzna pan, że w polityce ważna jest konsekwencja. Czy nie jest trochę tak, że konsekwencja, z jakiej znany jest Jarosław Gowin, polega na tym, że w jakimkolwiek układzie politycznym się nie znajduje czy w rządzie, to staje się wkrótce - po dłuższym bądź krótszym czasie - opozycją?
Trwało to dość długo. To nie jest akurat krótki czas 6 czy 7 lat w ogóle współpracy. Przedtem pewnie siedem lat pracy. Więc ten cykl ewangeliczny, można powiedzieć, jest zachowany.
W przypadku współpracy z Donaldem Tuskiem był krótszy czas chyba?
Nie, to też było około 7 lat, bo przecież od 2005 do 2013 roku. Jest jakaś cykliczność. Trzeba to zawsze mieć z tyłu głowy. Ale każdy ma prawo popełnić błąd, jeżeli wyciąga z tego błędu wnioski i chce pójść lepszą drogą, a na pewno dzisiejsze głosowanie choćby w sprawie TVN-u, w sprawie wolności mediów jest bardzo ważne i to będzie na pewno głosowanie, które będzie świadczyć na przeszłość o przyzwoitości zachowania w trudnych momentach.
Czy ma pan obawy w związku z nowym bytem, jaki na scenie politycznej chciałby zaistnieć? Chodzi o Agrounię Michała Kołodziejczaka, który chce stworzyć partię polityczną i nie ukrywa swoich ambicji związanych z wejściem do parlamentu. Czy ten projekt polityczny, którego twarz kojarzymy z protestów rolników, blokad ulicznych - to jest większe zagrożenie dla ludowców czy może dla ugrupowań lewicowych? Sam lider Agrounii mówi, że chce reprezentować na scenie politycznej lewicę laicką czy też lewicę społeczną broniącą osób słabszych.
Myślę, że to jest kolejny jakiś projekt, bo już była partia, którą to samo środowisko zakładało. Chyba Zgoda, później była inna formacja. Przed ostatnimi wyborami Michał Kołodziejczak przegrał zakład z naszym rzecznikiem Miłoszem Motyką o to, że on wejdzie do parlamentu w 2019 a my nie wejdziemy. Nie zarejestrowali nawet list, a my dostaliśmy najlepszy wynik od 1993 roku, ponad milion sześćset tysięcy głosów. Ale ja zawsze kibicuję. Jeśli ktoś chce działać politycznie, niech się sprawdza. Już wielu było takich proroków, którzy głosili, że zrewolucjonizują scenę polityczną. Niedawno Ryszard Petru, a jeszcze wcześniej Janusz Palikot. Była Samoobrona, która miała zlikwidować nasze stronnictwo. Niech wyborcy, niech nasi słuchacze wyciągną wnioski, kto odpowiada za normalność, stabilność, choćby w wyłonieniu rzecznika praw obywatelskich. - to bez PSL-u by się nie udało - a kto tylko i wyłącznie chce robić eventy, które służą poklaskowi, a nie efektywności.
Mamy gorące politycznie lato w Polsce. To przez moment przesłania nam wszystkim zagrożenie czwartą falą pandemii koronawirusa, która przecież wisi nad całą Europą. Jak prognozuje pan – także jako lekarz - rozwój sytuacji epidemicznej w Polsce jesienią? Nie da się ukryć, że tempo akcji szczepień spada no i – chociaż marne to pocieszenie - że spada nie tylko w Polsce.
Bardzo to słabo wygląda. Dlatego tydzień temu zaproponowałem wszystkim liderom partyjnym, prezydentowi, premierowi, marszałkom Sejmu i Senatu wspólną deklarację, wspólne oświadczenie i wezwanie do szczepień jako jedyny sposób, który jest w stanie uchronić nas przed śmiercią, przed ciężką chorobą, przed lockdownem, przed stratami społecznymi i gospodarczymi. Część osób odpowiada pozytywnie. Myślę, że większość środowisk, bo nawet prezes Kaczyński w swoim wywiadzie dla Polskiej Agencji Prasowej pozytywnie się do tej inicjatywy odnosi. To jest jakaś jaskółka. Ona może wiosny nie czyni, ale im więcej znajdziemy wspólnych mianowników w sprawie ochrony zdrowia, w sprawie zachęcania do szczepień, tym lepiej, bo to ryzyko jest ogromne. Ja się nie zgadzam, żeby karać tych, którzy się zaszczepili, bo to będzie nie w porządku. Jeżeli mają być ograniczenia wprowadzane przez rząd, bo takie plany podobno są, to nie mogą one dotyczyć osób zaszczepionych. Będę przekonywał. Jak trzeba było, poszedłem do pracy jako wolontariusz do szpitala, jako jeden z nielicznych polityków, więc mam obowiązek i prawo jako lekarz, jako polityk, jako obywatel wzywać do tego i mówić, jaka jest prawda i walczyć z ordynarny kłamstwem antyszczepionkowym.
Słuchając wypowiedzi polityków Konfederacji domyśla się pan, że w tym ponadpolitycznym porozumieniu ich akurat trudno sobie wyobrazić. Gdyby w Sejmie pojawiła się taka inicjatywa, która na przykład wprowadzi podobne jak we Francji czy Włoszech obostrzenia - zakaz wstępu dla osób niezaszczepionych do miejsc użyteczności publicznej czy nawet do pociągów - to pan by za taką regulacją podniosł rękę?
Ja na pewno podniosę za regulacją, która będzie chronić osoby zaszczepione. Doceńmy tych, którzy się zaszczepili, doceńmy odpowiedzialność, realizację tych podstawowych wartości chrześcijańskich, jaką jest miłość bliźniego. Tutaj Kościół też powinien dużo mocniej zaangażować.
Jak chronić ich w praktyce? Restaurator będzie miał wątpliwość, ile osób może wpuścić, bo mówi się, że te limity nie obejmują osób zaszczepionych. Czyli powinien chyba sprawdzać, kto jest zaszczepiony a kto nie?
Jeżeli państwo wyposaży go w instrument, to tak. Nie wolno karać zaszczepionych. To nie może być tak, że zaszczepieni i odpowiedzialni będą ponosić konsekwencje przez tych, którzy ulegli kłamstwu, nie chcą słuchać wiedzy naukowej, nie chcą słuchać lekarzy, naukowców tylko żywią się fakenewsami internetowymi. Ja wiem, że nie zawsze to jest ich wina, że czasem są zmanipulowani. Ale jest państwo, które powinno dużo aktywniej działać. Nigdy nie wolno karać tych, którzy są odpowiedzialni.