Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z prezesem PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.
Dzienna liczba zakażeń spada, od poniedziałku rząd delikatnie luzuje restrykcje w 11 województwach. Między innymi będzie nauka hybrydowa w klasach I-III. To już ten moment, kiedy możemy powiedzieć, że pod każdym względem najgorsze chwile pandemii zaczynamy mieć za sobą?
- Na pewno jest lepiej, niż było przed i tuż po świętach. Zakażeń jest mniej, obciążenie ochrony zdrowia jest mniejsze. Nie brakuje jednak innych pacjentów, którzy zwlekali. Stan alertu jest cały czas. Jest więcej rozwagi niż jesienią. To dobrze. Wtedy otwierano szkoły ofensywnie. Teraz jest nauczanie hybrydowe w klasach I-III. Nie ma jeszcze końca trzeciej fali. Obserwuję to. Jest wiele zachorowań i powikłań. Zapalenie płuc się często utrzymuje po infekcji. Wiele młodych osób zgłasza się do lekarza. Oni nie czują objawów, ale saturacja jest bardzo niska, zagrażająca życiu i zdrowiu. To pokazuje, jak nieznana jest ta choroba. Stwierdzenie, że jesteśmy po III fali, jest przedwczesne.
Profesor Andrzej Horban dzisiaj w TVN24 powiedział, że należy przyjąć, iż 40% Polaków przechorowało Covid-19. Jeśli do tego dodamy informację, że już blisko 9 milionów dawek szczepionek zostało podanych – 7 milionów osób otrzymało jedną dawkę, ponad 2 miliony dwie dawki – możemy powiedzieć, że zbliża się ten moment, w którym dobroczynne skutki akcji szczepień będziemy obserwować? Widzieliśmy to w Izraelu i Wielkiej Brytanii. Tam gwałtownie zaczęły spadać liczby zakażeń.
- Oczywiście. Jeśli chodzi o szczepienia, zachęcam wszystkich. Im szybciej się wyszczepimy, tym szybciej wrócimy do normalności. Nie ma innej drogi. Chciałbym, żeby wszyscy się zaszczepili. Pewnie tak nie będzie, ale wiele osób się szczepi. Wiele osób się jednak nie zgłosiło. To seniorzy. Do rządu trzeba się zwrócić z apelem. Należy tym osobom pomóc. Oni nie zadzwonią, nie zgłoszą się przez internet. Do tego zaangażowanie samorządu. Oni wiedzą komu pomóc. Do szpitali zgłasza się wiele osób, które są tam z innych powodów, ale w wywiadzie wychodzi, że osoba się nie zaszczepiła, mimo że dawno miała taką możliwość. To trzeba usprawnić. Co do ocen profesora Horbana, jestem sceptyczny. On coraz częściej mija się z prawdą. Mówił, że nie ma nadmiarowych zgonów, że mamy tyle samo urodzeń co zgonów. Ostatni rok pokazał, że było 120 tysięcy zgonów więcej niż urodzeń. Pod względem nadmiarowych zgonów jesteśmy liderem w Europie. On chce czarować rzeczywistość. To w medycynie nie jest dobre.
Pan popiera akcję szczepień. Premier Morawiecki mówi, że dzięki masowym szczepieniom wkrótce będzie można łagodzić obostrzenia w całym kraju. W ostatnich tygodniach pracował pan jako wolontariusz w szpitalu. Jak przekonać nieprzekonanych, którzy mogli już zostać zaszczepieni, ale z tego nie skorzystali?
- Pobyt w szpitalu dla wielu wątpiących jest wystarczający. Oni wtedy widzą jak trudna jest ta choroba, słyszą co się dzieje z pacjentami młodymi. Wstrząsający dla mnie był obraz, gdzie matka rodziła dziecko i nie może go przytulić, bo jest podłączana do respiratora. Od wielu dni nie ma kontaktu z dzieckiem. Ono jest w śpiączce farmakologicznej. To uświadamia niebezpieczeństwo. Trzeba tłumaczyć, mówić o ryzyku. Każdy lek może mieć skutki uboczne. To trzeba mówić. Jednak dobrodziejstwa wynikające ze szczepionek są tysiąckrotnie wyższe. Do tego pomoc logistyczna. Wiele osób starszych jest zdezorientowanych. Często mają zaburzenia pamięci, otępienie. Oni potrzebują pomocy. Nikt tego nie zrobił. Może rodzina jest daleko, może się nie interesuje. Bez wsparcia społecznego nie zaszczepimy wszystkich.
Od kilku dni głośno mówi się o pomysłach polityków opozycji na przekonanie wicepremiera Jarosława Gowina, szefa Porozumienia, by ten zmienił sejmową większość i pozwolił utworzyć rząd techniczny i doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Wczoraj Jarosław Gowin powiedział, że jedyną alternatywą dla rządu Zjednoczonej Prawicy są przedterminowe wybory, ale jak dodał, stabilną większość może zapewnić obecnie tylko Zjednoczona Prawica. Jak pan skomentuje tę wypowiedź?
- Ona nie jest sprzeczna z tym, co mówimy od miesięcy. Jakby doszło do przedterminowych wyborów, one nie powinny się odbywać z udziałem wicepremiera Sasina, który proponował wybory kopertowe, które się nie odbyły, a kosztowały majątek. Powinien powstać rząd, który by nas przeprowadził przez wybory. Może dojść do utraty większości przez podzieloną prawicę. Może dojść do sytuacji, w której ten rząd traci większość. Tak może być przy Funduszy Odbudowy. Zbigniew Ziobro mówi, że to zdrada. Mateusz Morawiecki mówi, że głosowanie za Funduszem to miara patriotyzmu. Trudno sobie wyobrazić rząd, w którym minister uważa premiera za zdrajcę i odwrotnie. Tak długo nie da się rządzić. To patologia.
Co do tego pomysłu w szeregach opozycji jest jednomyślność? Maciej Gdula w RMF mówi, że siebie w koalicji z Konfederacją nie widzi. Premier Gowin mówi, że też nie wierzy w wariant przejściowy. Mało tego, nawet w waszych szeregach nie ma co do tego pomysłu zgodności. Wicemarszałek Sejmu Piotr Zgorzelski mówi o rządzie technicznym na czele z panem i Jarosławem Gowinem w roli Marszałka Sejmu, ale Marek Sawicki, wiceszef rady naczelnej PSL, mówi, że nie widzi szans na rząd techniczny w tej kadencji.
- To jest właśnie różnica między nami i Prawicą. Tam jak ktoś ma inne zdanie, jest za burtą. Profesor Maksymowicz skrytykował rząd i dostał strzała. U nas jest wolność dyskusji. Zaręczam jednak, że jakby doszło do brania odpowiedzialności za Polskę to Lewica i moi posłowie staną na wysokości zadania. To nie jest łatwe, ale jak opozycja nie będzie gotowa na różne warianty, nie nadaje się do przejęcia władzy. Wyborcy oczekują podejmowania trudnych decyzji, rozmowy. To nie ma być rozwiązanie, które będzie trwałe. To ma mieć charakter przejściowy, żeby Polskę przeprowadzić przez trudne momenty. Ta sytuacja dzisiaj jest raczej projekcją niż możliwością, ale opozycja musi to rozważać.
Od deklaracji trzeba przejść do czynów. To by oznaczało decyzje posłów. Dzisiaj – z punktu widzenia arytmetyki sejmowej – te wybory przyspieszone nie opłacałyby się nikomu. Zjednoczona Prawica mówi to jasno. Jeśli chodzi o sondaże na opozycji, stan posiadania wszystkich byłby zagrożony. Tylko Szymon Hołownia ze swoim ruchem by się cieszył.
- My chcemy formułować inną propozycję na wybory niż 5 komitetów opozycji.
Czyli będzie wspólna lista, jak przy wyborach europejskich?
- Nie. Pan za daleko wybiega. Niektórzy to projektują. Prezydent Trzaskowski ma taką ideę. Ja mam odmienną. Jeden blok się nie sprawdził. Powinny być dwa bloki – centrowy i liberalno-lewicowy. To by miało wysokie poparcie. Jak pójdziemy w rozdrobnienie, wynik wyborów dla opozycji nie będzie satysfakcjonujący. Każdy swój stan posiadania będzie miał, ale nie o to chodzi. Brak sprawczości dla polityków na dłuższą metę jest nużący. Trzeba szukać rozwiązań, żeby realizować program. Dwa bloki to szansa na zwycięstwo.
Jeszcze wspomnienie dwóch osób związanych z PSL. W ciągu ostatnich dni odszedł Stanisław Dziedzic – zasłużony historyk, publicysta, nauczyciel akademicki, założyciel Biblioteki Kraków i były wiceprezes Radia Kraków. Zmarła także Grażyna Leja – samorządowiec, urzędniczka, która kierowała biurem pełnomocnika prezydenta Krakowa ds. turystyki. Jak pan wspomina te osoby?
- Bardzo dziękuję za tę możliwość. Wczoraj pożegnaliśmy Stasia Dziedzica. Zmarł na Covid po heroicznej walce. Postać niezwykła, wszechstronna, profesor Krakowa. On kochał Kraków, choć się tu nie urodził. Znał każdy kamień w mieście. Jak przyjeżdżali goście zagraniczni, chciałem, żeby miasto było pokazywane jak najlepiej. Prosiłem wtedy Stasia Dziedzica. Tysiące publikacji. Jak ktoś szuka odpowiedzi, czym jest krakowska dusza, niech pozna tę postać. Grażyna Leja? Pożegnamy ją we wtorek. Osoba zaangażowana w prace PSL. Wiele razy kandydowała, wspierała. Ona rozkręciła turystykę w Krakowie, ściągnęła tu tanie linie lotnicze. Wtedy to było przekraczanie pewnych barier. Wspaniałe postacie. Niezwykłe osoby. Bardzo mi ich brakuje.