Zapis rozmowy Jacka Bańki z marszałkiem Małopolski, Witoldem Kozłowskim.

 

Od 31 lipca bezie się można starać o Polski Bon Turystyczny. Ile z tych 3,5 miliarda złotych przeznaczonych na bon, może wpłynąć do małopolskich firm turystycznych?

- Jest trudno deklaratywnie stwierdzić, jakie to mogą być kwoty. Pokaże nam to przyszłość, gdy wszystko ruszy. Ja koncentruję uwagę na Małopolskiej Tarczy Antykryzysowej. To nasza tarcza, którą wymyśliliśmy. W dobrym tempie ją realizujemy.

 

W Tatrach tłumy, ale mamy falę zakażeń, nowe ogniska koronawirusa w regionie. Może to mieć wpływ na ruch turystyczny w Małopolsce?

- Zawsze jest tak, że jeśli pojawia się kilka ognisk w różnych miejscach, te tereny są mniej chętnie odwiedzane. Zakopane ma jednak taką renomę i tak przyciąga, że jeśli nie będzie ogólnokrajowych przepisów sanitarnych ograniczających ruch, on się będzie utrzymywał na dobrym poziomie. W tej chwili te ogniska inaczej wyglądają. To pionowe zakażenia. Dla przykładu z wesela około 150 uczestników zostało zakażonych wirusem. To są ogniska, które stosunkowo łatwo jest opanować. To nie jest poziome zakażanie jeden drugiego. Wtedy trudno zlokalizować kolejne łańcuchy.

 

Wrócę do Małopolskiej Tarczy. Województwo zaproponuje swój własny bon na turystykę szkolną. To mają być 1,5 miliona z pakietu edukacyjnego Małopolskiej Tarczy? Zasada będzie podobna jak w wypadku Polskiego Bonu? Stworzą państwo listę, z której będzie trzeba wybrać obiekt na zieloną szkołę?

- My to nazywamy Odkrywam Małopolskę. Nie chcemy powielać nazwy centralnej. Traktujemy ten projekt jako pilotaż. Przeznaczyliśmy 1,5 miliona na to. Uzupełnieniem tego jest pół miliona przeznaczone w konkursie dla rodziców z frekwencji. Dzięki swojej aktywności mogli rodzice zafundować dzieciom, uczniom darmowe wycieczki. To w sumie 2 miliony. Te wycieczki z konkursu będą w 100% pokrywane przez nas. 10 gmin z najwyższą frekwencją otrzymuje 50 bonów po 1000 złotych. Mają 50 tysięcy na wycieczki zaplanowane. Postawimy jednak warunki. Te wycieczki mają mieć charakter edukacyjny. W programie każdej wycieczki powinna być lekcja demokracji. Pewnie odwiedzimy oddział NBP w Krakowie. Powstała tam przepiękna ekspozycja historyczna, dotycząca monet. Druga część skierowana jest do jednostek samorządu terytorialnego. To projekt konkursowy. Pokryjemy 70% kosztów wycieczki. One mogą trwać od 1 do 5 dni w atrakcyjnych miejscach w Małopolsce. Zależy nam, żeby te środki, których z trudem szukamy w ograniczonym budżecie, zostawały w Małopolsce.

 

Co będzie, jeśli uczniowie nie będą mogli wrócić do szkół we wrześniu? Będą państwo z tym czekać?

- Te środki w żaden sposób nie przepadną. Jeśli taka sytuacja by zaistniała, że z powodu wirusa uczniowie nie będą mogli wrócić do szkół, siłą rzeczy nie będzie organizowanych wycieczek. Środki jednak są. One nie zmienią przeznaczenia. Będą czekać na realizację projektu.

 

Skoro mowa o pakiecie edukacyjnym, jakie będą zadania Małopolskiego Laboratorium Dydaktyki Cyfrowej? Na ten cel planowano 10 milionów złotych.

- Dostrzegliśmy – nie był to wielki wysiłek – duże pole do edukacji zdalnej. Podeszliśmy bardziej kompleksowo niż w innych rejonach kraju do tego. Tam się ograniczono do zakupu tabletów, komputerów. My chcemy zbudować system. Będą zakupy sprzętu dla uczniów, którzy mają ograniczane możliwości, ale będą też działania szkoleniowe dla nauczycieli, uczniów i rodziców. Chcemy tę metodę preferować, jako optymalną. Gdy uczeń jest nieobecny w szkole, można z nim nawiązać kontakt. On może uczestniczyć w zajęciach w klasie. Czasem nauczyciel jest nieobecny, ale chce zrealizować jakiś temat. Taką drogą można to robić.

 

Czyli nie tylko na czas pandemii, ale na różne nieprzewidziane sytuacje?

- Tak. My chcemy doprowadzić do takiego momentu, że ta metoda będzie powszechnie stosowana. Nie nadużywana.

 

Znana jest już data kiedy ruszy generator wniosków związany z pomocą dla samozatrudnionych?

- Nie ma konkretnej daty, ale tak wyznaczyliśmy krańcowe terminy, że chcemy mieć ostatecznie te środki zadysponowane – mam nadzieję, że budżet będzie rósł – z końcem sierpnia.

 

Za kilka dni planowane jest międzynarodowe spotkanie poświęcone organizacji Igrzysk Europejskich. Podczas tego spotkania zapadną konkretne decyzje ws. tej imprezy?

- Decyzje już zapadły dawno. W tej chwili Covid nas nieco zatrzymał. Są jednak warunki do powrotu i nadrabiania tych kilku miesięcy. Niedługo przyjeżdża kilkunastoosobowa reprezentacja najwyższych władz Europejskiego Stowarzyszenia Komitetów Olimpijskich. Reprezentacja będzie oglądała krakowskie obiekty i obiekty w Małopolsce. Nie wszędzie w jeden dzień dojedziemy. Część będzie w prezentacji wideo, część na żywo. Będziemy na przykład na obiektach w Zakopanem.

 

Coś zmieniło się w idei organizacji Igrzysk Europejskich po Covid?

- Nie. Jeśli chodzi o misję, jest to ugruntowane przedsięwzięcie. Organizator ma wielki wpływ. To nie jest kwestia zabierania komuś środków, budowania obiektów ponad miarę. Dyscypliny dopasowuje się do istniejącej bazy. Kraków ma piękny tor do kajakarstwa górskiego. Ta dyscyplina na pewno będzie na Igrzyskach. Podobnie z Zakopanem i skocznią na igelicie. Tak to działa. Koszty będą dotyczyły przyjęcia sportowców, zorganizowania im wioski, ubezpieczeń, lotów i tak dalej. Rzeczy infrastrukturalne, które będą musiały być zrobione, to będą kwestie, co do których podpiszemy listy intencyjne z ministerstwem Infrastruktury. Wioska będzie na miasteczku AGH. List intencyjny jest już tu podpisany. Region i stolica Małopolski może tylko zyskać.