Zdjęcie ilustracyjne/Fot. pixabay
Dorastanie w trakcie wojny w Ukrainie
Para polsko-białoruskich filmowców, Jan Jurczak i Eleanora Iadkouskaya, od dwóch lat realizuje dokument o dorastaniu młodzieży w trakcie wojny i jednocześnie pomaga lokalnej społeczności. Piotr Malinowski miał okazję odwiedzić zaangażowanych w produkcję w małej miejscowości Jahidne położonej 40 km od granicy z Białorusią, która na początku pełnoskalowej rosyjskiej inwazji została zajęta przez Rosjan. Żyło w niej około 400-450 osób, które zostały uwięzione i przetrzymywane w pobliskiej piwnicy.
Rosjanie wyłapali praktycznie całą ludność tej miejscowości i zamknęli w piwnicy szkolnej. Na ok. 200 metrach kwadratowych zostało stłoczonych blisko 400 osób bez dostępu do toalety, światła, miejsca, żeby się położyć. Żywność była dostarczana co kilka dni. Warunki były tragiczne. Niektóre osoby nie wytrzymywały i umierały w tych warunkach. Rosjanie nie pozwalali wynosić zwłok, więc reszta osób siedziała z tymi zwłokami po kilka dni, a gdy w końcu zostały wyniesione na zewnątrz, nie pozwolono ich grzebać, więc zostawały rozszarpywane przez psy – mówi Piotr Malinowski.
Piotr Malinowski, fot. Sylwia Paszkowska
Brak psychologów na prowincji
Po miesiącu Rosjanie zostali wyparci z terenów i opuścili miejscowość. Przez chwilę o całej sytuacji zrobiło się głośno, przyjechał prezydent Ukrainy i trochę organizacji, odbudowano domy, które dało się uratować, a dla osób, które straciły dach nad głową, postawiono kontenerowe domki. Po czasie uznano, że sprawa została załatwiona, wcale tak się nie stało. Mieszkańcy wsi zostali sami, ze swoimi traumami, wspomnieniami.
Wielokrotnie słyszałem od osób, z którymi przeprowadzałem wywiady, rozmawiałem, że już wszystko jest dobrze i próbują żyć normalnie. Normalnie nie jest. Widać to w wielu miejscach, że nadużywany jest alkohol, pojawia się coraz więcej przemocy, łatwo dochodzi do konfliktów.
Pomoc psychologiczna i psychiatryczna, choć potrzebna natychmiast, wciąż trafia głównie do dużych miast, takich jak Kijów czy Lwów. Małe miejscowości, jak Jahidne, pozostają na uboczu. W szkole, do której uczęszczają dzieci z wioski, brakuje psychologa od dwóch lat. Nauczyciele codziennie zmagają się z atakami paniki u dzieci, które przypominają sobie dramat z piwnicy.
Koszt jednej sesji terapeutycznej wraz z dojazdem wynosi około 300–400 złotych. Aby zapewnić regularną terapię grupie młodzieży z Jahidnego przez rok, potrzeba około 10–12 tysięcy złotych. Kwota ta może wydawać się niewielka w porównaniu z ogromem potrzeb, ale dla tych młodych ludzi to szansa na przepracowanie traumy i budowanie przyszłości bez długotrwałych skutków wojny.
Link do zrzutki TUTAJ