Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką KO, Weroniką Smarduch.
W krakowskiej konwencji KO przed wyborami samorządowymi wzięli udział m.in. Bartłomiej Sienkiewicz i Rafał Trzaskowski. Przed wyborami w Krakowie kandydata wesprze też premier Tusk? II tura Aleksandra Miszalskiego to wciąż wielka niewiadoma.
- Raczej jesteśmy pewni wejścia do drugiej tury. Kampania nie kończy się 7 kwietnia, ale pewnie 28 kwietnia. Liczymy na wsparcie Donalda Tuska. To wsparcie Aleksander Miszalski już uzyskał. Skończą się debaty, czy ma poparcie krajowe, czy nie. Poparcie ministra Sienkiewicza i poparcie prezydenta Warszawy Rafała Trzaskowskiego było bardzo dobrym wydarzeniem. Cieszymy się, że takie osoby wsparły tę kandydaturę.
Z optymizmem pani patrzy na sondaże i wynik wyborów. Wciąż wielkim zagrożeniem dla Aleksandra Miszalskiego jest II tura z byłym wojewodą Łukaszem Kmitą.
- Po wczorajszej konwencji nie mam wątpliwości. Tak uruchomiona energia i takie emocje... Było blisko 500 osób, nie tylko członków KO, ale masa osób, która uwierzyła w kandydaturę Aleksandra Miszalskiego. Przy takiej kampanii II tura to pewnik.
Jakby nie wszedł do II tury, będzie to kryzys przywództwa w małopolskiej PO?
- Absolutnie nie. Dobrze wiemy, że praca w małopolskiej i krakowskiej PO nad zbudowaniem przyszłości trwała lata. To się udało Aleksandrowi Miszalskiemu. Dlatego jest naszym liderem od ponad 6 lat. Jako cała PO w Krakowie mamy swojego kandydata na prezydenta Krakowa. On jest w 100% wspierany przez zarząd krajowy PO. To wielki sukces. Liczy się kampania, praca. Wynik zobaczymy 7 kwietnia. Ja jestem spokojna, ale bez mobilizacji wyborców KO nie będzie dobrego wyniku. Idźmy na wybory i zagłosujmy za zmianą, która zmieniła już PO i potrafi też zmienić Kraków.
Jak to jest? KO w Krakowie ma 40% poparcia, ale jej kandydat w wyborach prezydenckich ma kilkanaście procent.
- Wszystkie sondaże pokazują, że ma ponad 20% poparcia. Ocenimy to 8 kwietnia, jak poznamy wyniki. Ja myślę, że Aleksander Miszalski odzyska naszych wyborców.
Politycy KO przekonują, że realne wydaje się zdobycie władzy w 15 z 16 sejmików. W Małopolsce 5 na 6 liderów list wyborczych to ludzie zupełnie nowi. To ma być magnes?
- My budowaliśmy przyszłość PO. Mamy świetnych samorządowców, którzy od lat pracowali dla Małopolski i mieli z nami budować przyszłość. Pięciu nowych liderów to budowanie przyszłości dla Małopolski, dla rozwoju, żeby rozwijać skrzydła i iść do przodu. Osoby w pewnym wieku nie widzą już tego, co potrzebują młodzi, co można rozwinąć. Młode osoby, nowi liderzy, który mają też doświadczenie, są gwarantem rozwoju Małopolski.
W porównaniu do liderów list PiS są jednak anonimowi.
- Tak. Politycy PiS szukają teraz swojego miejsca. Barbara Nowak została odwołana, jest na liście do Sejmiku. Czy chcemy po wyborach powrotu takich osób jak Barbara Nowak, Anna Paluch, która jest w zarządzie autobusów nadzorowanych przez Sejmik Małopolski? Chcemy, żeby Sejmik, który ma budżet 2,8 miliarda, który rozdziela środki europejskie, żeby to było wykorzystywane jako poduszka finansowa dla polityków PiS? Może chcemy, żeby osoby z energią wykorzystały te środki dla wszystkich Małopolan?
Wybór mają taki, że na listach KO mają liderów anonimowych. W środowiskach lokalnych to znane osoby, ale...
- Środowiska lokalne chcą mieć swoich reprezentantów, nie ludzi wprowadzających ideologię do samorządów. To się skończyło prawie tragicznie. Mogliśmy nie dostać pieniędzy europejskich. Teraz Regionalny Program Operacyjny je zawiera. Oni wprowadzając uchwały przeciwko mniejszościom, drugiemu człowiekowi zrobili tak źle, że sam zarząd Małopolski wzywał samorządy do wycofywania tego, bo pieniędzy by nie było. Czas na nową krew i doświadczonych samorządowców na naszej liście. Oni potrafili wynegocjować większe pieniądze z Regionalnego Projektu Operacyjnego. Jak Marek Sowa był marszałkiem, pieniądze były znacznie wyższe.
Ma pani żal do Szymona Hołowni, że przesunął procedowanie prawa aborcyjnego na czas po wyborach samorządowych? Pochodzi pani z Podhala. Awantura wokół aborcji mogłaby odebrać głosy wyborców na konserwatywnym Podhalu?
- To wprowadzanie ideologii do polityki. W przypadku zagrożenia życia kobiety, w przypadku martwego płodu, najważniejsza jest szybka decyzja o ratowaniu zdrowia i życia pacjentki. Nie chcemy takich przypadków jak w Nowym Targu. Mówimy o osobach, które chciały urodzić dziecko, ale martwe ciąże niestety się zdarzają. Robimy to, żeby chronić życie kobiet. Robienie z tego ideologii, jak robi Hołownia, nie jest na miejscu. Każdego dnia jakaś kobieta w Polsce może stracić życie, bo lekarze boją się podejmować decyzje. Stąd nasza decyzja, żeby z urzędu prokuratura wszczynała śledztwa, jeśli tej decyzji w odpowiednim momencie nie będzie.
Jak pani ocenia sytuację w Nowym Targu? Tam rodzina zmarłej pani Doroty pewnie nie dostanie zadośćuczynienia. Wypłaty odmawia ubezpieczyciel.
- Może odmawia, bo dalej toczy się śledztwo? Trzeba się przyglądnąć temu, co robi prokuratura. Wtedy odszkodowanie będzie pewnie formalnością.
Mówiła pani o projekcie rozporządzenia ws. ministra zdrowia. Chodzi o klauzulę sumienia. Jeśli lekarz będzie się nią zasłaniał, szpital będzie miał obowiązek znaleźć innego lekarza lub podwykonawcę. Jak zapewni świadczenie, nie straci niczego w kontrakcie z NFZ?
- Lekarz ma ratować życie i zdrowie pacjentki. Jak ono jest zagrożone, decyzja musi być natychmiast. Jak tego nie zrobi, będą konsekwencje.
Mówi pani o życiu, ja pytam o zabiegi aborcyjne.
- Życiu i zdrowiu kobiety. Ciągle mówimy o przypadkach, w których należy dokonać aborcji ze względu na zagrożenie zdrowia kobiety.
O tym mówi ten projekt nowelizacji?
- Tak. Teraz nie ma zliberalizowanego prawa aborcyjnego. Są dwa przypadki, w których można dokonać aborcji. Jednym z nich jest zagrożenie zdrowia kobiety. Nowy Targ pokazuje, jak niebezpieczne jest zwlekanie z taką decyzją.