Można spotkać je na ławkach w parku, w galeriach handlowych, na boiskach sportowych. Ogarnięte nudą wałęsają się bez celu, dlatego w ramach rozrywki pozwalają sobie na drobne rozboje. W Międzynarodowym Dniu Dzieci Ulicy rozmawiamy o dzieciach ulicy i ich problemach.
Gośćmi programu "Przed hejnałem" są:
dr Barbara Adamczyk – Katedra profilaktyki społecznej i resocjalizacji, Wydział Pedagogiczny Akademii Ignatianum,
prof. Teresa Olearczyk – pedagog rodziny, Wydział Psychologii i Nauk Humanistycznych, Krakowska Akademia im. A. Frycza – Modrzewskiego,
Paulina Maciaszek – streetworker, członek zarządu Fundacji Nowe Centrum.
- Dzisiaj obchodzimy Międzynarodowy Dzień Dzieci Ulicy. Z tej okazji Salezjański Wolontariat Misyjny - Młodzi Światu organizuje akcję "Wylicytuj dobro", by pomagać dzieciom ulicy na Wybrzeżu Kości Słoniowej. Ten wizerunek dzieci ulicy afrykańskich odbiega znacznie od wizerunku naszych dzieci ulicy, a przecież też je mamy. Jakie są nasze polskie dzieci ulicy?
Paulina Maciaszek - Przede wszystkim nie nazywamy ich jako dzieci ulicy, ale mówimy raczej o dzieciach na ulicy. To dziecko, które ma dom, niekoniecznie patologiczny, i większość czasu spędza na ulicy. Tam poszukuje doznań, zaspokaja swoje potrzeby.
- Na świecie jest około 150 mln dzieci ulicy. W Polsce mamy jakieś dane statystyczne?
Dr Barbara Adamczyk - Z tym jest spory problem, bo nie są prowadzone żadne badania pod tym kątem. W 2008 roku mówiono, że skala zjawiska w Polsce wynosi 60 tys.
Paulina Maciaszek - Nie robimy żadnych pomiarów. Mamy pewne statystyki dotyczące konkretnych osiedli, na których pracujemy. Pracujemy na terenie 5 dzielnic nowohuckich. Nasze grupy są mocno zróżnicowane. Zachęcamy, by dochodziło do integracji, by dzieci ulicy uczyły się pozytywnych norm od dzieci, które w domu mają zaspokojone wszystkie potrzeby.
Prof. Teresa Olearczyk - Prof. Mencel ciekawie pisała o pedagogice miejsca. Miejsce, w którym dziecko spędza najwięcej czasu, kształtuje je w jakiś sposób. Porównując dzieci ulicy z Afryki z naszymi, to u nas żadne dziecko nie śpi na ulicy, jest mnóstwo instytucji opiekujących się nimi. Jednak często to są biedne dzieci, którym brakuje zainteresowania ze strony rodziców. Kiedyś dzieci były zajęte pracą z rodzicami, a dziś dzieci nie mają co robić, nie mają atrakcyjnych zajęć, nie zawsze radzą sobie z lekcjami. Dużo tam jest dzieci z różnego rodzaju zaburzeniami. Warto zrobić diagnozę potrzeb dzieci ulicy, połączyć z sytuacją rodzinną i sprawdzić możliwości szkoły. Szkoła nie jest przygotowana na rozszerzenie swojej pracy opiekuńczo - wychowawczej, a to jest koniecznością, by dzieci nie były na ulicy.
- Mówimy dzieci na ulicy, a to często są dzieci w galeriach. To zjawisko zasugerowała nam Katarzyna Rosłaniec w swoim filmie, mówiąc o "galeriankach".
Prof. Teresa Olearczyk - Galeria przyciąga migotliwością, ciepłem, wystrojem, muzyką, a poza tym w galerii można coś zjeść, coś zyskać. Są dwie grupy dzieci w galeriach - takie, które chcą coś materialnie zyskać i te, które rozbudzają swoje pragnienia. Człowiek, by mógł normalnie funkcjonować, musi mieć dom, karmę dla ciała i karmę dla ducha. Jeśli któregoś z tych czynników brakuje, to pojawiają się problemy.
- Wczoraj w Urzędzie Miasta odbyła się konferencja poświęcona dzieciom ulicy. Jednym z tematów był temat - 12 twarzy streetworkera, bo streetworker musi się stale dokształcać.
Paulina Maciaszek - Musi podążać za trendami, za zmieniającą się rzeczywistością, za dzieckiem. W wykładzie 12 twarzy streetworkera wykazałyśmy, że potencjał ulicy wyzwala w nas samych potencjał, którego dotąd nie znałyśmy.
- Wy musicie być jak te dzieci ulicy, by one dopuściły was do siebie.
Paulina Maciaszek - Streetworkerzy są jak kosmici. Są obcy na osiedlu. Przychodzą, słuchają, mają wysoką kulturę osobistą, są asertywni, komunikatywni i radośni. Nie pasują do obrazka, który zastają. Nigdy nie moralizujemy, nie mówimy, co jest dobre, a co złe. Uczymy swoją postawą. Te dzieci mają obok siebie pozytywną osobowość, którą warto naśladować.
- Co robicie, by wkupić się w łaski?
Paulina Maciaszek - Początki są trudne. Musimy zmagać się z odrzuceniem, niechęcią. Trzeba być wytrwałym, trzeba pokazywać radość.
- Ale bywają sytuacje, kiedy macie dość?
Paulina Maciaszek - Nie ma takich sytuacji. Widzimy w ulicy potencjał - to jest też hasło Dnia Dzieci Ulicy. Widząc dzieci ulicy, nie widzimy w nich chuliganów, ale osoby, które są lojalne, samodzielne, mają wszystkie kompetencje, które są preferowane przez pracodawców. Traktujemy je z radością i życzliwością.
Prof. Teresa Olearczyk - Trochę się zastanawiam, czy tym dzieciom ulica daje poczucie bezpieczeństwa?
Paulina Maciaszek - Oczywiście. One wychodzą na ulicę z różnych powodów. Najczęściej poszukują własnej tożsamości i potrzeby przynależności do grupy.
Prof. Teresa Olearczyk - One są rozproszone na ulicy. Gdzie ich szukacie?
Paulina Maciaszek - To jest wszystko poprzedzone diagnozą osiedla. To trwa miesiącami. Gdy widzimy, gdzie te dzieci się gromadzą, to wtedy tam zaczynamy chodzić. To są dzieci do 14 roku życia, ale bywają też kilkuletnie, czyli młodsze rodzeństwo dzieci ulicy, którym muszą się opiekować. Naszym głównym celem jest tak współpracować z dzieckiem, by z powrotem wróciło do świetlicy, klubu, szkoły.
Prof. Teresa Olearczyk - A do domu? Czy wchodzicie do domu?
Paulina Maciaszek - To jest trudne, bo często nie ma rodziców, gdyż przebywają za granicą lub nie chcą z nami kontaktów. Pomoc dziecku nie ma sensu, jeśli nie pracuje się z całą jego społecznością lokalną. Najpierw budujemy więź z dzieckiem, a potem wchodzimy głębiej, do różnych instytucji, np. bibliotek osiedlowych, współpracujemy z kuratorami. Dajemy pewien przykład społeczności lokalnej i pokazujemy, jak wspólnie budować wzajemną integrację.
Prof. Teresa Olearczyk - Ale musicie być młodzi. To muszą być młode osoby, a jednocześnie dojrzałe. Ile godzin spędzacie na ulicy?
Paulina Maciaszek - Na każdym osiedlu jesteśmy dwie godziny raz w tygodniu. Dopóki zawód streetworkera nie będzie istniał w Polsce, to niestety tak to będzie wyglądać. W wakacje mamy częstsze spotkania. Uważam, że jak na tak rzadkie spotkania, to udało nam się wypracować spore efekty.
- Dzieci ulicy zagrożone są przestępczością. Gdzie w tym wszystkim jest miejsce szkoły? Jeśli rodzina zawodzi, to szkoła powinna rozłożyć nad takim dzieckiem parasol ochronny.
Dr Barbara Adamczyk - Po rozmowie ze streetworkerami z Polski jestem zdania, że obszar szkoły jest bardzo istotny.
- W szkołach nie ma streetworkerów. Istnieją pedagodzy - w niektórych szkołach działają dobrze, w niektórych nie.
Dr Barbara Adamczyk - Zanim do pedagoga dojdzie informacja o problemach, to wcześniej nauczyciel powinien na nie zareagować. Obecnie w szkołach brakuje funkcji wychowawczej, jaką powinni pełnić wszyscy nauczyciele. Nauczyciel stawia jedynki, ale nie zna sytuacji dziecka.
Prof. Teresa Olearczyk - Kiedyś wychowawcą była osoba, która przez kilka lat prowadziła klasę, a dzisiaj jest inaczej. Dziecko nawiązuje kontakt emocjonalny z taką osobą, dlatego w klasach 1-3 jest jeden wychowawca, a potem to się zmienia. U nas jest częstość zmiany reform różnego rodzaju, koncentrujemy się na dydaktyce, zapominamy o wychowaniu. Kiedyś harcerstwo pracowało w ten sposób, że starsze dzieci obejmowały opieką młodsze dzieci. Dziś lepsza młodzież powinna otoczyć opieką słabszą. Ci słabsi będą się dostosowywać do otoczenia.
- Jak współpracuje się ze szkołami?
Paulina Maciaszek - Rzadko zdarza nam się współpracować ze szkołą, częściej z kuratorami. Szkoły nie do końca traktują nas poważnie. Nie ma naszego zawodu, dlatego nie do końca wiemy, jak wytłumaczyć naszą pracę pedagogom. Pedagog często nie przekazuje informacji nauczycielom. Gdy dziecko po długiej nieobecności wraca do szkoły, to spotyka się z falą sprawdzianów, dużą ilością materiałów, a powinno mu się ułatwić powrót do szkoły po długiej nieobecności.
Prof. Teresa Olearczyk - Ono musi uzupełnić braki, tylko pytanie - jaką drogą tę wiedzę uzyskać? Szkoła jest zarzucona biurokracją, więc może nie zwraca na to uwagi. Szkoła zawsze uważała, że ulica nie jest odpowiednim miejscem dla dzieci. Gdy nie było ulic, to nie było dzieci ulicy. Teraz mamy coraz więcej ulic, więc i coraz więcej dzieci ulicy. Dobrze byłoby, gdyby pedagodzy zobaczyli, jaką pracę i rolę pełnicie w życiu trudnych dzieci. Najlepiej to jest szukać w instytucjach człowieka. Instytucja to jest zimne ciało, ale pracują w nich dobrzy ludzie.
- Szkoły nie są zainteresowane zatrudnieniem streetworkerów?
Dr Barbara Adamczyk - Inicjatywa powinna być oddolna, ze strony streetworkerów. Jeden streeworker opowiadał mi, że poszedł do szkoły i postawił wychowawcy proste pytanie - czy pani zna sytuację dziecka w domu? Nauczycielka na to - nie znam. Dziecko nie miało swojego kąta, nie miało książek, nie miało gdzie odrabiać lekcji. Nauczyciele nie znają sytuacji rodzinnych swoich uczniów.
Prof. Teresa Olearczyk - Jeśli dziecko jest nieobecne, to nauczyciel zgłasza to pedagogowi. Ten z pomocą dzielnicowego może znaleźć dziecko. Wszystkie mechanizmy są, tylko trzeba je połączyć.