Mam słabość do starych kamienic, do rozwalających się budynków, do niebezpiecznych przejść czy takich pasaży, w które się nie wchodzi samotnie, a ja w to uwielbiałam włazić. Wszystkie krzaki, jakieś zarośla. Tego w Krakowie kiedyś było znacznie więcej. Przebudowały się stare budynki i w miejsca, które były pustostanami czy takimi przestrzeniami zarośniętymi, które uwielbiają pisarze z nurtu ekopoetyki, tam, gdzie żyje natura zupełnie dziko, koło nas. Za hotelem Forum były rozległe łąki, trochę podmokłe. Zbudowano całe duże osiedle, ale ja tam jeszcze spacerowałam z nie moim psem, czasem się opiekowałam cudzym psem. Potem, jak już miałam dzieci, to z dziećmi i tam były naprawdę chaszcze. Zresztą zaraz obok jest ulica Turecka, którą bardzo lubię i która ma swój klimat. Jeśli ktoś chciałby zobaczyć Kraków zupełnie inny, to naprawdę wystarczy pójść pod Forum i skręcić w jedną z bocznych uliczek. Zupełnie inny świat. Parterowe budynki, drewniane z zapadającymi się dachami. Nie jestem specjalistką, nie znam się na tym, ale na moje oko to wszystko, to zabytki, ponieważ na 99% to domki chyba jeszcze z początku XX wieku. Nawet nie sprzed wojny, tylko jeszcze wcześniej.
Koncentruję się na tych momentach zachwytu, kiedy wychodzę nagle np. z ulicy Stromej, schodzę na dół i słońce tak pada na jakiś element przeciwległej kamienicy, który mnie olśniewa, ponieważ jest tam mnóstwo detali architektonicznych, które są właśnie do odkrywania albo to jest ukryta informacja na balkonie, jest balustrada i to, co wydaje się tylko wzorem geometrycznym, de facto nim nie jest, tylko jest jakimś nawiązaniem do historii tego miejsca.
(cała rozmowa do posłuchania)