- To nie jest dobry kierunek - tak Władysław Kosiniak-Kamysz odpowiedział w Radiu Kraków na pytanie czy po wyborach Ludowcy rozważają koalicję z PiS. Według niego złym pomysłem jest także tak zwana koalicja strachu - Platformy Obywatelskiej, PSL, Zjednoczonej Lewicy i Nowoczesnej.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z ministrem pracy z PSL, Władysławem Kosiniakiem-Kamyszem.

 

Dziś rano rozdawał pan drożdżówki i kawę. Co pan usłyszał od wyborców w ostatnim dniu kampanii?

- Mieszkańcom Wieliczki rozdawaliśmy kawę od 6 rano. Były rozmowy. Wiele osób życzyło powodzenia. Prosiłem ich o wsparcie w ostatnich godzinach i o pójście do wyborów. Byli też tacy, którzy wybiorą kogoś innego. Mówiłem wszystkim, że warto iść na wybory. Wszystkim życzyłem miłego dnia.

 

Był pan ministrem od początku tej kadencji. Ominęła pana afera podsłuchowa. Jest pan jednym z najlepiej ocenianych ministrów. Co się stało? Jak pan tłumaczy sondaże?

- Mam nadzieję, że wynik PSL będzie bardzo dobry i pozwoli osiągnąć pozycję rozgrywającą. Na tym nam zależy. Zdecydują małe partie – ten kto dostanie 3, 4 miejsce. Oni zdecydują o rzeczywistości politycznej. Udało się wiele zrobić przez 4 lata – urlopy macierzyńskie, karta dużej rodziny, 2500 żłobków i klubów dziecięcych, polityka senioralna, najniższe bezrobocie. To wszystko tworzy naprawdę duża zmianę. Cieszę się, że mogłem w tym uczestniczyć. Większość tych projektów wychodziła z mojego resortu. Cały pakiet rodzinny, pakiet do rynku pracy, ograniczenia stosowania umów cywilno-prawnych, zmian dotyczących pozycji pracownika, było autorstwem ministerstwa pracy. To powód do satysfakcji. Nie brakowało głosów na początku jak 30-latek stanął na progu trudnego ministerstwa, że po 2 miesiącach wróci z podkulonym ogonem. Cieszę się.

 

Zawiedli koalicjanci? Patrzymy na druzgocące sondaże. One pokazują, że wybory październikowe zostały przegrane w maju?

- Nie. Potrzebna jest do końca wiara w sukces. Mówię o PSL. PO ma swoje możliwości, żeby się wypowiadać. PSL ma bardzo dobrych kandydatów. To drużyna, która tworzy rzeczywistość w samorządach i zmienia jakość życia w najbliższym otoczeniu. Wynik dwucyfrowy dla PSL jest możliwy. Mam nadzieję, że będziemy w stanie stworzyć dobrą ofertę dla Polski. Dzisiaj, co dla mnie jest przerażające, te emocje, jakie narastają między niektórymi ugrupowaniami są ogromne. Rodzi się niechęć podjęcia dyskusji. To niebezpieczne.

 

Dzisiejsza Gazeta Wyborcza pisze, że stawką wyborów jest cała demokracja. Pan się z tym zgadza?

- Stawką wyborów jest przyszłość Polski. Jak zawsze przy wyborach. Dla mnie stawką wyborów jest to czy będziemy chcieli tworzyć solidarność międzypokoleniową i późniejsza jakość dyskusji w parlamencie. Jest dużo małych partii. To dobry sygnał, że może być ciekawa dyskusja. Mam na to nadzieję.

 

PSL wejdzie w koalicję z PiS, jak partii Jarosława Kaczyńskiego zabraknie głosów?

- Są jasne deklaracje na ten temat. To nie jest dobry kierunek. Nie ulegliśmy pokusie w 2006 roku, kiedy były propozycje ze strony PiS. Nikomu się na kolana nie wpychamy. O koalicjach decydują wyborcy. To oni mają głos.

 

Gdy premier Piechociński mówi, że marzy mu się wielka koalicja PO-PSL-PiS to wygląda to na puszczanie oka do Jarosława Kaczyńskiego.

- To był przekaz pewnej idei, żeby zakończyć spór polsko-polski, wojnę między największymi ugrupowaniami, żeby był spokój. Niedawno odwiedziłem najstarszego Małopolanina – 107 lat. Pytałem go czego oczekuje. On potrzebuje spokoju. Ten człowiek przeżył dwie wojny światowe. On chce, żeby ten konflikt się zakończył.

 

Trudno sobie wyobrazić tak zwaną koalicję strachu. Tak PiS nazywa tę ewentualną koalicję PO - PSL – Lewica - Nowoczesna.

- To nie jest możliwe, żeby powstała koalicja budowana na strachu. To zły doradca i zły fundament dla wspólnoty. To nie da dobrych rozwiązań i pomysłów. Nie ma zgody na koalicję strachu.


 

To na czym byłaby budowana ta wielka koalicja?

- Zobaczmy jakie ugrupowania wejdą do parlamentu. Pana wachlarz jest szeroki. Z wieloma poglądami lewicy nie mogę się zgodzić. Możemy rozmawiać o sprawach socjalnych czy rynku pracy, ale na wojnę religijną PSL się nie pisze. Jesteśmy zakorzenieni w chrześcijańskiej demokracji. Pozostało do ciszy kilkanaście godzin. Do wyborów 2 dni. To czas na decyzje. Dyskusja o koalicjach będzie po wyborach.


 

Czyli z lewicą ludowcom nie jest po drodze?

- Trudno we względach światopoglądowych dojść do porozumienia. To by musiało być porzucone przez lewicę. Nie wydaje się to możliwe.


 

Jak nie lewica i nie Nowoczesna to PiS?

- To silne PSL. To gwarant. Jak będziemy mieć 60 mandatów to gwarantujemy, że będzie normalnie i będzie spokój. Będzie skuteczność w działaniu.


 

Pojawiają się takie opinie, że może pan zostać marszałkiem Małopolski jak nie uda się zdobyć mandatu posła. Bierze pan to pod uwagę?

- Najważniejszy jest start w wyborach. Bez pozytywnej weryfikacji opinii publicznej, ciężko podejmować się jakiejś funkcji. Dobry wynik to najważniejsza rzecz. Są godni kandydaci z PSL. Oni też startują w wyborach, wicemarszałek Kozak i Sorys. Oni też są w pierwszej kolejności do funkcji marszałka.


 

Trudno przewidzieć co stanie się w poniedziałek, losy wyborów i koalicje. Jak dojdzie do zmiany koalicji to stanie się to także w regionach?

- Nie. Tu mamy stabilne porozumienie. To się sprawdziło. Małopolanie są zadowoleni. Jechałem z Wieliczki dzisiaj Kolejami Małopolskimi. Twarze były uśmiechnięte w pociągu. To też działanie samorządu.