Ziemia w Bolesławiu zapada się coraz bliżej domów. Pani Aneta, mieszkanka Bolesławia otrzymała pismo z informacją, że musi opuścić swój dom, bo pod nim jest pustka. Ilu osób mieszka na terenie potencjalnych zapadlisk?
- Nie wiadomo. Pani Aneta, jako jedyna, otwarcie mówi o swojej wyjątkowo trudnej sytuacji. Ta sprawa jest naprawdę bulwersująca i skandaliczna. Dostać pismo i być postawionym przed wyborem, że albo wyprowadzka albo zero pomocy?! Ludzie boją się mówić, ponieważ obawiają się, że mogą ich spotkać nieprzyjemne konsekwencje; że inni będą na nich krzywo patrzeć. Ile osób dostało takie pisma? Nie wiem, ponieważ nie ma żadnej oficjalnej informacji, żadnych rzetelnych danych przekazywanych stronie społecznej przez ZGH Bolesław, który zawiaduje tym terenem, ale też przez jednostki państwowe czy władze gminne.
Wszystkie karty na stół
Informujemy mieszkańców, że pod ich domami jest pustka i co dalej? Najlepiej żeby się wyprowadzili? Czekamy aż dojdzie do tragedii?
- Kiedy kilka lat temu planowano zamykanie tej kopalni (bezrefleksyjną likwidację), zwróciliśmy uwagę, że trzeba mieć najpierw przygotowane scenariusze naprawcze, działania ratunkowe, bo procesy i zjawiska puszczone na żywioł będą przebiegać w sposób odmienny od cukierkowych prognoz, które były prezentowane. A te prognozy przygotowano tak, żeby dobrze prezentowały się na papierze. Nie ma co mówić, że prognozy były inne niż rzeczywistość. To nie prognozy się weryfikuje, ale rzeczywistość - przygotowując się na to, co realnie się dzieje i podejmując działania naprawcze. Powtórzę: ta sytuacja jest karygodna i skandaliczna. W pierwszej kolejności trzeba zająć się ludźmi, a nie zapadliskami, które powstają w lasach, na terenach niezabudowanych.
Co wynika z tych pism, które ludzie dostają? Nie ma w nich informacji, na jakiej głębokości, na jakim poziomie jest to zagrożenie. Ludzie muszą być zaopiekowani, muszą czuć się bezpiecznie w swoich domach. Tym powinny zająć się władze naszego państwa.
ZGH Bolesław mówi, że tworzy mapę miejsc niebezpiecznych. Nie można było zrobić tego wcześniej?
- Tego właśnie nie potrafimy zrozumieć. Ja tego nie rozumiem - jako człowiek i jako naukowiec. Mapa powinna być już dawno przedstawiona mieszkańcom, powinni dostać rzetelną wiedzę. A tak mamy jakieś okruchy informacji. Mieszkańcy nie czują opieki ze strony władz, a przedsiębiorca mówi, że stworzy mapę na podstawie swoich danych. Mieszkańcy oczekują, że będzie ona zweryfikowana przez jakieś służby państwowe. Bo przedsiębiorca generuje raczej dane, to jest naturalne, ale ważne jest to, żeby ktoś je potwierdził, po prostu zerknął na to. Nie chodzi o jednostronną wizję kopalni, która dotychczas prezentuje równie jednostronne stanowisko (czyli: odpowiada za to, co chce).
Włączyła się gmina.
- Gmina nie ma danych. Też bazuje głównie na informacjach, które przekazuje je przedsiębiorca górniczy. Są jednostki centralne - Państwowy Instytut Geologiczny, Wyższy Urząd Górniczy - które miały nadzorować tę działalność i weryfikować mapy przygotowane przez kopalnię. Co konkretnie? Czy mapy sporządzono prawidłowo pod względem merytorycznym, czy niczego w nich nie brakuje. Ważne są kwestie formalno-prawne. A dziś jest tak, że mieszkańcy mają utrudniony dostęp do danych, proszą o nie, w mediach pojawiają się jakieś fragmenty map. Jestem naukowcem i też nie mogę tym mieszkańcom udostępniać wszystkich materiałów, które mam, ponieważ nie są potwierdzone przez urzędy państwowe.
Apelujemy od dawna, żeby Wyższy Urząd Górniczy stworzył stronę, na której będą prezentowane rzetelne dane; żeby mieszkańcy mieli do nich dostęp i mogli je porównywać z wersjami przygotowywane przez urzędy państwowe. Niestety wygląda to tak, że przedsiębiorca ma wszystkie karty, ale pokazuje tylko część danych. Ktoś musi na władzach kopalni wymóc, żeby położono wszystkie karty na stół.
Za szkody musi zapłacić zakład
Kto za te potencjalne szkody, które mogą się pojawić, powinien zapłacić? ZGH Bolesław? Samorząd? Państwo?
- Sprawa jest prosta. Za wszystkie szkody, które występują na tym terenie – według prawa - odpowiada ostatni podmiot, który prowadził działalność górniczą.
Czyli ZGH Bolesław?
- Tak. Owszem, mówi się o działalności historycznej, ale ta dotycząca rejonu Bolesławia miała raczej marginalny charakter – pięć, maksymalnie 10 procent wydobytego złoża.
Jeżeli kopalnia powie, że nie ma pieniędzy, żeby tym ludziom zapłacić odszkodowanie, to na jaką pomoc mogą liczyć?
- Jeżeli chodzi o likwidację szkód, to ZGH Bolesław powinien na bieżąco podsadzić domy i umocnić górotwór pod domami, które są najbardziej zagrożone. Nie można ludziom wysyłać pism, że za chwilę się dom zawali, żeby się wyprowadzili, nie przedstawiając im jakiejkolwiek alternatywy. Jeżeli przedsiębiorca wie, że w kilku miejscach jest duże zagrożenie (na przykład pod cmentarzem), to musi oszacować, czy taniej będzie podsadzać wyrobiska, czy zapłacić ludziom uczciwe odszkodowania. Gdyby kopalnia była niewypłacalna, albo z jakichś innych przyczyn nie mogła zapłacić pełnych odszkodowań, te zobowiązania musi przejąć Skarb Państwa.