Jak podkreślał, ważna jest obecność w Strasburgu premier Beaty Szydło, a w Brukseli prezydenta Andrzeja Dudy, którzy przekazują informacje na temat Polski. Debata w Europarlamencie odbędzie się po południu.
Zapis rozmowy Marty Szostkiewicz z posłem PiS, Włodzimierzem Bernackim.
Jak wczoraj patrzyłam na relację ze spotkania prezydenta Andrzeja Dudy z Donaldem Tuskiem w Brukseli to pomyślałam, że UE ma cudowną moc uzdrawiania. To co w Polsce wydaje się nie możliwe, że dwoje polityków z dwóch obozów może spokojnie rozmawiać, dowcipkować i troszkę się wyzłośliwiać, to w Warszawie nie jest prawdopodobne. Dlaczego?
- Po pierwsze dyskusja i debata możliwa jest też w Warszawie czy Krakowie. To jest możliwe w Polsce.
Jakoś tego nie widzimy w studiach telewizyjnych czy parlamencie.
- Jak chodzi o studia TV to jest scenariusz budowany w debatach medialnych, żeby każda z partii budowała swoją wyrazistość. W ostatnim czasie rywalizacja między Nowoczesną a PO o pierwszeństwo na opozycji prowadzi do agresywnego języka i agresywnej debaty. Nikt z polityków tych partii nie chce wypaść z roli. Rywalizacja trwa. Jest faktycznie tak, że jak politycy znajdują się w przestrzeni dla nich nowej, która nie jest właściwa dla naszego systemu politycznego to wtedy dochodzi do próby ukazania polskiej elity politycznej w innym kontekście. Prezydent Duda nie mógł użyć innego języka. Nic się nie dokonało między jego wypowiedziami w kraju i Brukseli.
Jednak jest zmiana pewnego tonu. Od miesięcy słyszeliśmy, że Donald Tusk powinien stanąć przed Trybunałem Stanu czy sądem, że knuł z Putinem. Tymczasem w Brukseli się okazuje, że prezydent Duda jest zadowolony, że Donald Tusk jest szefem Rady Europejskiej.
- Żeby uczynić równowagę, powinienem przytoczyć kilkadziesiąt opinii dotyczących pana Dudy, gdzie druga strona używała języka mało eleganckiego. Nie zestawiajmy tych dwóch kwestii. Pointą może być to, że ta liczba uszczypliwości ze strony przewodniczącego Tuska była większa niż ze strony prezydenta. Jeszcze jedna uwaga w przekazie polskich mediów to jest to, że Donald Tusk w dużej części zachowywał się jako polityk polski zaangażowany w konflikt. Nie zdobył się na zupełny obiektywizm.
To nie jest sprzeczne? Czasami są zarzuty do Donalda Tuska, że w Europie za mało zajmuje się naszymi sprawami. Teraz jest zarzut, że jest zbyt polski a powinien być europejski.
- Jeśli chodzi o mój zarzut to chodzi o to, że stanął po stronie PO w prezentowaniu stanowiska.
Nie stanęli obaj po stronie dobrego polskiego wizerunku?
- Drugi zarzut, o którym pani mówi to jest to, że Donald Tusk zbyt rzadko bierze na swoje barki ciężar odpowiedzialności, który by się wiązał z Polską a nie z jednym z ugrupowań.
Jednak panowie mówili podobnym głosem, że polski wizerunek w UE i na świecie jest wartością.
- I tak i nie. Z jednej strony mamy stanowisko prezydenta Dudy, który wyraźnie wskazywał na to, że należy zadbać o dobre imię Rzeczypospolitej i uczynić wszystko, żeby objaśnić te niewłaściwe zarzuty. Z drugiej strony mamy postawę środowiska politycznego, które mówi, że chce dbać o wizerunek RP, ale uczyniło wiele, żeby go osłabić.
Ta debata w Parlamencie Europejskim, do której dzisiaj dojdzie, poprawi czy osłabi nasz wizerunek?
- Ta debata jest istotna i ważna, ale równie ważne jest to co dzieje się wokół. Sama debata potrwa kilkadziesiąt minut. Ważne jest to, że w Strasbourgu jest pani premier, że w Brukseli był prezydent, że podjęto działania ze strony MSZ, żeby przekazać informacje do wszystkich, którzy będą w debacie uczestniczyli. Nie tylko przekaz werbalny, ale materiały, które pokazują, że w Polsce nic szczególnego się nie wydarzyło.
To będzie skuteczne?
- To pierwszy krok. Dziś mamy Strasbourg, za tydzień znowu. Dziś jest Parlament Europejski a za tydzień zgromadzenie Rady Europy, gdzie ta kwestia będzie podnoszona.
Teraz lokalny akcent. Ma być zmiana w Wieliczce. Kajetan Dobryn ma przestać być prezesem kopalni soli. Chodzą takie wieści, że wszystko przez to, iż swego czasu był radnym PO. Jak ktoś był kiedyś radnym PO to może się pakować?
- Nie. Przecież pamięta pani wydarzenia sprzed 8 lat. Wiemy, że podobnie jak w USA i większości państw zachodu, po wyborach dokonuje się zmian osób na stanowiskach, które są zajmowane z tytułu zaangażowania emocjonalnego i publicznego w określone środowisko polityczne.
Myśli pan, że w USA wymienia się dyrektorów z tego powodu, że Republikanie przegrali lub wygrali wybory?
- W USA jest pojęcie „podziału łupów”. Nie chcę w to wchodzić. Jak chodzi o strukturę własnościową to jest ona inna. Jednak ilość stanowisk w instytucjach, które podlegają temu podziałowi, w USA jest dużo większa.
To dobra praktyka?
- Nie wiem. To zjawisko współwystępujące i właściwe dla rodzaju ludzkiego.
Jako polityk uważa pan, że to jest dobrze?
- Jakby pani zapytała czy to jest skuteczne czy dyktowane przez względy pragmatyczne to tak. Z punktu widzenia pragmatyzmu ci, którzy zarządzają, powinni zadbać, żeby ci, którzy wykonują ich polecenia, byli ludźmi zaufanymi. To normalne i naturalne.
Czyli tak jak nomenklatura w PRL. To było skuteczne.
- Nie. Nie chcę porównywać z nomenklaturą.
Tak to funkcjonowało.
- Chcę przypomnieć, że to pojęcie jest odrębne. Nie wiązałbym tego z III RP. Pojęcie nomenklatury odnosi się do aparatu partyjnego, który nie był wybierany w procedurach demokratycznych. To pojęcie pojawiło się wraz z procesem uwłaszczenia tych, których zaliczono do nomenklatury. Uwłaszczenia na majątku państwowym. Nie rozumiem zestawienia z jednej strony nomenklatury a z drugiej strony zjawiska, które jest związane z systemem demokratycznym w Polsce a w USA od XVIII wieku. Gdzie Rzym, gdzie Krym?
Czyli wszystko jest w porządku, że po wygranych wyborach dyrektorzy powinni być wymienieni?
- To pytanie do elit politycznych USA, Francji, Niemiec i także pewnie do PO czy PSL. Takich pytań kilka lat temu nie stawiano.
Takie pytania się stawiało, jednak wtedy politycy PiS potępiali te praktyki i uważali, że to zawłaszczanie państwa.
- Zawłaszczanie państwa? To jest termin wysoce niewłaściwy. Jakbyśmy mówili o zawłaszczaniu państwa to musielibyśmy mieć argumenty. Dokonuje się zmiana na niektórych stanowiskach. Ja tego nie wiąże z zawłaszczaniem państwa. Mówię, że pewne zjawiska polityczne są stałe. Występują od dawien dawna.