Więźniowie czwartego piętra, czyli kto?
Więźniowie czwartego piętra to wszyscy mieszkańcy, którzy są zmuszeni pokonać schody, a nie są w stanie. To może być niepełnosprawność ruchowa, to może być zaawansowany wiek, to mogą być różne losowe przypadki, jak chociażby prozaiczne skręcenie nogi w kostce, to wreszcie matka z dzieckiem albo w ciąży, albo nawet ktoś z ciężkimi zakupami. Generalnie chodzi po prostu o odcięcie fizycznej możliwości wydostania się z budynku na zewnątrz i o taką ludzką potrzebę przebywania wśród innych ludzi, załatwianie podstawowych potrzeb, ale również tych psychologicznych, czyli rozmowy z innym człowiekiem, uczestniczenia w życiu miasta, dzielnicy, czy nawet sąsiedztwa.
Nie bez kozery pojawiło się to określenie „więźniowie”, bo to często są osoby, które naprawdę są uwięzione i naprawdę nie mają jakby dostać się z własnego mieszkania.
Jednym z przykładów jest moja mama, lat 90, mieszkająca w starej krakowskiej kamienicy, gdzie co prawda winda jest, ale jest to winda zabytkowa, zbyt mała. Mama porusza się już na wózku i wjechanie wózkiem do windy i wyprowadzenie jej na spacer jest nie lada operacją.
Czy patrząc na Kraków dużo jest takich osób?
Zasób budynków to jest około 2000 kamienic, czyli tych tradycyjnych w zabudowie tej kwartałowej, śródmiejskiej budynków. To jest także około 1500 budynków mieszkaniowych wielorodzinnych, które mają te właśnie cztery piętra plus parter, czyli pięć kondygnacji. Możemy sobie to próbować przeliczać przez statystyczną liczbę osób zamieszkujących jedno mieszkanie, ale już sama liczba budynków daje nam wyobrażenie, jak dużej części mieszkańców ten problem dotyczy.
Kamienice to jest sprawa oczywista, choć oczywiście w Krakowie są też zabytkowe kamienice, które mają zabytkowe windy. Jeśli chodzi o bloki, to był taki okres projektowania, że blok, jeśli nie miał więcej niż czterech pięter, nie musiał mieć windy.
Jeszcze w latach dwutysięcznych deweloperzy uznawali, że taniej jest zbudować budynek niższy, gdzie nie trzeba wydać pieniędzy na windę.
I teraz mamy pewien paradoks, dlatego że budynki użyteczności publicznej muszą już od pewnego czasu być dostosowane dla osób poruszających się na wózkach. Czyli ja tam mogę wjechać, mogę poruszać się windą po wszystkich piętrach, mogę swobodnie dotrzeć do wszystkich przestrzeni, które są dla mnie przeznaczone.
Ale co mi z tego, skoro nie jestem w stanie wyjść z własnego domu?
POSŁUCHAJ CAŁEJ ROZMOWY