Zacytuję fragment wypowiedzi pewnego psychoterapeuty: "Trauma ma wiele odmian i jestem zdania, że jakaś jej forma jest w każdym z nas." Prawda, czy fałsz?
- Oczywiście, że fałsz. Trauma jest złożonym, bardziej lub mniej emocjonalnie, doświadczeniem i reakcją na wydarzenie zagrażające życiu lub zdrowiu. To definicja przyjęta w DSM-5. (To jest przyjęta na świecie i powszechnie stosowana klasyfikacja zaburzeń, która jest wydawana przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne.) Nadmiarowe używanie tego rodzaju sformułowań, po pierwsze, deprecjonuje i rozmywa dramatyczne sytuacje, które ludzie mogą napotkać w wyniku doświadczenia prawdziwej traumy. Po drugie, powoduje, że naturalne mechanizmy człowieka radzenia sobie - zostają przykryte przez uporczywe doszukiwanie się wydarzeń traumatycznych, które rzekomo albo rzeczywiście miałyby się zdarzyć w życiu człowieka. Część terapeutów, podejrzewam, że osoba, którą zacytowałaś także, ma tendencję, żeby traumę namierzyć, odnaleźć, przygwoździć i sobie z nią radzić. To zjawisko jest coraz bardziej powszechne, a ono prowadzi do pomijania rzeczywistej sytuacji, w której znajduje się dany człowiek. Pamiętajmy, psychoterapia jest metodą leczenia. Leczymy człowieka z zaburzenia, które często w ogóle nie ma miejsca lub nie występuje. W najlepszym przypadku jest to stratą czasu i pieniędzy dla osoby, która szuka pomocy. W najgorszym jest pogłębieniem sytuacji, w której ona jest. A to może prowadzić do nasilenia objawów.
Chcąc mówić o traumie, trzeba powiedzieć o przyczynach, które traumę wywołują.
- Przyczyną traumy może być różnego rodzaju katastrofa. Może to być doświadczenie przemocy. Czy jednorazowe doświadczenie przemocy może wywołać traumę? Może. Czy powtarzająca się przemoc może wywołać traumę? Może. Choroba może być doświadczeniem, które wywołuje traumę. Zwłaszcza choroba, która zagraża życiu. Doświadczenie utraty bliskiej osoby może wywoływać reakcje, które są reakcjami traumatycznymi. Czy wszyscy doświadczymy w ciągu naszego życia utraty bliskiej osoby z powodu śmierci? Raczej tak. Takie wydarzenia są powszechne, ale nie oznacza to, że trauma jest zjawiskiem powszechnym. Reakcja na wydarzenie, które potencjalnie może być traumatyczne, u różnych ludzi będzie przebiegać zupełnie inaczej. Zdarzają się sytuacje, w których utrata bliskiej osoby powoduje ulgę, a zdaniem obserwatora zewnętrznego taka osoba powinna wpaść w sytuację traumatyczną. To nie są przypadki standardowe, ale są możliwe.
Skoro mówisz o powszechności wydarzeń, które wywołują traumę, to czy my jako organizmy ludzkie zostaliśmy wyposażeni w pewne narzędzia i mechanizmy, które pomagają nam w takich sytuacjach?
- Jestem zachwycony tym pytaniem. Właśnie na tym to polega. Większość ludzi ma swoje, lepsze lub gorsze, bardziej lub mniej skuteczne sposoby radzenia sobie z rzeczywistością. Podstawową rzeczą, o której należy pamiętać w sytuacji traumatycznej, jest to, żeby wzmacniać te mechanizmy. Mamy różnego rodzaju społeczno-kulturowe mechanizmy radzenia sobie z sytuacjami traumatycznymi. One są obserwowane na całym świecie w bardzo różnych kulturach. Powinniśmy wzmacniać osoby, które mogą być narażone na negatywne zjawiska psychiczne w taki sposób, by one u nich nie rozwijały się. Czyli rozwijać ich naturalne mechanizmy radzenia sobie. Naturalne mechanizmy, które służą zachowaniu dobrostanu, zarówno fizycznego, psychicznego, jak i społecznego.
Reakcją na wydarzenie traumatyczne może być lęk, wycofanie, chęć bycia samym albo potrzeba bliskiego kontaktu. Co w sytuacji, gdy ten stan się przedłuża?
- Naturalną reakcją na wydarzenie traumatyczne jest to, że często zmieniamy swoje zachowanie. Doświadczamy stanów, które są związane z nadmiernym pobudzeniem. Doświadczamy lęku. Kilka miesięcy temu, kiedy była powódź, ludzie tracili grunt pod nogami i zdolność samodzielnego radzenia sobie Czy to może wywołać strach? Czy to może wywołać lęk? Czy to może wywołać niepokój związany z przyszłością? Tak, to jest zupełnie naturalna reakcja. Zupełnie naturalną reakcją jest też stan mobilizacji w takiej sytuacji. To znaczy, że mamy tak wysoko postawioną zadaniówkę, że nawet nasz umysł nie dopuszcza do siebie tego, że dzieje się coś strasznego. Wtedy ta reakcja może być odroczona. W każdym razie, kiedy tego rodzaju objawy występują w przeciągu sześciu tygodni od wystąpienia takiego zdarzenia, mówimy po prostu o ostrej reakcji na stres albo o reakcji na sytuację kryzysową. I to jest coś odrębnego od sytuacji, w której rozwijają się różnego rodzaju objawy, bo te należy poddać leczeniu.
W jakich sytuacjach doświadczenie traumatyczne może prowadzić do tego, że kontakt z psychoterapeutą, z psychologiem będzie niezbędny?
- Rozróżniłbym dwie rzeczy. Kontakt z psychologiem może być potrzebny wcześniej. Psycholog nie służy tylko i wyłącznie do tego, żeby leczyć objawy zaburzeń, ale może wspomóc w sytuacjach, w których sobie nie radzimy w wyniku traumy. W doświadczeniu przemocy warto skorzystać czasem z fachowej pomocy interwenta kryzysowego. To też powinien być psycholog, ale wyspecjalizowany w tym, żeby służyć bardziej kompleksową pomocą związaną też z innymi obszarami. Czyli np. może udzielić wstępnej porady prawnej, może próbować rozwiązać problemy, które się pojawiają w sytuacjach przedłużającego się kryzysu. Natomiast, objawy np. zespołu stresu pourazowego najczęściej rozwijają się w odroczonym czasie od wydarzenia traumatycznego i tylko w takiej sytuacji jesteśmy w stanie postawić adekwatną diagnozę.
Trauma a PTSD to są zupełnie dwa różne doświadczenia czy zaburzenia?
- Podam przykład: wypadek drogowy, w wyniku którego ginie bliska osoba. To jest sytuacja, która zgodnie z definicją, jest traumą. Pod wpływem tego rodzaju wydarzenia osoba może potrzebować pomocy, czy wsparcia, ale nie potrzebuje najczęściej żadnego leczenia. Doświadcza kryzysu i pewnego rodzaju mechanizmów związanych ze stanem żałoby. To najprostsze wsparcie, którego powinniśmy poszukiwać u osób najbliższych. Ewentualnie pewnego rodzaju psychoedukacja, która wyjaśni, że pewne reakcje są naturalne. To jest też bardzo, bardzo ważna rzecz A o leczeniu, czyli na przykład o psychoterapii, mówimy w sytuacji, kiedy rozwijają się już zespoły zaburzeń, np.zespół stresu potraumatycznego. Tu musimy zaobserwować pewnego rodzaju skodyfikowane zespoły objawów, które są związane np. z natrętnymi myślami związanymi z wydarzeniem, zawieszeniu umysłu na temat, wybudzenia w nocy, koszmary. Taka osoba może nie mieć w ogóle zdolności wysypiania się. Bardzo ważnym objawem jest unikanie. Z jednej strony mamy intruzje, nieustanne wracanie do sytuacji traumatycznej, a z drugiej strony mamy objawy związane z unikaniem rozmowy na tematy, które były związane z tym wydarzeniem.
Unikanie miejsc czy osób, które kojarzą się z wydarzeniem traumatycznym. Cokolwiek, co przywołuje na myśl sytuację traumatyczną. Osoby, które tego doświadczają, mają ochotę na radykalne odcięcie.
Do tego jeszcze trzeba dołożyć objawy związane z innymi zespołami zaburzeniowymi. I wtedy rzeczywiście pomoc, fachowa pomoc, lecząca, czyli psychoterapeutyczna, będzie potrzebna. Pamiętajmy, że nie każda psychoterapia też sobie z tymi problemami poradzi. Czasem stosowanie metod i form psychoterapii w sytuacji, kiedy jest ona zastosowana za wcześnie (kiedy człowiek jest w sytuacji kryzysu) - psychoterapia może bardziej szkodzić niż pomagać.
Co to znaczy za wcześnie?
- Ten czas jest naprawdę kluczowy. I to nie jest jakiś wymysł podręcznikowy. Wiadomo, że pewnego rodzaju objawy psychopatologiczne mogą być obserwowane tuż po zdarzeniu. Jeżeli mamy do czynienia z osobą, która pod wpływem wydarzenia wybitnie stresującego, zaczyna mieć myśli samobójcze - tu interwencja jest konieczna natychmiast. Kiedy mówisz za wcześnie, to przywołam jeszcze raz przykład powodzi. Moment, kiedy dowiedziałem się, jak liczne i tłumnie psychoterapeuci zaczęli oferować swoje usługi powodzianom, trzy dni po zdarzeniu, to łapałem się za głowę. Tutaj psychoterapia jest bardzo, bardzo daleko na liście sposobów wsparcia i pomocy, które powinny być zaoferowane.
Dlaczego niektórzy radzą sobie z traumą w sposób podręcznikowy, a u innych rozwija się np. PTSD?
- Odpowiedź nie jest prosta. Ludzie bardzo różnie reagują, np na żałobę. Jest dosyć stara teoria związana z żałobą i przechodzeniem przez ten trudny czas. Zostały wyznaczone etapy przechodzenia przez nią. Dzisiaj już wiemy, że to nie jest prawda. Oczywiście, po pierwsze, te zjawiska mogą występować, ale nie muszą. Po drugie, mogą występować w zupełnie innej kolejności, innym układzie, w zupełnie innym czasie.I to jest bardzo istotna kwestia. Dlaczego o tym mówię? Bo jeżeli trafimy na niezbyt rozgarniętego terapeutę, który powie: wiem teraz, dlaczego doświadczasz tego, bo pięć lat temu powinnaś przejść przez proces żałoby, który ciągle masz niezakończony. Piąty etap czy czwarty etap nie został rozwiązany. No to mamy do pracy cztery lata co najmniej, żeby to naprawić. I to jest bzdura znowu. System wsparcia społecznego w sytuacji traumy naprawdę jest czymś absolutnie podstawowym.
System wsparcia społecznego, czyli co konkretnie?
- Na przykład rodzina. Dobrze funkcjonująca rodzina. Przyjaciele. Społeczności lokalne czasem. W przypadku traumy, niezależnie od tego, jakie jest jej źródło, ta sieć społeczna jest naprawdę.... zaryzykowałbym stwierdzenie, że jest najważniejsza. Czy poza tym mamy jakieś cechy, które nas predysponują do tego, by traumę bardziej przeżywać? Zdecydowanie tak. Psychologowie próbują to w różny sposób poklasyfikować, mówiąc o odporności, o zdolności przeciwstawiania się trudnym wydarzeniom życiowym. Co więcej, osoby, które wydają się mieć niską szansę poradzenia sobie - czasem okazują się tytanami.
Dlaczego lubimy nadużywać słowa trauma? Wszyscy mamy traumy, wszyscy lubimy się traumatyzować i wszystko, co złe w naszym życiu, nazywamy traumą.
- Z jednej strony nie mam nic przeciwko temu, żeby ludzie używali słów tak, jak im wygodnie. Jeżeli dziecko przyjdzie do domu i powie, że miało straszną dzisiaj traumę, bo był sprawdzian z matematyki, to nie będę tego korygował. To słowo bardzo się spopularyzowało. I to jest z perspektywy psychologów zjawiskiem mocno niepokojącym. Najgorszą rzeczą jest to, że specjaliści, którzy zajmują się leczeniem, też nadużywają tego pojęcia. Prowadzą oddziaływania, które są związane niejednokrotnie z leczeniem czegoś, co w gruncie rzeczy w ogóle nie powinno podlegać leczeniu. Uporczywe poszukiwanie traumy, jako czynnika wpływającego na to, jak ludzie funkcjonują na co dzień, jest szkodliwe dla osoby, która przychodzi po fachową pomoc.
Przykład, od którego zaczęliśmy naszą rozmowę, ma swoje rozszerzenie. Otóż, ów psychoterapeuta, mówiąc o traumie, podaje konkretne przykłady swoich traum, m.in. mówi o tym, że w dzieciństwie nauczycielka nakrzyczała na niego na forum całej klasy, a tata dał mu budę za niedopilnowanie czegoś. W związku z tym musiał te traumy przepracować.
- Dla mnie to jest rzecz oburzająca. Mówisz o jednostkowym przypadku, ale takich przypadków jest całkiem sporo. Powiedzmy sobie wprost - jeśli ktoś dostał pałę na sprawdzianie w podstawówce, to nie jest trauma. Irytujące są tego rodzaju komentarze. Dlaczego? Dlatego, że osoby, które rzeczywiście doświadczyły traumy i wymagają pomocy, ich stan, ich cierpienie, ich objawy są w tym momencie deprecjonowane. Także na poziomie systemowym. Wyobraźmy sobie, że ludzie są przekonani o konieczności leczenia rzeczy, które leczeniu nie powinny podlegać i tym sposobem zamykają drogę do specjalistów tym, którzy pomocy naprawdę potrzebują. Kolejną sprawą jest to, że to może prowadzić do stosowania metod i form pracy, które są całkowicie chybione. Ktoś przychodzi z tym, że ma trudności życiowe, a szukamy u niego traumy polegającej na tym, że ktoś na niego kiedyś nakrzyczał. Wyobrażam sobie, że jedyną rzeczą, którą można zrobić w takiej sytuacji, to powiedzieć: przykro mi, że ktoś kiedyś na ciebie nakrzyczał. Ewentualnie 10 minut poświęcić na to, żeby w przyszłości inaczej reagować na krzyk. Znalezienie traumy bywa wygodne dla osoby, która przychodzi po pomoc. Oznacza to, że chcielibyśmy sobie poradzić z problemami, ale czasem mamy przed tym opór, bo to wymaga trochę zmiany, pracy, zaangażowania. Tutaj dostajemy prostą receptę. Nasz guru, bo chyba tak należy nazwać pseudoterapeutę, powiedział nam, że to wszystko wynika z tego, że ktoś kiedyś zrobił nam coś złego. I to jest wygodne usprawiedliwienie do tego, żeby nie zmieniać się. Czy to jest szkodliwe? Jest. I jedno zdanie, żeby nie zabrzmiało tak, że wydarzenia z przeszłości nie są istotne w ogóle. Bywają rzeczy, do których naprawdę trzeba wrócić, np. doświadczenia długotrwałej przemocy w swoim życiu.
Czy to oznacza, że lubimy oddawać sprawczość, przerzucać odpowiedzialność? Nie jestem winna temu stanowi, który obecnie przeżywam, tylko ktoś inny zawinił. Oddaję się więc w ręce specjalisty, który jest w stanie mi pomóc.
- Lubimy przerzucić ciężar związany z odpowiedzialnością za naszą obecną sytuację. Oczywiście bywają i zjawiska odwrotne. Ludzie mają też skłonność odwrotną, żeby szukać winy w sobie. I proces szukania zdarzenia traumatycznego wcale im nie pomaga. Upowszechnienie zarówno społeczne, jak i w obszarze terapeutycznym, skłonności do szukania traumy jest zjawiskiem bardzo niepokojącym i bardzo niebezpiecznym. Są też specjaliści, osoby, które specjalizują się w traumach. Bardzo dobrze (np. interwenci kryzysowi). Natomiast, jeżeli ktoś się kształci cały czas w traumie, uczy się tylko i wyłącznie narzędzi związanych z tym, jak sobie z traumą radzić, to pierwszym krokiem będzie znalezienie u pacjenta traumy.
Skoro mowa o tych specjalistach, którzy specjalizują się w traumie, to chciałam zapytać o psychotraumatologię. Dlaczego stała się ona szalenie popularna?
- Jej popularność zdecydowanie rośnie. Psychotraumatolog to dla mnie jest osoba, która jest psychologiem i dokształca się w dziedzinie związanej z pomocą osobom, które traumy doświadczyły. Jeżeli psychotraumatologię traktujemy zastępczo np. z psychoterapią, z pomocą psychologiczną, to coś tutaj jest nie tak. Nie wyobrażam sobie, jak z doświadczeniem traumy u pacjenta miałaby poradzić sobie osoba, która skończyła architekturę, potem zrobiła roczny kurs psychotraumatologii i ogłasza się w internecie, mówiąc wprost: wyleczę cię z twoich traum z dzieciństwa. Nie, nie korzystać, nie iść, nie sprawdzać, uciekać z wrzaskiem, jeżeli doszłoby do takiego kontaktu.