Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką PSL – Koalicji Polskiej, Urszulą Nowogórską.

 

Za nami najdłuższy w historii szczyt UE. Jak mówi premier Mateusz Morawiecki, „był to długi maraton, przełamaliśmy różne kryzysy, wspólna praca Grupy Wyszehradzkiej doprowadziła do tego wielkiego sukcesu”. Jak na ten sukces patrzy przedstawiciel opozycji?

- Ja patrzę bardzo dobrze. Proszę sobie przypomnieć... Jak dostaliśmy pieniądze z UE w 2010 roku, to do chwili obecnej Polska się zmieniła. Codzienność się zmieniła, wygląd budynków się zmienił. Każde nowe pieniądze z nowej perspektywy powinny cieszyć i mobilizować do dobrego wydawania, żeby nasz kraj się rozwijał.

 

Dyskusje trwały długo. Dotyczyły nie tylko unijnego budżetu na lata 2021-2027, ale przede wszystkim spór wewnątrz UE dotyczył tego, jak rozdzielać środki w ramach funduszu kryzysowego, który ma niwelować skutki problemów gospodarczych wywołanych pandemią. Premier Morawiecki podsumował, że porozumienie daje Polsce 124 miliardy euro w bezpośrednich dotacjach. Razem z uprzywilejowanymi pożyczkami będzie to w sumie 160 miliardów euro. To będzie duży zastrzyk jeśli chodzi o pobudzenie gospodarcze?

- Pewnie tak. Skutki gospodarcze po pandemii zobaczymy jesienią. Każde środki, które będą zastrzykiem i spowodują rozwój, będą bardzo dobre. Jest jeden warunek, żeby wszystkie wydatki były podejmowane w konsensusie społecznym i politycznym. Jako poseł będę o to zabiegać.

 

Skutkiem ubocznym szczytu nie jest powrót większego znaczenia Grupy Wyszehradzkiej? Premier Węgier Viktor Orban komplementował Mateusza Morawieckiego mówiąc, że „powód, dla którego odnieśliśmy sukces, był taki, że Mateusz Morawiecki był liderem Grupy, naszego zespołu”. Potem dodał: „Mateusz tego nigdy nie powie, ale prawda jest taka, ze to on wygenerował miliardy euro dla Polaków”.

- Gospodarka węgierska upodabnia się do naszej, nasza do węgierskiej. Stąd te słowa wzajemne. Jako członek Koalicji Polskiej, poseł, powtórzę słowa naszego prezesa. Każde pieniądze, które sprzyjają rozwojowi Polski, będą utrzymywały praworządność, będą dobre. Jako PSL poprzez samorządy i dialog społeczny będziemy kładli nacisk na wydatkowanie tych środków. Będziemy się temu przyglądać. Będziemy prosić o racjonalne wydawanie środków w społecznym dialogu i ogólnej zgodzie. Polska racja stanu służy dialogowi, nie partyjniactwu. Jak dialog będzie, Polska skorzysta z tych środków. My będziemy to wspierać.

 

Kilka miesięcy temu niektórzy ekonomiści mówili, że powrót do normalności potrwa minimum rok. Tymczasem wczoraj pojawiły się zaskakujące dane GUS. One mówią, że produkcja w czerwcu 2020 roku jest wyższa niż w roku 2019. Spełnia się dobry sen ekonomistów o odbiciu w kształcie litery V. Mamy dużą siłę jako gospodarka?

- Ja patrzę na to w wyważony sposób. Z gospodarką jest jak z księgowością. Oby nie była wirtualna. Od mianowników zależą wyniki. Kryzys nas na pewno nie ominie. Miejmy jednak świadomość, że osoby zajmujące się zdrowiem, epidemiologią, przestrzegają nas przed kolejną falą zachorowań. Nie znamy skutków gospodarczych. Dlatego racjonalne wydawanie środków, odpowiedzialne gospodarowanie środkami państwa jest bardzo ważne. Władysław Kosiniak-Kamysz wiele razy mówił, że wsparcie przedsiębiorców, pracowników jest najważniejsze. Na tym opiera się państwo.

 

Częścią debaty przed wyborami prezydenckimi była dyskusja nad tym, czy inwestycje infrastrukturalne są potrzebne, czy one są impulsem do rozwoju gospodarki, czy lepiej realizować dużo małych, lokalnych inwestycji. Z tej perspektywy wzrostu gospodarczego, trudno nie cieszyć się z informacji, że budowa nowego odcinka drogi S7 z Nowej Huty do Widomej ma ruszyć w ciągu kilku dni?

- Na pewno każda inwestycja drogowa cieszy. To służy nie tylko regionowi. Musimy pamiętać, że nie można iść tylko w inwestycje. Jest też wsparcie przedsiębiorców, rolników, rynek pracy. Te elementy tworząc całość. Jak będziemy jeden klocek budować, zapomnimy o pozostałych. One też są ważne. Nie będzie całości bez wszystkich elementów. One muszą być pobudzane. Samorządy, przedsiębiorcy, rolnicy i inne sektory są bardzo ważne. Inwestycje też. To służy otwarciu regionów i służy też ludziom. Trzeba jednak patrzeć szeroko. Odpowiedzialne patrzenie jest naszym wyzwaniem. O tym wiele razy mówiliśmy nie tylko w kampanii, ale cały czas. Pracujemy rzetelnie cały czas w terenie. Kampania się skończyła, zaczęła się rzetelna praca na rzecz ludzi i państwa.

 

Można powiedzieć, że kampania nie kończy się nigdy. Za nieco ponad 3 lata wybory parlamentarne. Daleko odbiegający od oczekiwań wynik Władysława Kosiniaka-Kamysza nie jest złym prognostykiem dla notowań PSL i Koalicji Polskiej? Pytam w kontekście nowej inicjatywy Rafała Trzaskowskiego. Jako ugrupowanie nie znajdziecie się w potrzasku między Koalicją Obywatelską i Zjednoczoną Prawicą?

- Cenimy sobie autonomię jako Koalicja Polska. Wybory prezydenckie za nami. One nie sprawiły, że będziemy myśleć inaczej. Wiecie państwo, że sondaże dla Koalicji Polskiej nie są obiecujące. To tylko słupki. W realnym działaniu ludzie oceniają nas wyżej. Nasze wybory to wybory parlamentarne, samorządowe. My pracujemy. Ważne i dobre inicjatywy poprzemy, złe będziemy krytykować.

 

Sporo zamieszania wywołały wyniki pani głosowania 15 lipca. Chodzi o wotum nieufności wobec szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego i ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. W obu głosowaniach wstrzymała się pani od głosu. Tłumaczyła już pani, że w jednym wypadku zrobiła to pani świadomie, w drugim doszło do pomyłki. To otworzyło potężną dyskusję na temat ewentualnej przestrzeni do współpracy między PSL i Zjednoczoną Prawicą.

- Nie wiem czy pan widział mój wpis na Twitterze. Powtórzę. Zalotów politycznych nie uznaję, oświadczeń nie przyjmuje, małżeństwa zawierać nie będę. Spekulacje medialne są oderwane od rzeczywistości. Zostaję w Koalicji Polskiej. Nie zamierzam niczego zmieniać. Myślę, że otworzyła się szeroka dyskusja na tematy związane z transferami. Mogę powiedzieć, że PSL, Koalicja Polska i Kukiz’15 nigdzie się nie wybiera i nic nie chce zmieniać.

 

Mówi się, że polityk nigdy nie powinien mówić nigdy. Jednak jak się popatrzy na nazwy to Koalicja Polska brzmi podobnie do nazwy zaproponowanej przez prezydenta – Koalicja Polskich Spraw, gdzie prezydent Andrzej Duda by was widział. Jest pani nieprzejednana, że jakakolwiek współpraca w grę nie wchodzi?

- Nie. My w tym określeniu byliśmy pierwsi. Powołaliśmy Koalicję Polską. Stworzyliśmy centrum między dwoma obozami – PiS i PO. Zachęcamy wszystkich, którzy chcą nas wspierać, żebyśmy kłótnie zażegnywali i rozmawiali o ważnych sprawach. Dobre inicjatywy będziemy popierać, złe krytykować. W zamrażarce jest sporo dobrych ustaw. Mamy nadzieję, że zostaną wyciągnięte i się nad nimi pochylimy. Będziemy szanować miejsce, w którym jesteśmy i nasz sposób działania.

 

Mówi pani, że jesteście w centrum. Nie jest tak po starciu gigantów Duda-Trzaskowski, że to centrum przypomina coraz bardziej gasnący punkcik?

- To panu się tak wydaje. Żeby płomień płonął, musi być powietrze. Jego jest dużo.

 

Do wyników wyborów się odwołuję.

- Wyniki wyborów dla PSL nie były bardzo zadowalające, ale to nas nie demobilizuje. To nas mobilizuje. Poparcie społeczne mamy dużo większe. Wybory prezydenckie nie są nasze. Skupiamy się na wyborach parlamentarnych i samorządowych. Nasz prezes wykonał wielką pracę. Pokazał nasz program. My go będziemy realizować. Wszystkich ludzi wysokiego rozsądku zachęcamy do popierania Koalicji Polskiej. Zapraszamy i zostajemy w centrum, w autonomii.