Zapis rozmowy Marcina Golca z Urszulą Augustyn, posłanką Koalicji Obywatelskiej:
Zacznijmy od kwestii zadań domowych dla uczniów, to temat, który porusza wielu rodziców, w tym mnie. To dobrze, że ma nie być zadań domowych?
Będzie rozporządzenie, które spowoduje że szczególnie ci młodsi uczniowie będą zadań domowych pozbawieni. Mogą być, proszę pamiętać, że tutaj nikt niczego nie narzuca. Jeśli dziecko idzie do szkoły i przebywa w tej szkole zwykle sześć, siedem, osiem i nawet więcej godzin, bo rodzice jadąc do pracy zostawiają przed pracą dziecko w szkole albo na lekcje albo na świetlicy, a odbierają wtedy, kiedy mogą odebrać, czyli zwykle po pracy i temu młodemu człowiekowi dając jeszcze pracę do domu organizujemy całe popołudnie. Nie tylko jemu, ale także jego rodzicom, dziadkom, opiekunom, bo każdy, kto zajmuje się tym dzieckiem po południu dłubie przeróżne rzeczy, które trzeba zrobić, czasem może do świętego spokoju maluje szlaczki. Tak długi czas przebywania dziecka w szkole można w taki sposób zorganizować i trzeba do tego dążyć, bo to jest ten cel najważniejszy, żeby po pierwsze zapewnić dziecku edukację, czyli to co dzisiaj nazywamy lekcjami spróbujmy to podzielić - mówię w bardzo prosty sposób, obrazowy, może niezbyt elegancki, ale spróbujmy to zrozumiale nakreślić. Trzeba dziecko nauczyć, ale dobrze by było także dziecko nakarmić, zapewnić mu trochę sportu, rozrywki i ten czas, który dziecko jeszcze ma nie przeznaczać na to, żeby biegało na świetlicy w dzikim tłumie innych dzieci, tylko żeby mogło mieć zorganizowany czas w taki sposób, żeby utrwalić jego wiadomości, które powinny być utrwalone, rozwijać jego pasję i zdolności, pomagać w tym, co mu nie wychodzi, regulować, uzupełniać wszystkie braki spowodowane na przykład nieobecnością, chorobą. Oczywiście do tego potrzeba lekkiej zmiany organizacji życia w szkole, ale to jest możliwe i do tego musimy się wszyscy mobilizować. Jak my po 8 godzinach, a czasem 9 i więcej wychodzimy z pracy, to jesteśmy umordowani tak, że marzymy o tym, żeby móc odpocząć, żeby telefon przestał dzwonić. A ten młody człowiek zmęczony, bo takie bieganie na świetlicy czy przebywanie po prostu w szkole w hałasie, wśród koleżanek i kolegów też męczy, proszę nie myśleć, że to jest dla niego wypoczynek, ten młody człowiek po tych 8-9 godzinach zabrany przez rodziców do domu musi zasiąść z powrotem do lekcji. Dla dzieci klas młodszych to jest naprawdę dobre rozwiązanie, żeby próbować zrealizować to, co dziecko powinno umieć, bo chodzi nam to umiejętności, podczas pobytu w szkole. Przy dzieciach starszych mamy trochę inaczej, tutaj jednak prace domowe, prace w grupie, w zespołach są potrzebne o tyle, że można próbować dzieci do tego zachęcać. Myślę, że to jest warte tego, żeby to zrobić, oczywiście równolegle z tym, o czym mówi pani minister - mianowicie z brakiem prac domowych albo ograniczeniem prac domowych albo zmianą prac domowych na formę bardziej dowolną. Konieczna jest zmiana podstawy programowej, bo my się musimy skupić na tym, czego dziecko się ma nauczyć.
Pani mówi o zmianie podstawy programowej – chodzi o ograniczenie - nazywajmy rzeczy po imieniu, czyli trochę mniej lektur, trochę inne rzeczy, trochę mniej wiedzy do przyswojenia. To nie będzie tak, że szkoła będzie przyjemnością? Mnie się tak z dzieciństwa nigdy szkoła tak nie kojarzyła. Może taka ma być, nie wiem.
Byłoby cudownie gdyby była przyjemnością, ale nigdy coś, co jest obowiązkowe przyjemnością do końca nie jest, chociaż są dzieci, które naprawdę kochają chodzić do szkoły, kochają się uczyć. To cudownie i do tego trzeba dążyć Natomiast zmienia się świat zmienia i on się zmienia na naszych oczach i naprawdę to, co my przeżywaliśmy chodząc do szkoły jest kompletnie inne od tego, jakie warunki mają dzisiaj nasze dzieci, moje wnuki już, więc to jest zupełnie inny świat. Dzieci trzeba uczyć pewnych umiejętności i dać im jakąś bazę. Co to jest ta baza to to jest kwestia do dyskusji pomiędzy specjalistami czyli pedagogami, nauczycielami, naukowcami, ale także rodzicami, organizacjami pozarządowymi, które zajmują się szkołą, to jest kwestia uzgodnienia tej bazy, natomiast kluczowe są umiejętności. Jak dojść do tych umiejętności? To powinno być bardziej w gestii prowadzących nauczycieli.
Jako była nauczycielka, pracująca 15 lat przy tablicy, wyobraża sobie pani, że na przykład nie będzie „Pana Tadeusza”, nie będzie Sienkiewicza w pełnym wymiarze, w jakim był, bo dzieci mówią, że to za trudny język, archaizm?
Dzieci tego nie mówią, bo dzieci tego nie wiedzą, po prostu nie chcą tego czytać i amen. A rolą mądrego nauczyciela, rodzica i jego środowiska powinno być to, żeby zachęcić dzieci do czytania. Konia z rzędem temu, kto potrafi zachęcić dzieci do kochania literatury, jak będą musiały przeczytać „Janka Muzykanta” albo tego wspomnianego przez pana „Pana Tadeusza”, którego ja uwielbiam, ale jeśli na przykład dzieciak, młody człowiek, nastolatek ten 13-zgłoskowiec będzie przy Kochanowskim, przy Mickiewiczu i tak dalej próbował zgłębić, to z całą pewnością nic z tego nie będzie. Umiejętności językowych można nauczyć, korzystając z bardzo bogatej literatury współczesnej, natomiast to, co jest naszą historią literatury, oczywiście też w odpowiednim zakresie, to powinna być edukacja na poziomie liceum ogólnokształcącego. Tutaj uczymy na fragmentach, na całościach i tak dalej, ale nie zmuszamy do tego dzieci młodszych.
Czyli w pierwszym etapie podstawy, a potem rozszerzamy?
Chodzi o umiejętności językowe. Jak się spotyka dorosłego człowieka, to wielką przyjemnością jest go słuchać, jeśli on umie swoje myśli wyrazić w sposób jasny, wieloma wyrazami, a więc przy słownictwie bogatszym niż tylko kilkanaście, a różnie to bywa. Uważam, że nauczenie myślenia, logicznego myślenia, krytycznego myślenia i mądrego używania języka to jest to coś, czego nauczyciel polonista powinien dokonać oddając młodego człowieka do szkoły średniej. A w szkole średniej dopiero mamy historię literatury polskiej w jakimś zakresie, szczegółowo wtedy, jeśli ten ktoś wybierze kierunki humanistyczne, ale naprawdę dzisiaj nie ma takiej potrzeby. Mamy filmy, mamy znakomite audiobooki, mamy tysiące różnych sposobów z internetem łącznie, żeby dowiedzieć się czy zobaczyć to coś, co chcemy zobaczyć, tylko musimy mieć świadomość, że coś chcemy zobaczyć.
Zostawmy tematy edukacyjne, przeskakujemy do tematów związanych z naszą lokalną tarnowską społecznością. Jak Pani przyjęła wiadomości związane z pewnym zamieszaniem, nie powiem trzęsieniem ziemi wręcz, w kwestiach związanych z działalnością starostwa? Także gmina Szerzyny jest zamieszana, starosta mówi, że niby jest w areszcie, ale planuję start w wyborach.
Przyjęłam te informacje ze smutkiem, bo to oznacza, że działo się bardzo źle, jeżeli sprawa trafiła do prokuratury. Właściwie na tym powinnam zakończyć swój komentarz. Sprawa jest w prokuraturze, życzyłabym sobie, żeby niezależna prokuratura mogła tę sprawę ocenić, pokazać dowody, skierować do sądu i osądzić. Wyrok niezależnego sądu byłby dla mnie świętością. Tak bym chciała żeby to wyglądało. Różnie to wygląda, ja naprawdę wierzę w ludzi, wierzę w to, że ludzie potrafią wystawiać rachunki i potrafią te rachunki realizować. Jeśli ktoś jest niewinny, to z całą pewnością się wybroni. Jeśli jest winny, to powinien otrzymać wyrok, należną mu karę i tę karę ponieść. Tyle w temacie.
To ja jeszcze zapytam, bo według mnie jest to dziwne - 15 października koalicja wygrała wybory i nagle zaczynają się działania prokuratury. Tu jest zbieżność, czy jej nie ma?
Nie ma żadnej zbieżności, bo jak dobrze czytam w mediach, bo z mediów tę sprawę znam, to sprawa toczy się od dwóch lat. Trudno powiedzieć i wyobrazić sobie, żeby koalicja 15 października miała takie umiejętności, żeby dwa lata wcześniej już mogła w prokuraturze czy w innych organach ścigania coś tam namotać. Nie, nie, nie. Dwa lata toczy się sprawa, dochodzenie, zbieranie dowodów i tak dalej, więc to koledzy kolegów, jeśli tak mogę to obrazowo pokazać, stawiają przed organami ścigania, mam nadzieję przed sądem jeśli będą dowody, na to, że tam faktycznie coś takiego się wydarzyło. Proszę nie wierzyć takie rzeczy, że ktoś coś w ciągu dwóch miesięcy zrobił. Dwumiesięczny rząd na razie boryka się z tym, żeby zabetonowanego - to oczywiście przenośnia - prokuratura generalnego móc wymienić na takiego, który byłby prokuratorem z wyboru środowiska prokuratorskiego, więc tutaj nie ma żadnych zbieżności. Tu jest kwestia tego, że ktoś sobie nawzajem wystawia rachunki. Wszystkie złe rzeczy, które działy się podczas tych rządów powinny być napiętnowane, powinny być osądzone, ukarane. Jeśli ich nie było, to nie ma sprawy.
Zapytam panią, jako doświadczoną polityczkę patrzącą na nasz lokalny, tarnowski rynek politycznych rozgrywek - całkiem niedawno pani powiedziałbym współstartujący z list do parlamentu prezydent Tarnowa Roman Ciepiela zapowiada wycofanie się zupełnie z działalności samorządowej. Główną przyczyną miały być kwestie związane z listami, z miejscem na listach do sejmiku, ale przede wszystkim prezydent mówi o tym, że nie wyobraża sobie startu z jednej listy choćby z Markiem Ciesielczykiem. Myśli pani, że ta obecność Marka Ciesielczyka jest niepotwierdzona czy to jeszcze gdzieś wszystko jest do ustalenia?
Ja myślę przede wszystkim, że pan prezydent jest wolnym człowiekiem, całe swoje zawodowe życie poświęcił samorządowi i chwała mu za to i ma prawo podejmować własne decyzje, a my nie powinniśmy ich komentować. Uważam, że pan prezydent jest przekonany do tego co zrobił, a wiele zrobił dla Tarnowa i to wszyscy wiemy, widzimy. Zawsze ocenę, cenzurkę stawiają wyborcy i to jest chyba najsilniejszy dla nas sprawdzian. Każdy z nas - my co cztery lata, samorządowcy teraz co pięć lat – staje przed wyborcami i dostaje cenzurkę, jest ona albo pozytywna albo negatywna. Pan prezydent sam ocenia, czy chce w jakichś wyborach startować czy nie chce.
A jak pani ocenia start Marka Ciesielczyka z list Platformy? Ja wiem, że to nie jest pani zakres, bo pani jest z powiatu, a tutaj miejskie listy, ale czy to jest dobry pomysł, czy zły?
Mogłabym to zrzucić na wyborców - nie będą chcieli to nie wybiorą. To też pewnie jakieś wyjście sytuacji jest. Ja z panem prezydentem nie rozmawiałam o jego warunkach, przyczynach jego decyzji, jeśli taka jest, bo usłyszę to dopiero od pana. Listy Koalicji Obywatelskiej są wtedy aktualne, kiedy przejdą wszystkie szczeble.
Rozumiem, że te, które są jeszcze nie przeszły?
Jeszcze nie przeszły, bo na razie mamy szczebel regionalny, a wszystkie listy zatwierdza Zarząd Krajowy i Rada Krajowa i wtedy mamy full komplet i wtedy będziemy o tych listach mogli rozmawiać.