Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PO, kandydatką Koalicji Obywatelskiej w wyborach do Sejmu, Urszulą Augustyn.
Minęły dwa tygodnie od wskazania Małgorzaty Kidawy-Błońskiej jako kandydatki na premiera w razie wygranej opozycji. Widać dzisiaj efekt Małgorzaty Kidawy-Błońskiej?
- Ja widzę. Mam nadzieję, że państwo także. Małgorzata Kidawa-Błońska jest osobą bardzo zrównoważoną, spokojną, ciepłą. Łatwo nawiązuje kontakty. Wiele razy była w Małopolsce, w Tarnowie. Jest kompetentna, ma doświadczenie w polityce. Była marszałkiem Sejmu, rzecznikiem rządu. Pracuje z nami w komisjach od 2005 roku. To sporo czasu. Ona ma kompetencje i charakter. Tego oczekują Polacy. Oni wiedzą, że kiedyś narodowe awantury trzeba przerwać. Trzeba rozmawiać. Trzeba umieć się różnić kulturalnie, mądrze. Trzeba siebie słuchać. Tego brakuje w polityce. Poza kompetencjami, ta cecha Małgorzaty jest warta podkreślenia. Ona umie słuchać ludzi. Szukajmy tego co nas łączy.
Widać to odbicie w sondażach?
- Ja na sondaże tak bardzo nie patrzę.
Ale na pewno macie państwo wewnętrzne badania.
- Jasne, że one są ważne, ale ważniejsze jest to, żebyśmy czasu nie tracili, ale rozmawiali z ludźmi. Małgorzata Kidawa-Błońska to robi. Ona rozmawia z ludźmi. Odbiór tych spotkań jest bardzo dobry.
Nie żałuje pani, że tak późno szefostwo PO zdecydowało się na ten krok? Co można zmienić w 3,5 tygodnia? Tyle zostało do wyborów.
- Jak ktoś szuka dziury w całym, zawsze może narzekać. Nie szukamy jej. Pracujemy ciężko, Małgorzata Kidawa-Błońska nie jest w polityce od wczoraj. Jest tu od kilkunastu lat. Znamy ją. To fantastyczny kandydat na premiera. Kij zawsze można znaleźć, ale po co?
Do końca miesiąca nauczycielscy związkowcy będą pytać pedagogów ws. ewentualnego wznowienia protestu. Szkoły mogą ponownie stanąć?
- Nie wiem. To nie jest pytanie do mnie. Wiem, że nauczyciele zostali potraktowani źle. Rządzący przez kilkadziesiąt dni nie chcieli szukać porozumienia. Rzuciło się ochłap 9% podwyżki. 5% i tak było planowane. To nie jest eleganckie. Nie potraktowano ich tak też wtedy, kiedy słuchano przestróg. O podwójnym roczniku nauczyciele mówili od dawna, że to będzie trudne. Tak się stało. To nie jest satysfakcja. Ktoś mógł posłuchać, ale nie posłuchał.
Pytania ZNP o ewentualny protest są konsultowane z opozycją?
- ZNP to związek zawodowy. Oni rozmawiają z nauczycielami, nie z opozycją. W edukacji wydarzyło się tyle złego, nauczyciele i rodzice zostali tak źle potratowani… Oni dawno nie uczestniczyli tak w życiu szkół. Aktywność rodziców nie została wykorzystana pozytywnie. Szkole potrzeba dzisiaj spokoju i powolnego odwrócenia sytuacji. Samorządy są w trudnej sytuacji finansowej. To działanie rządzących. Oni uchwalają kolejne zmiany w edukacji, ale nie dają grosza. To efekt domina. To pociąga za sobą kolejne kłopoty.
Mówi pani o podwyżce od września i subwencji. Większość samorządów nie wypłaciła nauczycielom od września tej podwyżki, bo czeka na zwiększoną subwencję. W takiej sytuacji jest na przykład Kraków. Tymczasem niedawno małopolska kurator przekonywała, że samorządy zaoszczędziły pieniądze na strajkach i mają pieniądze.
- Niektóre samorządy wypłaciły nauczycielom rekompensaty za strajk. Państwo nie zwróciło samorządom pieniędzy wydanych na reformę edukacji, która nie poprawiła poziomu nauczania. To spowodowało tylko bałagan. Pieniądze poszły z samorządów, zwrotu ze strony państwa nie było. Jak były, to mizerne. Od 5-10% zostało zwrócone. Małopolska kurator oświaty ma dziwne wypowiedzi. Niektórymi jestem oburzona. Co do kasy w samorządach, pani kurator nie ma orientacji.
Dziennik Gazeta Prawna donosi o umożliwieniu nauczycielom z 20-letnim stażem przejścia na wcześniejszą emeryturę. Ilu nauczycieli mogłoby odejść z zawodu?
- Mądre działanie powinno polegać na tym, żeby doświadczonych nauczycieli zatrzymać. Bez nauczyciela szkoły nie ma. Można mieć młodzież, sale, ale jak nie ma nauczyciela, nie ma szkoły. Przez poprzednie działania rządzący wypchnęli z zawodu masę ludzi. Część została zwolniona, część musiałaby biegać po szkołach, żeby łączyć etaty i z zawodu odeszła. Ci ludzie znajdują zatrudnienie. W korporacjach z pocałowaniem ręki bierze się takiego pracownika. On pracuje w jednym miejscu, 8 godzin i zarabia więcej niż w szkole. Jak ktoś wypycha nauczycieli z zawodu, to gratuluję. W dużych miastach część lekcji się nie odbywa. W Warszawie nie ma nauczycieli, są wolne etaty. W Krakowie, Tarnowie wielu nauczycieli pracuje grubo ponad pensum. Nie ma kto uczyć.
Wcześniejsza emerytura dla nauczycieli z 20-letnim stażem umożliwiłaby nauczycielom-emerytom dalszą pracę w szkole. Z drugiej strony, jeśli część by odeszła, mniej osób byłoby w systemie, więcej godzin do podziału i wyższe zarobki.
- Nie. Skąd te wyższe zarobki?
Dzięki większej liczbie godzin.
- Pracujcie po 40 godzin, będą większe pieniądze. Nie tędy droga. Rządzący zrobili jedną świetną rzecz. Przywrócili niższy wiek emerytalny i się martwią, że ludzi do pracy nie ma. Trzeba robić wszystko, żeby ludzie chcieli pracować. Praca musi się opłacać. Nie należy wypychać ludzi na wcześniejsze emerytury. To nie jest dobre. Szkoły bez nauczyciela nie ma. Nauczyciel musi chcieć pracować. Po to się kształci nauczycieli, żeby oni następnych wprowadzali do zawodu, żeby byli mentorami, opiekunami. Nie, żeby były puste katedry.
Jak spekuluje Dziennik Gazeta Prawna, ta propozycja o wcześniejszej emeryturze i ograniczenie biurokracji, czyli przeniesienie obowiązków związanych z prowadzeniem administracji do dyrekcji szkoły – takie propozycje pojawią się przed wyborami. To zmieni nastroje nauczycieli?
- Nie sądzę. Nastroje może zmienić zagwarantowanie, że w szkole nie będzie wywrotek nieprzemyślanych. Nauczyciele muszą być słuchani. Politycy robią rewolucję, płacą rodzice, dzieci i nauczyciele. Do tego pieniądze na podwyżki. Minister edukacji mówi, że nauczyciele zarabiają fantastycznie. Zapraszam go do szkoły. Coś nie działa. Rząd mija się z prawdą.
Na co szykuje się Koalicja Obywatelska w związku z przerwaniem ostatniego posiedzenia Sejmu i planami dokończenia go po wyborach?
- To pytanie do wróżki lub PiS.
Na pewno państwo dyskutujecie ze sobą.
- Oczywiście. Jeśli marszałek Sejmu zwoła posiedzenie, to przyjedziemy. W życiu tak nie było. W wolnej Polsce nie było tak, że jest nowy skład parlamentu, ale stary coś tam uchwala. Intencje PiS nie są czyste. Oni kombinują. Przez 4 lata nas przyzwyczaili do wymyślania rzeczy niepoważnych. Przypomnę uchwalanie budżetu w sali kolumnowej. Niczego dobrego po PiS się nie spodziewam.