Zapis rozmowy Bartłomieja Maziarza z posłanką Platformy Obywatelskiej, Urszulą Augustyn
Politycy partii rządzącej zarzucają państwu, że nie macie jednoznacznego stanowiska w sprawie reparacji, czyli odszkodowań od Niemiec za straty spowodowane II wojną światową. Jak to jest z tym stanowiskiem, jest jednoznaczne?
Znaczy, to jest jakiś temat zastępczy, bo przecież ten temat był głosowany w parlamencie. Wcale nie wierzę, że chcą jakiekolwiek reparacje odzyskać, bo żeby cokolwiek odzyskać i z kimkolwiek rozmawiać to trzeba właśnie rozmawiać, a oni na razie tylko obrażają wszystkich dookoła z Niemcami w roli głównej. Poza tym w Unii Europejskiej leżą na stole także miliardy i jakoś nie schylają się po te miliardy. Chociaż myślę, że one w tym momencie akurat mogłyby pracować na polskim rynku, tak jak pracują we wszystkich innych krajach Unii Europejskiej, więc to są tylko i wyłącznie tematy zastępcze po to, żeby nie rozmawiać o drożyźnie, o inflacji, o swoim nieudacznictwie, o wszystkich aferach, które z dnia na dzień nam wychodzą na jaw.
Ale jeśli państwo wygracie, to będziecie dążyć do tych odszkodowań?
Jeszcze raz panu mówię, że to jest temat zastępczy kampanijny to po pierwsze. Po drugie proszę pamiętać, że głosowaliśmy za, a po trzecie z Unią Europejską i z innymi partnerami na świecie trzeba rozmawiać, a nie kłócić się. PiS ma tę fantastyczną, to cudzysłów oczywiście, zaletę, że z wszystkimi się kłóci. Proszę wziąć pierwsze dowolne wystąpienie pana premiera Mateusza Morawieckiego albo pana wicepremiera Jarosława Kaczyńskiego. W każdym z nich jest jakaś obelga obraza pod adresem naszych partnerów na zachodzie Europy, ale także w ogóle na świecie, więc jak się obraża ludzi, nie rozmawia się z nimi tak jak w Unii Europejskiej. Nie rozmawiają z nikim, tylko się kłócą no to mamy wyłącznie same kłopoty.
Daniel Obajtek prezes z Orlenu niedawno powtórzył zainteresowanie przejęciem Azotów w Puławach przez Orlen, które dziś należą do Tarnowskiej Grupy Azoty. Co to pani zdaniem może oznaczać dla tarnowskich zakładów, jeśli Puławy by wyszły z tej grup?
To jest koniec Grupy Azoty. Ja o tym mówię od miesięcy i przestrzegam, i krzyczę głośno, że w ten sposób osłabi się Grupę Azoty, która się rozpadnie. Jeżeli Puławy są największym w tej grupie producentem nawozów, inwestują w nowoczesne technologie, mają te bio nawozy na niezłym poziomie, jeśli te Puławy zostaną wyjęte razem z częścią długu to będzie trzeba go spłacić po modernizacji właśnie nowych linii w Policach. Tamtego długu jest to 8 miliardów, nawet całkiem niemałe pieniądze. Jak znam relacje w kręgach PiS, to pierwszy pomysł to jest wyjęcie Puław, ale następny to jest zagospodarowanie Polic, bo to są te dwie spółki, które są dzisiaj w najlepszej kondycji. I zostanie mały Tarnów, i zostanie mały Kędzierzyn, które są przez lata niedofinansowane, nie ma modernizacji, są zamykane kolejne linie produkcyjne. Tarnów nie ma możliwości konkurowania z przeciwnikiem, który po pierwsze komasuje producentów nawozów, po drugie ma w swoich zasobach gaz no bo przecież PGNiG także należy do Orlenu, więc w jaki sposób ten Tarnów czy ten Kędzierzyn miałby się obronić. Jeszcze cały czas są jakieś ruchy wewnętrzne, które pokazują, że Tarnów rządzący wyraźnie osłabiają.
Grupa Azoty uspokaja i twierdzi, że jest silną grupą, że sobie poradzi.
Grupa Azoty uspokaja od wielu, wielu miesięcy od kiedy ja ich dopytuję, uspokajała także kiedy mówi, że na Tarnów idą najmniejsze nakłady albo tylko 3% wtedy, kiedy miliardy szły do Polic i prezes Hinc, i jego poprzednicy nie widzieli w tym żadnego kłopotu. Kiedy zamknięto jedną z takich ważniejszych chyba produkcji w Tarnowie. Można było doinwestować i to była wysokość pół miliarda złotych. Można było zrobić po prostu nowoczesną i wydajną linię do produkcji Tarnoformu. Można było to zrobić, bo to było tylko pół miliarda, w sytuacji kiedy 8 miliardów poszło do Polic. Naprawdę Tarnów mógł mieć następny produkt, zresztą taki nasz naprawdę tarnowski, który mógł być naszym bardzo dobrym flagowym produktem. Mógł być jedną z tych części dywersyfikowanych dochodów, nie zrobiono tego. Teraz w zasadzie mamy tarnowską spółkę, która wyłącznie podpisuje umowę na kolejne zobowiązania finansowe.
Postulujecie państwo między innymi podwyżki dla nauczycieli, ale też wprowadzenie elektronicznych podręczników. Nie wydaje się pani, że już teraz dzieci zbyt dużo czasu spędzają przed komputerami, tabletami, telefonami?
Podręczniki elektroniczne zostały już wprowadzone w 2014 roku. Pani minister Zalewska dokończyła dzieła. Książki w formie elektronicznej są. Chcemy, żeby po prostu były dostępne i niedrogie. Jeden z pomysłów na to, żeby nie trzeba było książek targać ze sobą do szkoły i do domu. Jeden z pomysłów na to, żeby ta wiedza była naprawdę bardzo łatwo dostępna i że po prostu można było z niej korzystać cały czas. Natomiast poruszył pan bardzo ważną sprawę mianowicie te 30% podwyżki dla nauczycieli, bo czy podręczniki elektroniczne są, czy ich nie ma to i tak najważniejszy jest nauczyciel. Jeśli nauczycieli w szkole zabraknie, a jak widzimy w tej chwili naprawdę tysiące wakatów w szkołach, to wtedy będzie prawdziwy dramat. Jeśli nie będziemy ich szanować i nie będziemy ich wynagradzać odpowiednio i nie spowodujemy, że w szkole praca będzie bardziej przyjazna, to naprawdę będziemy mieć za chwilę bardzo poważne problemy. Mówimy o 20% podwyżkach dla całej sfery budżetowej, natomiast dla nauczycieli 30% podwyżki. Oni są naprawdę bardzo mocno poszkodowani, a przecież zajmują się naszymi dziećmi.
A skąd pieniądze na te podwyżki?
No wystarczy zapytać w Brukseli, dlaczego ciągle nasze pieniądze tam leżą albo to są pieniądze to, do których umówiliśmy się z Europą, że będziemy także spłacać tę część, która jest pożyczkowa, więc będziemy spłacać coś, czego Mateusz Morawiecki w ogóle nie chce wziąć. Jakby pan zapytał dzisiaj kogoś z rządzących, to oni chyba jeszcze nawet wniosku nie napisali, nie złożyli, nie poprosili Europy o te pieniądze. Cała Europa idzie do przodu, rozwija się, walczy ze skutkami pandemii, a my tak sobie grzecznie siedzimy, bo panowie z PiS mają na tyle sztywne kręgosłupy, że nie potrafią powiedzieć, że jednak chcielibyśmy z tych pieniędzy skorzystać i poprawimy to, co w Polsce jest niedobre.
Za czasów państwa rządów, kiedy pani była w resorcie edukacji, sześciolatki rozpoczynały naukę w szkole, później była to nowelizacja i możliwość posłania sześciolatków. Wrócicie do tego pomysłu, jeśli wygracie wybory?
Nie wrócimy do tego pomysłu w takiej formie. Proszę zobaczyć ile strasznego bałaganu narobił PiS, w sytuacji kiedy powywracał wszystko to, co było wcześniej. Chcę panu przypomnieć, że za naszych czasów sześciolatki mogły iść do pierwszej klasy i nie musiały, bo to także była decyzja rodziców i rodzice mogli powiedzieć, że uważają, że ich dziecko nie jest odpowiednio przygotowane mentalnie, w związku z tym do tej pierwszej klasy nie pójdzie. Decyzja PiS przekreślenie tego jedną ustawą spowodowało mnóstwo bałaganu. Mamy teraz podwójne roczniki. PiS wywalił w powietrze gimnazja i upłynęło od tego czasu już parę lat. Chciałabym teraz zapytać kogokolwiek z PiS, jaka jest korzyść dla ucznia nauczyciela i rodzica z tego faktu, że nie ma gimnazjów? Oprócz bałaganu w szkołach, wydanych pieniędzy mnóstwo zamieszania i kłopotów dla samorządów, dla rodziców, dla uczniów, bo trzeba się potem mierzyć właśnie z tymi różnicami programowymi z różnymi rocznikami w szkołach ponadpodstawowych. Żadnego innego pozytywnego skutku dla tej decyzji nie ma. Narobili takiego bałaganu, że dzisiaj szkoła potrzebuje uspokojenia, nie potrzebuje nowych reform.
Czyli pani nie wróciłaby do pomysłu sześciolatków nawet w możliwości zdecydowania przez rodziców?
Dzisiaj rodzice też mogą zdecydować i ja jestem przekonana, że to czas zrobi swoje, że rodzice sami będą decydowali o tym, czy sześciolatki będą chodzić do szkoły, czy nie będą chodzić do szkoły tak, jak mogą to zrobić w każdej chwili. Jeśli szkoły będą przygotowane, jeśli wszystkie inne problemy będą rozwiązane, to rodzice na pewno będą podejmowali mądre dla swoich dzieci decyzje.
A co z religią w szkołach, bo państwo też postulujecie, żeby religia było na początku lub na końcu planu zajęć?
Są dwie godziny religii w każdej klasie. Jedna godzina fizyki, jedna godzina chemii, jedna godzina geografii, więc też jest jakieś pole do tego, żeby się zastanowić nad tym czy tak, czy nie. Przede wszystkim uważam, że takie decyzje powinny podejmować rady rodziców. To rodzice powinni decydować o tym, czy chcą na początku, czy na końcu, czy chcą, żeby była jedna godzina czy dwie godziny. Naprawdę zaufajmy rodzicom i oni zdecydowanie wiedzą, co w szkole jest dobre, a co nie.
Wybiera się pani na "Marsz Miliona Serc" 1 października?
Tak i bardzo wielu Tarnowian. Chcę panu powiedzieć, że już w tej chwili mamy pełnych pięć autokarów. Ciągle jeszcze następne osoby się dopisują, więc jest większe zainteresowanie, niż było marszem 4 czerwca.
A czemu to ma służyć?
Żeby pokazać rządzącym, że nie podoba nam się to, co robią, że mamy tego, dość że jesteśmy w ogromnej masie osób, które podejmują nawet taki wysiłek. Dla niektórych to jest naprawdę wysiłek, żeby pojechać do Warszawy na cały dzień. Jedziemy wcześniej rano, wracamy późno w nocy. Jedziemy po to, żeby pokazać rządzącym, że nie są bezkarni, nie będą bezkarni i że Polacy naprawdę mają dość tego kłamstwa oszustw i afer, które rządzący nam sprawują.
Słyszymy, że Prawo i Sprawiedliwość planuje zorganizować dużą konwencję wyborczą 1 października.
Niech organizuj.
"Marsz Miliona Serc" zostanie wtedy zauważony?
Proszę pana, milion osób z całą pewnością każdy zauważy.
Pani jest przekonana, że będzie milion?
Ale oczywiście jestem przekonana, że będzie wiele ludzi. 540 000 było w czerwcu i nie wołaliśmy wtedy o milion. 540 tysięcy osób było na ulicach Warszawy. Ta grupa, która pojechała razem ze mną z Tarnowa, nawet nie wyruszyła z pl. Na Rozdrożu, bo tak bardzo dużo było ludzi na całej trasie. Ledwie zmieścili się, więc liczę na to, że teraz będzie tych ludzi jeszcze więcej, i liczę na to, że ci, którzy zobaczą to, że nie są osamotnieni w swoich poglądach, dołączą się do nas 15 października.
Jest pani liderką listy w okręgu numer 15, za panią na drugim miejscu prezydent Tarnowa Roman Ciepiela. Nie boi się pani, że prezydent zabierze pani mandat?
Proszę pana jeżelibym się bała, to bym nie startowała w polityce. Nie ma czegoś takiego jak strach. Widzę, że PiS używa bardzo różnych metod. Zrobiliśmy taką listę, żeby ona jak najwięcej głosów mogła zebrać, to jest dla nas najważniejsze.